Rozdział 1 - List

112 9 13
                                    


Niebieska koperta leżała na środku kwadratowego, kuchennego stolika i od razu przyciągała wzrok swoim intensywnym kolorem.

Nie dało się przeoczyć rozciętego boku, choć został dyskretnie zabezpieczony naklejonym od wewnątrz kawałkiem taśmy. Julek westchnął ciężko. Bardzo rzadko otrzymywał listy, więc prawie zapomniał, że matka za nic miała tajemnicę korespondencji. Nie chciał się z nią kłócić, bo i tak zbyłaby go stwierdzeniem, że to pewnie listonosz albo pracownicy poczty otworzyli kopertę, szukając w niej pieniędzy.

List został zaadresowany ręcznie, fioletowym długopisem, i napisany na jasnozielonej kartce. Przypominał trochę laurkę, którą chłopak kiedyś przyniósł matce. Użyła jej potem jako podpałki, gdy mokry od rozlanego piwa węgiel nie chciał się zająć ogniem.

– Mówiłam, żebyś nikomu nie podawał adresu! – rzuciła oskarżycielskim tonem, próbując zawiązać worek ze śmieciami.

– Nie podałem!

– To nie rozumiem, skąd to się tu wzięło. – mruknęła, po czym cicho dodała zbitek przekleństw, gdy naprężone foliowe ucho urwało się, a dwie butelki po orzechówce uderzyły o podłogę. Julek przeczytał wiadomość i stwierdził, że także nic z niej nie rozumie.

16.06, Maryzy Górne

Julek!

Przepraszam, że Cię tak potraktowałam. Popełniłam duży błąd. Masz rację – nie powinnam lekceważyć Twoich osobistych problemów. Jeżeli nie masz ochoty kontynuować poszukiwań, mogę to zrobić sama. Chcę jedynie, żebyś przez ten czas był bezpieczny. Nie tylko dlatego, że zależy mi na utrzymaniu równowagi, ale, tak po ludzku, martwię się o Ciebie. Nie umiem tego okazywać i z tego powodu tak się zdenerwowałam.

Proszę cię, spotkajmy się i porozmawiajmy na spokojnie.

Autorka listu się nie podpisała. Na odwrocie widniały dziwne symbole, których znaczenia chłopak nie umiał odgadnąć. Wiadomość wyglądała jak notatka, nagryzmolona w pośpiechu na jakimś świstku. W dodatku bezsensowna. Jakieś poszukiwania, utrzymanie równowagi? Skąd w ogóle ta bełkocząca od rzeczy osoba zdobyła jego adres?

Oskar. To na pewno jakiś jego żart – stwierdził i wiedział już, że dopóki sprawa się nie wyjaśni, ta myśl go nie opuści. Dyskretnie przycisnął lewą rękę w okolicy mostka, gdy serce dało o sobie znać bolesnym ukłuciem.

Miał świadomość, że musi się uspokoić i to najlepiej szybko. Jego prześladowca siedział w poprawczaku. Wizja tego, że jakimś cudem zdobył jego adres, napawała przerażeniem, lecz nie miała możliwości się ziścić!

Chyba że zrobiłby to na odległość. Mógł wskazać Julka jakiemuś swojemu znajomemu jako dobry obiekt do dokuczania. Udawanie dziewczyny miało być żartem z jego samotności i metodą na to, by go zaciągnąć w jakieś dziwne miejsce. A potem? Dobrze wiedział, co by się stało, bo już kilka razy przeżył podobną sytuację.

Oczywiście wcale nie musiało być tak źle, może list nie był pułapką. To mogła być po prostu...

Pomyłka? Niby jak? W całych Maryzach mieszkał tylko jeden Julek, któremu teraz ciało dawało jasne sygnały: albo rozwikła tę sprawę i znajdzie jakieś logiczne wytłumaczenie, albo czekają go bezsenne noce i ciągły niepokój. Serce przestało kłuć, jednak dalej nie zwolniło.

– No i co tak patrzysz w tę kartkę jak sroka w gnat? – zaatakowała wściekle matka. Całą siłą woli zmusił się do spojrzenia jej w oczy.

– To nic takiego – powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł.

Świat się nie skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz