Rozdział IX

3.5K 313 84
                                    

Nerwowo zagryzłem wargę. Kilka razy otwierałem już usta, żeby coś powiedzieć, jednak za każdym razem ze zrezygnowałem kręciłem głową milcząc. Nie chciałem tego, chciałem wykrzyczeć wszystko co mnie w tym momencie martwiło.

- Powiedz coś, proszę. - szepnąłem wpatrując się z nadzieją w kamerkę mojego laptopa.

Wiktor zacisnął usta i wypuścił powietrze nosem.

- Gram, Alan. Nie przeszkadzaj.

- Wiktor, Jezu, co ja ci zrobiłem?! - jęknąłem odchylając się na krześle.

Wiktor na moment spojrzał w kamerkę a sekundę później ponownie był skupiony na ekranie komputera.

Kiedy byłem pewien, że mi nie odpowie, Wiktor przeczesał dłonią swoje kręcone włosy.

- Powiedz mi, po chuj mnie tam w ogóle zabierałeś? - zaczął powoli. - Powiedziałem ci przecież, że możesz kolegować się z kim chcesz, wtedy, w tym pieprzonym centrum handlowym. Dlaczego tak uparcie chciałeś mnie przekonać do swoich nowych przyjaciół i tego całego końskiego łajna? Powiedz mi, Alan, po co? Żebym razem z tobą jeździł do tej pieprzonej stajni i zajmował się tymi śmierdzącymi zwierzętami w akompaniamencie śmiechu tego nieznośnego blond bachora?

Wiktor zaśmiał się nerwowo, szybko kliknął coś myszką na ekranie i trzasnął klawiaturą.

- Przegrałem. - prychnął.

Przełknąłem nerwowo ślinę. Czułem, jak zaszkliły mi się oczy.

- Patrz czym to wszystko się skończyło. Jakaś wariatka wsadziła sobie widły w łydkę. To jest niby normalne, Alan? Słyszałeś co mówiła ta cała Amanda! - warknął. - Zresztą ona też nie jest do końca normalna. - mruknął pod nosem. - Wracając, ta idiotka, jak jej było? Ta od wideł? - spytał sarkastycznie.

- Martyna. - szepnąłem cicho.

- No, właśnie. Zrobiła to c e l o w o. To nie był wypadek! Gdybyś akurat tam nie poszedł wykrwawiłaby się na śmierć! Pojebana laska. A wiesz co jest najlepsze? - spytał retorycznie. - To, że ona od początku tego właśnie chciała!

- Dobra, rozumiem, skończ już. - warknąłem.

Wiktor zaczął nową rundę. Nie patrzył już w kamerkę, był skupiony na LOLu. Oznaczało to, że dla nie go ta rozmowa jest już skończona.

- Trzeba było się mnie słuchać. - mruknął jedynie na koniec.

Czułem, że za chwile po prostu się rozpłaczę. I chociaż nie raz już płakałem przy Wiktorze tym razem nie chciałem, żeby to widział. Rozłączyłem się.

Wiktor miał rację. I chociaż naprawdę starałem się wmówić sobie, że wcale nie, prawda brutalnie dawała mi do wiadomości, że mój przyjaciel mówi prawdę. Nacechowaną emocjonalnie, ale prawdę.

Martyna naprawdę ma problem. Chciała się zabić. Tak przynajmniej powiedziała mi Amanda. Cała ta sytuacja z widłami była zaplanowana, Martyna chciała się wykrwawić. Gdybym nie poszedł po to siodło to ona by już...

Zacisnąłem powieki, a kilka łez spłynęło mi po policzkach.

Zastanawiałem się dlaczego chciała to zrobić. Nigdy nie miałem żadnego kontaktu z tą dziewczyną. Ignorowała każde moje słowo skierowane w jej stronę. Nigdy nie widziałem, żeby z kimkolwiek rozmawiała. No i odkryłem, że w telefonie nie ma numeru telefonu ani Amandy ani Sebastiana, a podobno była ich przyjaciółką.

Domyślałem się, że może mieć jakiś problem jednak całkowicie to zignorowałem. Usprawiedliwiałem sam siebie wmawiając sobie, że to nie jest mój zasrany interes. A teraz okropnie tego żałowałem, gdy tylko pomyślałem sobie, że Martyna naprawdę mogła teraz już nie żyć.

GalopOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz