9. W swoim czasie

17 6 0
                                    

LORINA

Tej nocy Lorinę dręczyły okropne koszmary. Śniło jej się, że goni ją morderca bez twarzy. Później kazano jej patrzeć na śmierć niewinnych dzieci. Jak się później okazało, jednym z nich była ona sama.

Mimo że burza ustała i morze się uspokoiło, Lorina nie podzielała tego uczucia. Po rozmowie z Vesperą targały nią różne emocje. Jednak doszła do wniosku, że jedną z jej rad szczególnie powinna wziąć sobie do serca.

Musisz kontrolować swoje emocje.

Inaczej wszystko pójdzie na marne.

Lorina nawet nie wiedziała co dokładnie mogło pójść nie tak. I chyba to denerwowało ją najbardziej. Mimo swoich wahań i podłego nastroju ufała Vesperze. Wiedziała, że jeśli nie mogła jej wszystkiego teraz wyjawić to miała ku temu powód.

Przez natłok ostatnich wydarzeń, Lorina miała wrażenie jakby tkwiła pośrodku jednego wielkiego chaosu. Uzmysłowiła sobie kolejny raz, że nie tak wyobrażała sobie wyjście za mąż.

Pierwszym co zrobiła tego ranka, tuż po przebudzeniu, było potarcie obrączki na swoim palcu. Lśniła i była chłodna w dotyku. Wpatrywała się w nią, nie będąc nawet pewna co pragnęła zobaczyć w jej odbiciu. Obrączka była na swój sposób piękna, podobnie jak jej mąż. I znienawidziła tego kawałka złota równie mocno co Kyrella. Jednym ruchem zdjęła pierścień i bez większego namysłu wrzuciła do jednego z kufrów.

Ubrała się w prostą brązową sukienkę. Kiedy nie było obok niej matki, nie miał kto narzekać na jej wygląd i zmuszać ją do noszenia kosztownych falbaniastych strojów ze sztywnego materiału. Teraz mogła pozwolić sobie na większą swobodę. Przynajmniej dopóki była z dala od angielskiej śmietanki towarzyskiej.

Upięła włosy z tyłu głowy i wyszła na pokład.

— A jak po włosku będzie: ty złamany kutasie? — zapytał Vasco.

Siedział obok Vespery na schodkach. Krzesło naprzeciwko zajmowała Winnie. Kyrell stał przy relingu. Pod oczami miał wyraźne wory. Włosy były potargane, podobnie jak koszula. Brązowe spodnie opadły mu nisko na biodrach, a szelki zwisały luźno z tyłu.

Dziewczynę coś ścisnęło w piersi. Nie widziała go jeszcze w takim wydaniu. Zazwyczaj prezentował się nienagannie niczym żołnierz, który nie opuszczał służby. Teraz stał nieopodal i wyglądał zupełnie jak... człowiek?

Nie zapominaj kim on jest.

Natychmiast zesztywniała, odwracając spojrzenie od męża. Nie mogła patrzeć na niego. Odraza jaką czuła była tak przytłaczająca, że aż zakręciło jej się w głowie.

— Dzień dobry. — Z zamyślenia wyrwał ją głos Vasco. — Wyspałaś się?

Wszyscy prócz Kyrella konsumowali właśnie owsianki.

Członkowie Stowarzyszenia Straceńców jedzący pogodnie śniadanie razem z jej guwernantką było ostatnim, czego mogła się spodziewać tego poranka.

— Lorina miała wczoraj ciężki wieczór — odparła za nią Vespera.

Czuła w jej głosie rezerwę i wiedziała, że było to częścią gry.

Dziewczyna już miała odpowiedzieć, gdy nagle Vasco wyciągnął w jej stronę butelkę.

— Rumu?

— Rzadko piję alkohol. Wolałabym herbatę.

— Obawiam się, że nie mamy tutaj takich rarytasów jak herbata.

Ballada o skrzywdzeniu i ukojeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz