KYRELL
Wiedział, że ta dziewczyna wpakuje się w jakieś tarapaty. Po prostu czuł to w kościach.
Gdy Edoardo Pietro rozbił butelkę nad jej głową, Kyrell wiedział, że będzie musiał wkroczyć do akcji, a zarazem zdradzić swoją nieobecność.
Lorina nie miała pojęcia, że był wtedy pod jej domem, kiedy mała dziewczynka zapukała do jej drzwi.
Kyrell zdawał sobie sprawę z cieni, które za nim podążały. Dokładnie wiedział jacy i ilu wrogów przybyło za nim aż na Sycylię. Parszywe londyńskie szczury deptały mu po piętach, donosząc o wszystkim swojemu panu. Na szczęście w większości przypadków to Kyrell decydował o czym się dowiadywali, a co umykało ich oczom. Niestety były też takie momenty, kiedy nie miał wyboru, a konkretna wiadomość musiała zostać ujawniona opinii publicznej. Jedną z nich były ich zaślubiny.
Kyrell podejrzewał, że ktoś może próbować zakłócić spokój jego lub Loriny. Sam w sobie był zbyt trudnym celem, dlatego wiedział, że złowrogie spojrzenia skupią się na niej.
Patrzył jak Lorina otrzymuje wiadomość o śmierci Rosy, a następnie biegnie aż na polanę. Tak zasnęła, a on czuwał, skryty za pniami drzew.
Zapadł zmrok i dziewczyna w końcu ruszyła w drogę powrotną.
Dostrzegł Edoarda Pietro i jego brata Riccarda Pietro na długo przed Loriną.
Tak jak się spodziewał szli prosto z karczmy, potykając się o własne nogi. Kilka godzin wcześniej przypatrywał się im, siedzących na samym końcu sali. Dobrze znał dwójkę innych mężczyzn, którzy się do nich dosiedli. Kyrell miał ochotę skinąć głową swoim wrogom w geście powitania. Jednakowoż musiał pozostać w ukryciu.
Mężczyźni sprytnie chcieli wykorzystać rozpacz ojca, by ten wyładował swoją złość na dziewczynie, która była taka sama jak jego córka, ale nadal żyła. Myśleli, że Kyrell się nie zorientuje i będą w stanie go zaskoczyć. Wiedzieli, że Lorina stanie się teraz jego słabym punktem.
Kyrell jednak śmiał się pod nosem, widząc jak jego wrogowie wcielają plan w życie. Zawsze wiedział, gdzie zdecydują się postawić swój następny krok.
Dlatego teraz widząc jak bracia Pietro zmierzających w stronę Loriny, nie był ani trochę zdziwiony.
Ukrył się za drzewem i obserwował. Po zapadnięciu zmroku było mu jeszcze łatwiej wtopić się w przestrzeń. Ułatwiał mu to czarny strój z kapturem i chustą, którą zasłaniała całą dolną część jego twarzy tak, że widoczne były jedynie ciemne jak węgiel oczy.
Pierwszy raz Kyrell drgnął w chwili, gdy Edoardo Pietro rozbił butelkę nad głową Loriny. Drugiego razu nie było, bo kiedy drugi napastnik zamachnął się kijem, Kyrell wydobył samurajski miecz, skrócił patyk maksymalnie. W dłoni Pietra została jedynie kilkucentymetrowy trzon, wokół którego owinięte były jego palce. Gdyby Kyrell chybił, najprawdopodobniej pozbawiłby mężczyznę palców. Ale Kyrell nigdy się nie mylił.
Obaj pijani zastygli w chwilowym bezruchu.
Lorina spojrzała mu prosto w oczy i od razu wiedział, że go rozpoznała.
— Następnym razem jak spróbujesz ją uderzyć, stracisz nie tylko kij — powiedział Kyrell, przenosząc zimny wzrok na Riccarda Pietro.
Najwyraźniej to rozsierdziło mężczyznę bo zawarczał, niczym wściekły pies i wyjął z pochewki nóż o ostrym końcu.
— Riccardo — zaczął ojciec zmarłej dziewczynki, wodząc wzrokiem między małą bronią brata, a w pełni uzbrojonego Kyrella.
Mężczyźni patrzyli na miecz samurajski ze strachem, ale też z podziwem. Kyrell dokładnie znał to spojrzenie. Większość osób nie miała pojęcia co to za broń i skąd pochodzi. Pozostawało im jedynie patrzeć i szacować swoje szanse.
CZYTASZ
Ballada o skrzywdzeniu i ukojeniu
Romance1890, Wiktoriańska Anglia. Zjawy, mary senne, koszmary, duchy. Istoty pokroju upiorów towarzyszyła Lorinie Neri odkąd przyszła na świat. Mieszkańcy wioski szeptali między sobą, że jest obłąkana. Wiedźma, czarownica, pomiot szatana, krzyczeli za nią...