Rozdział X

3K 310 82
                                    


Rzuciłem plecak na podłogę i przeciągnąłem się. Sebastian spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.

- Cieszę się, że się zgodziłeś. – powiedział schylając się do jednej z półek w Pokoju Życzeń. Wyjął z niej dwie butelki Tymbarku jabłko – mięta. Wstał i biorąc je pod pachę skierował się do wyjścia. Poszedłem za nim i zamknąłem drzwi Pokoju Życzeń.

Zeszliśmy na sam dół i przeszliśmy do stajni. Wszystkie konie były już pozamykane w boksach i teraz tylko uważnie śledziły nas wzrokiem, kiedy kierowaliśmy się na wielką górę zrobioną z kostek słomy. Z bliska wyglądała na jeszcze większą. Pachniała niesamowicie i aż sama prosiła się, aby na nią skoczyć. Sebastian z cichym westchnieniem opadł na siano i uśmiechnięty spojrzał na mnie z dołu.

- Kładziesz się? – mruknął przymykając oczy.

Powoli usiadłem na miejsce obok niego i strzepnąłem grzywkę z jego czoła.

- Już idziemy spać? – zaśmiałem się obserwując jak w nią uparcie dmucha, żeby nie spadała mu na oczy. Tyle razy prosiłem go żeby poszedł do fryzjera i zrobił z nią porządek. Jak grochem o ścianę.

- Coś ty! – zachichotał. – Nawet nie wiesz ile rzeczy zaplanowałem na dzisiejszą noc. – mrugnął do mnie porozumiewawczo.

Kilka razy głęboko nabrał powietrza wdychając zapach świeżego siana i wstał.

- Szkoda, że jeszcze nie jest ciemno. Letnie słońce nieco psuje klimat. – westchnął i chwycił mnie na krawędź koszulki.

Pociągnął mnie w stronę wyjścia ze stajni. Szedł wolno nadal trzymając mnie za koszulkę. Nie protestowałem, chociaż wolałem żeby mnie puścił. Nie czułem się do końca komfortowo. Sebastian nie odezwał się ani słowem, aż nie usłyszał cichego dźwięku dochodzącego z kieszeni moich spodni. Odwrócił się i popatrzył jak wyjmuję telefon.

- Hej, Alan. Mam prośbę. Zostaw telefon gdzieś. Możesz nawet na sianie. Daję głowę, że nic się z nim nie stanie. – uśmiechnął się delikatnie.

Kiwnąłem głową i pobiegłem odstawić komórkę. W międzyczasie zobaczyłem, że to Wiktor wysłał mi SMSa. Nie zdążyłem go przeczytać czując na plecach wyczekujący wzrok Sebastiana.

Kiedy dogoniłem blondyna, ten na szczęście zostawił moją koszulkę w spokoju i po prostu wyszedł ze stajni.
- Nauczę cię jeździć konno. – stwierdził, taksując mnie wzrokiem, kiedy znaleźliśmy się już poza stajnią.

- Chyba sobie kpisz. – parsknąłem śmiechem.

Widząc jego wzrok, zrozumiałem, że mówił całkiem poważnie.

- Seba, to nie jest dobry pomysł... - odwróciłem wzrok.

Oporządzanie koni, mycie ich, czesanie, prowadzenie za wodze, przebywanie w ich towarzystwie, karmienie, zmienianie siana. To wszystko w ciągu tych kilku tygodni stało się dla mnie normalnością. Jednak to, co pozostawało w sferze marzeń Sebastiana co do mnie to właśnie wejście na konia. Nie zrobiłbym tego nigdy, za żadne skarby.

- Obiecuję, że nic ci się ze mną nie stanie. – powiedział patrząc mi w oczy. Przełknąłem ślinę.

- Sebastian...

- Zróbmy tak. – przerwał mi. – Dzisiaj tylko wejdziesz na konia i przejdziemy kilka metrów. Ja będę trzymał uzdę, nic ci się nie stanie. – obiecywał.

Patrzyłem na niego chwilowo nic nie mówiąc, a on uśmiechnął się szeroko po czym rzucił się na mnie i przytulił. Wziął to za niemą zgodę.

GalopOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz