53

968 48 2
                                    

Peter to jedyna osoba z rodziny Aresco którą choć trochę trawię. Obecnie jednak jestem tak wkurzony odejściem jego siostry, że nic mnie nie powstrzymuje by kazać go uwięzić do czasu aż będę w stanie go zamordować.

— Mam parę słów do zamienienia z tobą. Możemy zostać sami? — dopytuje, a ja od razu rozumiem o co mu chodzi. Nieźle to wszystko sobie zaplanował.

— Zamierzasz wykorzystać okazję w jakim stanie i mnie zabić? Wiedź, że nawet jeśli by ci się to udało to żywy byś stąd nie wyszedł — warczę w jego stronę.

Głośno wzdycha i robi krok w moją stronę. Ochroniarz jednak szybko reaguje i go powstrzymuje przed dalszym zbliżaniem się do mnie. I dobrze, bo jestem w tak chujowym stanie, że nawet taki młodzik bez problemu by mnie pokonał.

— Nie zamierzam cię w żaden sposób atakować, bo nie chce by siostra mi łeb ukręciła. Przyszedłem tu przede wszystkim porozmawiać o Verinie i sądzę, że wolisz byśmy to zrobili sam na sam — kurwa jasne, że sprawy rodzinne wolałbym załatwiać bez osób postronnych, ale nie mogę mu ufać.

Zaufałem już Verinie i jak na tym wyszedłem.

— Mów wreszcie, a ja zdecyduje co z tobą zrobić — na pewno go stąd nie wypuszczę. Nie jestem aż taki głupi żeby się pozbyć mojego jedynego punktu zaczepienia. Nie sądzę by Ronald Aresco oddał mi Ver za Petera, ale może ona poczuje wyrzuty sumienia i zdecyduje się do mnie wrócić.

— Okej — widać po nim, że spodziewał się usłyszeć zupełnie coś innego. — Nie złość się na Verine.

Dosłownie krew zaczyna mi się gotować na te słowa. Jakim cudem mam nie być wściekły na moją zdradziecką żonę, która opuściła mnie w najgorszym dla mnie momencie. Perfidnie wykorzystała to w jakim jestem stanie.

Gdyby nie to, że wszystko mnie boli to na pewno bym się zaśmiał ironicznie.

— Jestem ciekaw co ty byś zrobił jakby to twoja żona zostawiła cię w takim stanie. To co zrobiła Verina to jest zdrada!

Do tej pory byłem przekonany, że najbardziej mnie zaboli jeśli Ver prześpi się z innym facetem. Ona jednak okazała się na tyle sprytna, że złamała mi serce w innym sposób. Swoich zachowaniem udowodniła, że nic dla niej nie znaczę.

— Ona po prostu chciała ostrzec Aidena i przekonać go do wyjazdu. Nie jej wina, że nasz to idiota i zastrzelił jej ochroniarza, a następnie wepchnął ją do auta — czyli jednak sama ode mnie nie uciekła. Słysząc to od razu się lepiej czuję.

A najlepiej to się poczuję jak Verina wróci do domu.

— Czemu do cholery jej ze sobą nie przyprowadziłeś! — gwałtownie się podnoszę czego od razu zaczynam żałować. Ostry ból przeszywa moje ciało, a ja wkładam ogromne starania w to żeby się nie skrzywić. Nie mogę pokazać jak w obecnej chwili cierpię.

Odwracam głowę w stronę ochroniarza.

— Wyjdź stąd — rozkazuje mu. Możliwe, że właśnie popełniam wielki błąd, ale muszę zaryzykować w końcu tu chodzi o Verinę.

Chłopak posłusznie wykonuje polecenie i dobrze, bo jestem teraz tak wkurwiony, że gdyby tylko powiedział choć słowo to zarobiłby kulkę między oczy.

— Ojciec nie odda ci Veriny po tym jak powiedziałeś mu, że ją zabiłeś. To jego jedyna córka — teraz akurat go wyrzuty sumienia wzięły. Ciekawe czy pamięta jak mi ją wciskał. Zaraz po śmierci Fabiana zaczął nalegać bym to ja ją poślubił.

Z jednej strony cholernie żałuję, że dałem się na to namówić i związałem się z tą popierdoloną rodziną, lecz bez tego nie miałabym także Veriny. A ona jest dla mnie teraz kurewsko ważna. Ja pierdole to jest chyba ta sytuacja bez wyjścia.

— I co pofatygowałeś się tu tylko po to by mi to powiedzieć? Podaj mi więc powód dla którego miałbym cię nie zabić? — pytam groźnym tonem. Po jego wyrazie twarzy widzę jednak, że moja wypowiedź nie zrobiła na nim takie wrażenia jakbym chciał.

Leżąc na tym pieprzonym łóżku nie wyglądam już tak groźnie.

— Wiem, że jak tylko dojdziesz do siebie to znów z łatwością zdobędziesz nasz dom — chwyta krzesło stojące w rogu i je przenosi bliżej mnie. Siada obok mnie. — A ja nie chce byś wtedy skrzywdził moją siostrę. Ona już wystarczająco teraz cierpi. Martwi się jak się czujesz, co o niej myślisz — wymienia, a mi aż się ciepło robi na sercu.

Jestem ważny dla Veriny. Ona się o mnie martwi.

Ledwo się powstrzymuje żeby się nie uśmiechnąć jak zakochany nastolatek. Trzeba zachować twarz.

— Najgorsze jest to, że ona się bardzo boi. Ma czego?

Wolę mu nawet nie mówić co miałem zamiar zrobić z Ver jak tylko dostałabym ją w swoje ręce. Owszem cholernie kocham moją ślicznotkę, ale to nie ocaliłoby jej przed moim gniewem. Nie wykluczone, że bym ją zabił, lecz później cholernie bym tego żałował.

— Jeśli szybko do mnie wróci to nie wyciągnę żadnych konsekwencji. Chce odzyskać swoją żonę — Aiden'owi nigdy nie wybaczę zabójstwa mojego syna to pewne, ale ze związku z Veriną nie zamierzam rezygnować. Ona jest moja i nic i nikt tego nie zmieni.

Peter spuszcza wzrok na podłogę.

— Oni nie pozwolą mi jej nigdzie zabrać. Niezbyt rozsądnie wyraziłem swoje zdanie na temat tego co myślę o tym co zrobił Aiden.

— Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli będę zmuszony wam ją odebrać to nie zrobię tego w pokojowy sposób. Zginą wszyscy prócz Veriny! — warczę.

Po moim ciele znów rozchodzi się ból. Tym razem jednak zaczyna mnie napierdalać ramię. Muszą mi dać więcej tej pierdolonej morfiny, bo zeświruje.

— Tego właśnie chce uniknąć. Dlatego przyszedłem do ciebie chociaż doskonale znałem ryzyko. Kocham moją siostrę i mam nadzieję, że ty ją też.

Nic mu nie mówię, nie zamierzam przy nim na głos wypowiedzieć tych słów. Niech nie sądzi, że mają nade mną jakąkolwiek władzę. To ja jestem od rozdawania kart.

— Znajdź sposób by ją mi oddać. I daj mi swój numer, bo chce później do niej zadzwonić.

Peter bierze mój telefon, który znajduje się na szafce obok łóżka. Podaje mi go i dyktuje do siebie numer. Oby nie podał mi fałszywego, bo inaczej zapłaci za to głową.

Mam ochotę wymordować całą rodzinę Aresco.

— To co mogę wracać do domu czy zamierzasz mnie uwięzić?

— Sam nie wierzę, że to mówię, ale wracaj do domu i zacznij się zastanawiać jak oddasz mi żonę.

Wstaje z krzesła.

— Odpocznij trochę zanim zadzwonisz — marszczę brwi ze zdziwienia na jego słowa. — Verina po samym twoim głosie wywnioskuje, że nadal z tobą słabo. A ja chcę by chociaż trochę przestała się stresować — oznajmia, a następnie idzie do drzwi i wychodzi.

Sam nie wierzę, że właśnie wypuściłem wolno Petera Aresco. Mam nadzieję, że to się na mnie nie zemści.

Liczę na waszą opinię i zapraszam na nowe opowiadanie pod tytułem Tajemnicza kochanka. Będzie to historia o mężczyźnie, który dostał dziewczynę w prezencie. A cierpi ona na amnezje i nie ma pojęcia kim jest.

Okrutny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz