Prolog

216 23 1
                                    

"Kiedy noc zapada, a światło księżyca pada na opuszczone miejsca,

zjawy wychodzą na jaw i zaczynają snuć swe opowieści."

— Edgar Allan Poe, "Opowieści niesamowite"


13 lat wcześniej...

— Mamusiu, widziałam panią Turenzino! Chodźmy się przywitać!

Assunta zatrzymała się gwałtownie. Z grymasem gniewu odwróciła się do małej dziewczynki. Drepcząca za nią Lorina wpadła na matkę, brudząc jej wytworną suknię.

— Przestań wygadywać bzdury! — warknęła Assunta.

Stały na środku targowiska. Widok rodzica wrzeszczącego na dziecko w środku dnia nie był w Torrettcie czymś niespotykanym, toteż żaden z przechodniów nawet na nie nie spojrzał.

— Ale naprawdę ją widziałam.

Lorina patrzyła z niezrozumieniem na matkę.

— Nie przystoi kłamać. — Assunta szybkim ruchem złapała dziewczynkę za rękę i pociągnęła za sobą, ruszając przez tłum. — Szczególnie tak dobrze urodzonym damom, jak ty.

Dziewczynka mimo swojego młodego wieku, nie była zdziwiona ani rozeźlona słowami matki. Przez siedem lat swojego życia usłyszała tę kwestię co najmniej kilkadziesiąt razy i zdążyła się już do nich przyzwyczaić. Assunta Neri na każdym kroku podkreślała status i pieniądze, których ich rodzina już nie posiadała, a co było dla kobiety jedną z najważniejszych wartości.

— Ale ja nie kłamię — upierała się dalej Lori, pragnąc by matka w końcu jej zaczęła wierzyć.

— To niemożliwe — ucięła stanowczo.

Dziewczynka już otworzyła usta, by zaoponować, ale wtem pod targowisko podjechał wynajęty powóz. Wsiadły obie, choć Lorina najchętniej rzuciłaby się do zaprzęgniętej klaczy, pragnąc jedynie wsiąść na oklep i galopować daleko przed siebie, aż do zachodu słońca.

Zamiast tego usiadła teraz naprzeciwko matki. Czuła na sobie jej oceniające spojrzenie.

Ruszyły w stronę domu, a dziewczynkę coś ścisnęło w żołądku.

— Dlaczego niemożliwe? — zapytała nagle.

Assunta przez dłuższą chwile wyglądała przez okno i sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie usłyszała swojej córki. Po chwili jednak odwróciła głowę w jej stronę i odparła z pustym wzrokiem:

— Ponieważ pani Turenzino nie żyje. Zmarła przedwczoraj.


─── .☽. ───



Hej, przed Wami moje pierwsze prawdziwe dziecko ── "Ballada o skrzywdzeniu i ukojeniu".

Jest to powieść, nad którą pracuję już od prawie roku. Projekt, który całkowicie i bez reszty mnie pochłonął. Żyję w świecie tej historii już od dawna, a bohaterowie stali się moimi dziećmi. Mam nadzieję, że pokochacie ich wszystkich równie mocno, jak ja :)

R.

tiktok: niegodziwia
twitter: niegodziwia
yt: revelia

[Tekst może się zmieniać i być aktualizowany, gdybyż staram się na bieżąco ulepszać tę książkę, by móc przedstawiać Wam tę historię w jej najlepszej wersji.]

Ballada o skrzywdzeniu i ukojeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz