39

985 49 6
                                    


Głowa mnie boli i ciągle słyszę ten nieprzyjemny szum w uszach. Moje powieki są tak ciężkie, że jedyne na co mam ochotę to zasnąć. Nie pozwala mi jednak na to strach o moją rodzinę. A przede wszystkim o Aidena. To on jest teraz najbardziej zagrożony.

Nagle ktoś wraca do pomieszczenia. Delikatnie unoszę głowę co sprawia, że znów atakują mnie mdłości. Nie jestem pewna czy to przez to uderzenie w głowę czy może ze strachu. Obie możliwości są wysoce prawdopodobne.

- Naprawdę twój ojciec cię kocha? - oznajmia mój mąż z kpiną. - Dopiero co zaproponował, że jeśli cała i zdrowa wrócisz do domu to odda mi Aidena.

Te słowa bolą tak jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Na samą myśl o tym co by spotkało mojego brata pojawiają mi się łzy w oczach.

- Nie zgadzaj się na to - proszę Harry'ego. Nie rozumiem jak Aiden może być na tyle głupi by chcieć się wymienić na mnie. Przecież jego mój mąż po ćwiartuje żywcem.

Nic mi nie odpowiada tylko ciągle wpatruje się przed siebie. Zastanawia się co mu będzie lepiej się opłacać.

Muszę wykorzystać jego zawahanie.

- Aiden będzie bardziej cierpiał jeśli ja zginę - łzy spływają po moich policzkach. Nie chce umierać, ale nie chce też by mój brat umarł. - Poza tym gdybym ciągle nie skarżyła mu się, że boję się Fabiana to on by się nie zdecydował na coś takiego.

Wreszcie mój mąż przenosi swoje lodowate spojrzenie na mnie. Chyba właśnie podjął decyzję.

- Nic dziwnego, że się go bałaś. Mój syn był potworem i nie zamierzam tego zatajać, ale to nie zmienia faktu, że był moim dzieckiem.

- Aiden zabrał ci syna, więc ty zabierz mu siostrę. Wtedy będziecie kwita - zbliża się do łóżka i siada na jego brzegu.

- Zapomniałaś, że teraz jesteś moją żoną. Czyli moją własnością.

Jest uparty, muszę więc przejść do ostateczności. Po tym co zaraz powiem na pewno mnie zamorduje. Szkoda tylko, że po tych słowach nie będę miała żadnej taryfy ulgowej.

- Pamiętasz tego kelnera z samolotu? - spogląda na mnie. Zainteresowałam go. - Miałeś wtedy rację, spodobał mi się. A nawet powiem ci więcej, miałam ochotę by to on mnie pieprzył zamiast ciebie. Jestem z tobą tylko dlatego, że nie mam innego wyjścia.

- Zamknij się! - rozkazuje wściekłym tonem.

- Nie mów, że wyobraziłeś sobie, że taka młoda dziewczyna jak ja mogłaby być z tobą z własnej woli. Byłam prze szczęśliwa jak tata powiedział, że mnie od ciebie zabierze. Niestety ty znowu postanowiłeś mnie do siebie ściągnąć.

Widzę jak zaciska dłonie ze złości. Normalnie nigdy bym się nie odważyła mu coś takiego powiedzieć. Nie wszystkie moja słowa też są prawdą, ale on się nigdy tego nie dowie.

Gwałtownie się zrywa i nade mną nachyla. Widzę jak szybko oddycha z wściekłości.

Szybko łapie mnie mocnym chwytem na szczękę.

- Chyba to jednak ciebie zabiję!

Pov Aiden

Nigdy nie zastanawiałem się w jaki sposób opuszczę ten świat. Podejrzewałem, że mogę rozwalić na moim motorze, bo zawsze uwielbiałem rozwijać prędkość na mojej maszynie. Prawdopodobne było także to, że się zaćpam. Kilka lat temu miałem problemy z narkotykami, które właśnie pomogła mi pokonać Verina.

Moja mała delikatna siostrzyczka złamała mi nos bym nie mógł nic wciągać. Uprzedziła też, że jeśli to nie pomoże to połamie mi też ręce bym nie mógł sobie zrobić zastrzyku ani wetrzeć nic w dziąsła.

A dziś sam wybieram się na śmierć. Pójdę umrzeć podniesioną głową.

Boję się, przed ojcem i braćmi staram się udawać silnego i nieustraszonego, ale wcale tak nie jest. Mam ochotę wsiąść na mojego ścigać i jechać jak najdalej stąd, ale nie mogę.

- Może chcesz pogadać - odwracam głowę w stronę Petera. Tylko on nie traktuje mnie jak najgorszego. Spowodowane jest to pewnie tym, że on wcześniej wiedział co zrobiłem.

- Musisz zająć się Veriną jak już mnie nie będzie. Nie pozwól by znów spróbowali ją za kogoś wydać.

Powolnym krokiem do mnie podchodzi i kładzie dłoń na moim ramieniu.

- Spróbujmy jakiegoś podstępu. Może uda nam się odzyskać Verinę i ty nie będziesz musiał mu się oddawać. On się łatwo nie zabije, sprawi, że będziesz marzył o śmierci.

- Wiem - odpowiadam. Nie jestem masochistą, ale nie mogę pozwolić też by moja rodzina się za mnie poświęcała. - Ale jeśli cokolwiek pójdzie nie tak to oberwie Verina.

Milnie, bo myśli tak samo jak ja.

Nagle jednak mnie obejmuje.

- Kocham cię bracie - niby proste słowa, a jednak tak wiele dla mnie znaczą.

- Ja ciebie też.

***

Dłonie mi się pocą. Tak u mnie się objawiają nerwy. Nasza limuzyna stoi w miejscu wskazanym przez Stylesa.

- Spóźnia się - oznajmia ojciec. Co chwilę się rozgląda. Rozumiem, że przystał na moją propozycję, bo przecież sam jestem sobie winny, ale nie mogę pojąć czemu się ze mną nie pożegnał. Ja do jasnej cholery idę na śmierć!

- Zapewniał, że przyjedzie - wtrąca Will.

I chwilę po jego słowach przyjeżdżają dwa auta. Najpierw wychodzi dwóch umięśnionych facetów, a dopiero za nimi samochód opuszcza Styles. Nigdzie jednak nie widzę mojej siostry. Co jest grane.

- Gdzie Verina? - pyta ojciec rozglądając się. Mnie też martwi, że jej nie widzę. Chce umrzeć z wiedzą, że jest bezpieczna w domu.

Nagle podjeżdżają jeszcze dwa samochody. Nie należą one do nas. Kurwa jak mogliśmy być tacy głupi i zaufać Harry'emu. Przecież on do cholery jest przepełniony wściekłością i pewnie ma ochotę nas wszystkich wymordować.

- Od razu zapierdoliłem tą sukę - oznajmia przerażającym głosem.

Nie, to nie może być prawda.

Czuję się zupełnie jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy. Złość miesza się z bólem.

Moja siostrzyczka.

- Zabiję cię! - wrzeszczę i ruszam w jego stronę. Ten tchórz jednak kryje się za swoimi ochroniarzami, którzy mnie przechwytują. Walczę, ale ich jest dwóch, a ja tylko jeden.

Nagle jednak czuję mocne uderzenie, które pozbawia mnie przytomności.

Liczę na waszą opinię.

Okrutny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz