Rozdział 14 - Schronienie

6 2 5
                                    

Maryzy Górne nie zmieniły się zbytnio przez te kilka dni, ale mimo to Julkowi wydawało się, że przyjechali do kompletnie obcego miejsca. Wszystko było tak, jak to zapamiętał, a jednak patrząc na znajome ulice, sklepy i domy, nie potrafił pozbyć się wrażenia, iż pojawiło się coś obcego – mimo że na razie nie dawał rady tego czegoś wskazać.

Babcia Florki była zaskoczona, widząc gości tak wcześnie rano, ale była już na nogach – zdążyła zjeść śniadanie przed ich przyjazdem.

– I czego beczysz? Poradzimy coś, nie bój się. Z każdym potworem da się wygrać – powiedziała tak pokrzepiającym tonem, że Julek od razu jej uwierzył. Florki te słowa jednak nie przekonały.

– To ja jestem tutaj potworem. Nigdy już nie użyję mocy! Rzucę tę przeklętą pracę. Nie dam temu czemuś krzywdzić innych moimi rękami!

– I gdzie będziesz pracować? Wyśpij się lepiej, bo gadasz takie głupoty, że przykro się tego słucha. Teraz są inne czasy, niż gdy żyły Róża i Anastazja. Mamy rozwiązania na dużo rzeczy. Na tę zmorę też jakieś będzie. No! – Pogłaskała ją po głowie. – Już się nie bój. Jesteś w domu, wszystko w porządku. Odpoczniesz i zaraz będziesz inaczej myśleć.

Po tej rozmowie poszli się zdrzemnąć, a sen w który zapadli sprawiał wrażenie magicznie wzmocnionego jakimś czarem.

Potem Julkowi przyszło do głowy, by odwiedzić matkę. W milczeniu bił się z myślami, siedząc w pachnącym kurzem i naftaliną pokoju, który Florka określiła jako swoją kryjówkę.

– Gdy byłam młodsza, to jeżeli pokłóciłam się z Felicją albo miałam jakieś problemy, zaszywałam się tu na tydzień albo dwa – wytłumaczyła – babcia była dla mnie jak ojciec.

– Czemu ojciec?

– Bo matką została moja siostra. – Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, jednak szybko spoważniała. – Zawsze mnie kryła, choćbym nie wiem jak bardzo, napytała sobie biedy.

– Nie wyda cię – zapewnił.

– Wiem. Gdy przyjdzie czas, oni sami tu przyjdą i mnie znajdą. Może Aleks nie zrobi tego osobiście, bo ma zakaz wjeżdżania do Maryz, ale wyśle kogoś na pewno. A co do mamy, to sam musisz zdecydować, kiedy się pojawić. Według mnie trzeba jak najszybciej.

– Naprawdę?

– Musisz przecież zabrać resztę rzeczy – przypomniała, a on aż zesztywniał z nerwów, gdy usłyszał te słowa.

Kilkudniowa nieobecność w domu stanowiła spory krok, ale właściwie nie była niczym specjalnym. Dało się ją wytłumaczyć rozemocjonowaniem, impulsywnością, nagłym grymasem. Zabranie wszystkich rzeczy sygnalizowało zupełnie inny poziom. W ten sposób miał przypieczętować swoją decyzję o wyprowadzce. Wyrwać się stamtąd. Już na dobre.

– Twoja propozycja jest nadal aktualna? – upewnił się. – Pozwoliłabyś mi mieszkać ze sobą przez rok?

– Nawet dłużej, jeżeli tyle ze mną wytrzymasz. Będzie mi bardzo przyjemnie. Mam tylko nadzieję, że do tego czasu wymyślę, jak kontrolować latającą francę, bo inaczej nie wyobrażam sobie, co się stanie. A! – Uniosła jeden palec w górę. – Jedna sprawa. Moja babcia umie czytać w myślach. Nie tak dobrze, jak ja, ale jednak słyszy dużo. Pamiętaj o tym, gdy będziemy siedzieć gdzieś razem.

***

Julek wybrał się do domu następnego dnia. Nie wspominał o tym Florce, nie wziął pieniędzy na bilet autobusowy, po prostu wyszedł przed południem.

W połowie drogi uznał, że przecenił swoje możliwości. Było nieznośnie gorąco. Za gorąco na tak długi spacer. Gdy dotarł do Maryz Dolnych, koszulka kleiła mu się do ciała. Tak jakby tego dnia potrzebował jeszcze więcej nieprzyjemnych doznań.

Świat się nie skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz