54

992 47 2
                                    

Leżę na łóżku i przytulam do siebie poduszkę. Bardzo bym chciała teraz być w szpitalu przy Harrym, z każdą kolejną chwilą tęsknię za nim coraz bardziej. Wiem to jest dziwne i głupie, ale ja już się do niego przywiązała. Z chęcią opuściła swój rodzinny dom i poleciała do mężczyzny któremu jeszcze niedawno życzyłam śmierci.

Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Nic nie odpowiadam, bo oni przecież i tak nie interesują się moim zdaniem i zrobią to co mają ochotę.

Dzięk otwierających się drzwi tylko mnie w tym przekonaniu utwierdza. Szkoda, że wcześniej nie zauważyłam jak jestem traktowana przez własną rodzinę.

Oni ograniczają mnie jeszcze bardziej niż to robi mój mąż.

- Śpisz siostrzyczko? - pyta William. Na niego chyba jestem najbardziej wściekła. Na samym początku mocno napierał na moje małżeństwo z Harrym, a teraz bez pytania kazał go zamordować. Do głowy mu nie przyszło, że może ja tego nie chce.

Przyzwyczaiłam się do życia z Harrym nie nie zamierzam tego zmieniać. Lepszy jest mąż w postaci Harry'ego Stylesa, którego minimalnie obchodzą moje uczucia niż moja rodzina, która na pewno znowu by mnie komuś sprzedała.

- Verino - powtarza ściszonym głosem. Nic nie odpowiadam, ale on wchodzi w głąb pokoju i nasze spojrzenia się krzyżują. - Skoro wreszcie jesteś z nami to chcielibyśmy zjeść z tobą kolację.

Ledwo powstrzymuję się przed prychnięciem.

- Nie jestem głodna - odpowiadam i odwracam się do niego plecami. Słyszę jego kroki, ale materac się ugina co znaczy, że nie wyszedł. Szkoda.

- Po tym co przeszłaś w jego domu to rozumiem, że się boisz. To jednak już nigdy nie powróci, jesteś już wolna.

- Wolna? - odwracam się do niego. Nie mam już siły słuchać tych wywodów. Czy oni wszyscy zapomnieli kim jest Harry? Jak tylko wyjdzie ze szpitala to nie minie dwadzieścia cztery godziny, a on tu wtargnie. - Już raz przekonałam się, że wasze zabezpieczenia nie są w stanie powstrzymać Harry'ego, a wtedy nie był na mnie aż tak bardzo wściekły. Teraz nie będzie miał oporów by wysadzić cały nasz dom w powietrze - mówię poważnym tonem.

Chciałabym przesadzać, ale wiem, że wcale tego nie robię.

- Przasadzasz - właśnie takiego komentarza mogłam się od niego spodziewać.

- Pewnie tak, bo sądzę że będzie chciał mnie zamordować gołymi rękoma. Sądze, że zrobi to na waszych oczach, a później i was pomorduje.

Na twarzy Willa przewija się strach. Oczywiście tego nie przyzna, ale się boi i niestety słusznie.

- A propo kolacji to niech mi przygotują coś z makaronem. I chce jeszcze deser, bo w obecnej sytuacji nie muszę się już martwić figurą - bez wypowiedzenia choćby jednego słowa opuszcza mój pokój.

Mam nadzieję, że wystraszyłam go na tyle żeby przemówić mu do rozsądku. Pewnie to naiwne z mojej strony, ale dalej sądzę, że uda mi się jeszcze udobruchać męża.

Wstaje też, bo muszę jeszcze postraszyć ojca, oby on wreszcie poszedł po rozum do głowy.

Zmierzam do wyjścia, ale ktoś nagle wpada do mojego pokoju. Jedyna osoba, na którą nie jestem wściekła czyli Peter.

- Wracam od Harry'ego - oznajmia mi. Ledwo powstrzymuję się przed strzeleniem go w głowę. Cieszę się, że wrócił cały do domu, ale czemu kurwa tak się narażał. Czy mi już nie wyatarczy tych stresów?

- Przecież cię do cholery prosiłam żebyś tego nie robił! Czy ty nie potrafisz słuchać tego co się do ciebie mówi - mam mu jeszcze wiele słów do powiedzenia, ale on zakrywa mi dłonią usta.

Spoglądam na niego wymownie.

- Jak widzisz jestem cały i zdrowy co mnie samego dziwi - zabiera rękę, a ja już nie krzyczę. To i tak nie sprawi, że on zmądrzeje. - Poza tym ta rozmowa okazała się naprawdę owocna i jestem z niej zadowolona.

Cholera jasna, z Harrym musi być naprawdę źle skoro dogadał się z Peter'em.

- Jak on się teraz czuje? - nie mogę o to nie zapytać. Tak bardzo bym chciała usłuszeć, że wszystko z nim w porządku. Oby tak się stało.

- Biorąc pod uwagę to jakie odniósł obrażenia to nie jest z nim wcale tak tragicznie - czyli źle wygląda, ale Peter stara mi się to wytłumaczyć w delikatny sposób. - Najlepsze jest to, że on nadal coś do ciebie czuję. Jak tylko usłyszał, że od niego nie uciekłaś to od razu cała złość mu na ciebie przeszła. Sam nie wierzę w to co mówię, ale on cię kocha.

Delikatnie uśmiecham się na jego słowa. Miło to było usłyszeć.

Szybko jednak uświadamiam sobie, że to nic nie zmienia. Póki tu jestem i ojciec nie zmądrzeje to nic się nie zmieni. '

- Myślisz, że tata pozwoli mi odejść?

- Nie ma szans - odpowiada szybko. - Ja jednak skoro już mam teraz pewność, że Harry cię nie skrzywdzi to z chęcią pomogę ci uciec.

Z radości go przytulam, wreszcie ktoś myśli logicznie. Tak się cieszę, że mam Petera.

Nasza czułość zostaje przerwana przez dzwonek komórki Petera, wyciąga ją z kieszeni i szybko spogląda na mnie.

- Masz ochotę pogadać z mężem - część mnie wyrywa się do tej rozmowy, ale czuję przed tym też tremę. Jak ja mu się wytłumaczę z tej głupoty, którą zrobiłam.

Nie zamierzam jednak tchóżyć i chwytam za ten telefon. Co ma być to będzie.

Odbieram połączenie i przykładam komórkę do ucha.

- Daj mi Verinę - rozkazuje starając się brzmieć władczo. Ja jednak znam go na tyle dobrze, że bez trudu poznaje jak bardzo jest zmęczony.

Pewnie zamiast o siebie dbać to już planuje zemstę.

- To ja - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić. Zwykła rozmowa telefoniczna, a ja czuję ogromny stres.

- Nic ci nie zrobili? - spodziewałam się, że pierwsze co zrobi to zacznie na mnie wrzeszczeć, a on po prostu pyta czy ze mną wszystko okej.

- Nie. Nie wiem też czy mi uwierzysz, ale bardzo bym chciała być teraz przy tobie - walczę ze sobą żeby się nie rozpłakać.

- Niestety jak zwykle zrobiłaś to na co miałaś ochotę i takie mamy tego skutki - spuszczam wzrok na podłogę. Wiem, że ma rację. Wkopałam się na własne życzenie.

- Robię wszystko by to odkręcić... - nie dokończam swojej wypowiedzieć, bo słyszę jak ktoś wchodzi do mojego pokoju.

Kurwa czemu się nie zamknęłam na klucz.

Liczę na waszą opinię.

Okrutny losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz