Rozdział 10 - Rytuał

10 3 2
                                    



Przez całą drogę powrotną Julek myślał o słoniu z czerwoną kokardą na ogonie, chcąc w ten sposób ukryć przed Florką to, jak bardzo zdobyta przez nią informacja go dotknęła.

Jego frustracja narastała z czasem, aż w końcu dotarła do takiego punktu, w którym sam zaczął się dziwić, że odczuwa aż tak silny ból. Był jak choroba zajmująca całe ciało. Jak kwas, który wypalał w duszy ogromną dziurę.

Czym sobie na to zasłużył? Co się takiego stało, że przegrał zawody, w których nieświadomie brał udział z jakąś obcą dziewczyną i jej matką? Pytania piętrzyły się, potęgując nieprzyjemne kłucie w sercu.

Następną nierozwiązaną kwestią było załatwienie pomocy dla matki. Chłopak podejrzewał, że ojciec nie przejmie się tą sprawą, skoro nie zareagował tyle lat. Liczył jednak na małą podpowiedź z jego strony, jakieś pchnięcie we właściwym kierunku. W końcu był terapeutą, więc musiał mieć większą wiedzę na temat uzależnień niż zwykli ludzie.

Postanowił napisać do ojca maila i poruszyć tam wszystkie dręczące go kwestie. Układając jak najbardziej rzeczową wiadomość, zaczął się zastanawiać, dlaczego nigdy wcześniej nie próbował tego zrobić. Mógł przecież poszukać adresu albo numeru telefonu w dokumentach, które matka chowała w szafce w swoim pokoju. Na pewno tam były. Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że po prostu nie chciał stracić swojego wyobrażenia o „dobrym" ojcu. Troska o wymyślonego przyjaciela, który nieustannie udowadniał, że matka jest zaślepiona wściekłością i myli się w swoich osądach, była silniejsza niż chęć zaspokojenia ciekawości.

Przynajmniej do czasu opuszczenia domu. Znajomość z Florką sprawiła, że nie potrzebował już dbać o wyobrażenie o ojcu. Poświęcił je dla prawdy i boleśnie się z nią zderzył.

– Wiesz, z czym miałem największy problem? – zwierzył się jej późną nocą, gdy jadła cudem zdobyty gdzieś o tej porze kebab, popijając go ziołową mieszanką nasenną. – Z tym, czy mam do niego mówić po imieniu, „tato", czy „proszę pana".

– I jak napisałeś? – zaciekawiła się.

– Po imieniu. Gość kilka lat przysyłał pieniądze na moje wydatki, trochę głupio wyjechać z „panem" w takiej sytuacji. Ale „tata" też brzmi jakoś niezręcznie, bo to w sumie obcy facet. – Uśmiechnął się, gdy podała mu tortillę i wziął duży kęs. – Rozumiesz, o co chodzi?

– Rozumiem – przyznała – mam to samo z Michaliną. Ona uważa, że jestem wredna, mówiąc do niej po imieniu, ale aż mnie coś trzepie, gdy mam powiedzieć „mamo". Ciekawe, kiedy odpisze, nie? – wróciła do tematu, zanim Julek zdążył odnieść się do słów na temat jej matki.

– O ile w ogóle. Maile bywają zawodne, a to jest ten publiczny, który wziąłem z ulotki.

– Dlaczego nie napiszesz przez fejsa? – podsunęła.

– Bo on nie ma fejsa. Ma stronę, ale prowadzoną przez sekretarkę. Nie chcę, żeby moje wiadomości czytała jakaś obca baba. Poruszyłem wiele prywatnych spraw.

Z jednej strony bardzo chciał, by wiadomość zgubiła się w gąszczu innych, z drugiej ciągle miał poczucie, że powinien skończyć to, co zaczął. Informacja o drugiej rodzinie ojca nie całkiem wyjaśniała, dlaczego jego życie wyglądało tak, jak wyglądało. Mogło być jakieś drugie dno. Przynajmniej miał taką nadzieję.

Gdy matka zaczęła pić, było już po rozstaniu. Ciekawe, czy wiedziała? Być może jej powiedział, że kogoś ma. Albo to wszystko jakieś gigantyczne nieporozumienie? – zaczął się zastanawiać. Florka delikatnie objęła go ramieniem.

Świat się nie skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz