two

1.4K 103 47
                                    

Knuckles otworzył lekko oczy, by natychmiast je zamknąć, gdy jego źrenice zostały zaatakowane białym światłem. Erwin warknął cicho. Kto wymyślił, by w szpitalach było tak jaskrawe oświetlenie?

Od jego prawej ręki rozciągało się przyjemne uczucie relaksu i ciepła. Mruknął cicho, skupiając się na miłym doznaniu. Ponowił próbę uchylenia powiek, tym razem skutecznie. Uniósł delikatnie głowę, rozglądając się po pomieszczeniu. Wydawało mu się, że jest sam. Westchnął cicho i mimowoli zerknął na drugą stronę łóżka.

Odruchowo odskoczył na parę centymetrów, zauważając, że nie dość, że ma gościa, to jeszcze ktoś ułożył ich w jednej sali, z dwoma przylegającymi do siebie łóżkami. Jednak w sekundzie, w której odsunął się od bezwładnego ciała Montanhy, wrzasnął i z powrotem dosunął się do jego ramienia. Ból, gdy byli oddzieleni, był nie do zniesienia. Natomiast dotyk łagodził wszelkie dolegliwości, a nawet powodował przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie ich skóra się stykała.

Rozmyślania Erwina na temat tego, że to musi być jakiś chory żart, przerwało głośne kaszlnięcie. Złotooki spojrzał na towarzysza, który najwidoczniej się obudził przez jego krzyk. Albo ból. Gregory wyglądał nadal na zaspanego i niezbyt rozumiejącego gdzie się znajduje. Gdy zamglone, czekoladowe oczy wyostrzyły się i padły na siwowłosego, ich właściciel automatycznie się spiął. Próba odsunięcia się została uniemożliwiona przez mocno zaciśniętą dłoń siwowłosego na jego własnej ręce.

— Co ty tu kurwa robisz?! — pisnął zachrypniętym głosem, powodując dziwne załamanie głosu. — Wypierdalaj do siebie — dodał, odchrząkując.

— Tu się obudziłem — burknął niechętnie młodszy, podając policjantowi butelkę wody, wpierw samemu biorąc kilka łyków. — I radzę ci siedzieć na miejscu — mruknął, luzując uścisk, lecz nadal trzymając dłoń na ramieniu wyższego.

— Dlaczego niby — prychnął szatyn, wyrywając się. Szybko tego pożałował i z stłumionym skowytem prędko objął Erwina, który jęknął z bólu. — Okej, jednak rozumiem.

— Mnie zastanawia, co było w tej fiolce, że tak nas porobiła — wymamrotał Knuckles. Brązowooki warknął coś pod nosem, widząc że rozlał wodę, by po chwili się jej napić. Jego gardło również przypominało Saharę.

— Co się właściwie odjebało? — dopytał zaciekawiony Montanha, odkładając butelkę na stoliczek.

— Też byśmy chcieli to wiedzieć. — Obcy głos lekko przestraszył mężczyzn, którzy znacząco drgnęli.

Gregory, który niezręcznie przytulał siwowłosego natychmiast go puścił, powodując, że teraz stykali się jedynie ramionami. Alex Andrews stał ze zmarszczonymi brwiami w progu. Tuż za nim wychylał się Xander i znajomy medyk — Lubella. Blondyn wszedł do środka, a za nim pozostała dwójka, po czym zasiadł na krzesełku obok połączonego łóżka. Samuel natomiast zaczął sprawdzać kroplówkę Montanhy, jak i informacje z maszyn, do których był podpięty. Erwin natomiast był kompletnie wolny od medycznych urządzeń.

— Panie Knuckles, proszę opowiedzieć, co się wydarzyło w sali przesłuchań gdy sierżant Wayne was opuścił. Bodycam oficera Montanhy został wyłączony, a kamery zza lustra weneckiego też nic nie nagrały — mruknął szef policji, zerkając na niebieskowłosego, który najwidoczniej nie dopilnował, by włączyć nagrywanie.

— Panie Alexie, ale na co te formalności? — Erwin rozłożył się wygodniej. — To twoi funkcjonariusze, nie raz słyszałem jak Grzegorz mówi do ciebie "Blondi" czy "cukiereczku" — prychnął rozbawiony. — A i my się znamy.

— Oczywiście panie Erwinie — rzekł uprzejmie Andrews. — Ale proszę zacząć zeznawać.

— Oezu... Więc chciałem Grzechowi pokazać tę fiolkę z Humana, bo myślałem, że nie jest sześćdziesioną. Wiem, głupie założenie, ale to dlatego wyłączył bodycama. Pokazałem mu ją, ale ten chuj tę butelkę sobie zabrał i mówi, że nie odda, a ja mówię, że jest kurwą jebaną, właśnie, GMTKJ, ale to wiadome.

Soulmate Potion (Morwin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz