7. Na głębokie wody

37 7 0
                                    

LORINA

Nieważne jak wielką urazą Lorina by nie pałała do matki i całej tej sytuacji, musiała przyznać, że Assunta postarała się o piękną suknię ślubną. Wygląd panny młodej musiał wpisywać się w trendy i odzwierciedlać konwencje społeczne.

Dziewczyna uniosła nieco materiał, by nie pobrudzić kreacji. Długa do samej ziemi, śnieżnobiała suknia była skromna, ale jednocześnie elegancka i szykowna, ozdobiona satynowymi wstążeczkami i delikatną koronką. Dekolt był wysoki i drapał Lori w szyję. Ciemne włosy miała upięte z tyłu. Przez to że fale były gęste i niesforne, kilka kosmyków wysunęło się spod spinek i opadło na czoło. Głównymi ozdobami były perły, które miała także jej matka w dniu ślubu. Dlatego Assunta nalegała by i Lorina je przywdziała.

Wełniany welon sprawiał, że dziewczyna ledwo mogła oddychać. Gdyby to od niej zależało, nie założyłaby na głowę nic poza wiankiem splecionym tak, jak uczyła ją babcia.

Założyła białe rękawiczki, a w dłoniach trzymała bukiet lilii.

Assunta towarzyszyła jej w drodze, aż do drzwi wejściowych kapliczki, tak jakby bała się, że w ostatniej chwili jej córka się rozmyśli i ucieknie sprzed ołtarza.

Lorina jednak myślała rozsądnie. Nie było sensu szkodzić sobie w już i tak podłej sytuacji. Intuicja podpowiadała zdać się na Vesperę.

Wyjdziesz za mąż za jednego z nich. Dzięki temu w bezpieczny sposób uciekniemy do Anglii.

W jej umyśle echem odbijały się słowa guwernantki.

Przywdziała na twarz lekki uśmiech i wysiadła z powozu.

Niebo było zachmurzone, jakby odzwierciedlało jej nastrój.

Drzwi od kaplicy były otwarte. Przy ołtarzu stał kapłan, którego Lorina nigdy wcześniej nie widziała. Uśmiechał się uprzejmie, splatając przed sobą dłonie. Obok niego czekało dwóch mężczyzn.

Kyrell Ravencroft wyglądał jak anioł śmierci. Jego czarno-białe oblicze pochłaniało całą przestrzeń wokół niego. Czarny garnitur leżał na nim, jakby był szyty na miarę z najlepszego materiału. I zapewne tak było. Prezentował się nienagannie. Kamizelka i biała koszula dodawały całemu strojowi elegancji. Złoty łańcuszek od zegarka lśnił, odbijając światło. Nieco rozwiane jasne włosy aksamitne okalały jego bladą twarz. Wyglądał jak piękny mężczyzna, czekający na swoją wybrankę serca. Nie jak złoczyńca i koszmar w jednym. Emanował mocą. Lorina widziała w nim cząstkę człowieka, który wczoraj pod osłoną kaptura zranił dwóch mężczyzn, którzy usiłowali ją skrzywdzić. A ona była tak zajęta dąsaniem się, że nawet mu nie podziękowała. Zacisnęła usta w wąską linię.

Ponownie na niego spojrzała i przyszło jej na myśl, że wyglądał jak anioł, będący jednocześnie władcą krainy umarłych.

Gdyby miała wyobrazić sobie zło ubrane w najznamienitsze szaty, miałaby przed oczami Kyrella Ravencrofta w dniu ich ślubu.

Lorina zdała sobie sprawę z ironii losu. Diabeł czekał na nią przy ołtarzu, tuż obok księdza, by przysiąc przed Bogiem. W dodatku biorąc za żonę kobietę, którą potępiali święci, a raczej ci, którzy w nich wierzyli.

Przeniosła wzrok na stojącego z nim ramię w ramię mężczyzny, równie dostojnie ubranego co Kyrell. Jego towarzysz był starszy i bardziej muskularny, nadal wysoki, ale nieco niższy niż pan młody. Lorina dałaby mu nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Ze zdumieniem zlustrowała jego fryzurę. Miał brązowe włosy, krótko przystrzyżone na bokach. Góra była dłuższa i niezbale związana w wysoką kitkę, z której wychodziły pasma zakręcone w każde możliwe kierunki świata. Wokół twarzy opadało mu kilka małych warkoczyków ozdobionych koralikami i przeplecionych na zmianę z kolorowymi sznureczkami. Brodę miał nieco dłuższą, ale idealnie przystrzyżoną. Wszystkie te elementy z jednej strony dodawały mu dzikiego wyglądu, z drugiej jednak uroku. Wyglądał bardziej jak król piratów, aniżeli arystokrata.

Ballada o skrzywdzeniu i ukojeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz