three

1.4K 98 43
                                        

Już po pierwszych paru godzinach, jasne było że wzajemne nie pozabijanie będzie wyzwaniem. Obaj zgodnie uznali, że najlepiej będzie jeśli to Gregory wprowadzi się do mieszkania młodszego. Montanha i tak mało przebywał w swojej niewielkiej klitce, a tak to miał szansę pożyć chwilę w luksusowym apartamencie na najwyższym piętrze z widokiem na miasto. Erwin natomiast nie musiał się pakować czy żegnać ze swoim mieszkaniem, do którego przywykł, co również było dla niego pozytywną nowiną.

Alex zapewnił ich, że napisał maila do jakiegoś znajomego z Pentagonu, który w zamian miał przyjechać za miesiąc wraz z grupą naukowców i chemików, którzy może byliby w stanie pomóc. Nie chcieli zbytnio ingerować z Humane Labs'em, gdzie dowództwo prowadził Equilibrium, w obawie, że może zemścić się na Erwinie za wtargnięcie do jego placówki. W takim razie, byli skazani na wspólne towarzystwo przez co najmniej miesiąc.

Z tego powodu, ustalili kilka kluczowych zasad. Dla formalności, Gregory zapisał je na kartce. Dość długo dyskutowali, by nie pominąć czegoś ważnego. Znudzony Erwin zaczął walkę o ołówek, którą wygrał, i dopisał kilka własnych komentarzy.

— Czuję, że będzie ciężko — mruknął Gregory, patrząc jak młodszy zawzięcie dopisuje własne "poprawki"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Czuję, że będzie ciężko — mruknął Gregory, patrząc jak młodszy zawzięcie dopisuje własne "poprawki". — Źle napisałeś moje nazwisko. Co ty tam bazgrzesz... Co? Jaki "zjeb"?! Ja cię pięknie po imieniu zapisałem...

— Kto pytał Grzegorz — ziewnął Knuckles, czując ogarniające go zmęczenie. — Chcę iść spać. Mam nadzieję, że masz podobnie rozjebany zegar biologiczny, co ja.

— Zależy — odparł szatyn. — Zależy jak przypiszą mi na zmiany. Czasem się spóźniam, przez co nadrabiam nadgodziny... przez co ogólnie siedzę dłużej niż muszę, chociaż nie przeszkadza mi to.

— Później to ogarniemy. Z trzynastą zasadą proszę się nie kłócić. A teraz chodź — burknął, ciągnąc brązowookiego za sobą.

O dziwo poszło całkiem sprawnie i bez kłótni o każdy drobiazg, wbrew obawom Montanhy. Zgodnie z zasadami byli odwróceni do siebie plecami. Mimo że Gregory nie miał z tym większego problemu, to szanował granice Erwina. Kilka minut później obaj leżeli na dużym łóżku Knucklesa, maksymalnie oddaleni od siebie, lekko stykając się palcami.

— Twój nadgarstek się zregenerował? — szepnął ciekawsko policjant.

— Ta — mruknął sennie złotooki. — Trzymałeś go dużo i chyba to jakoś spowodowało przyspieszone leczenie. Chociaż moja krew też posiada właściwości lecznicze, więc nigdy specjalnie długo nie zajmuje mi dojście do siebie.

— Twoja krew ma co? — zdziwił się starszy.

— Później, kurwa. Dobranoc — warknął niższy.

Szatyn westchnął cicho, lecz posłusznie przymknął oczy. Zaczął zastanawiać się nad dziwną regeneracją, swoją i Erwina. Jako "terminator", sam sporo przeżył i prędko wracał do zdrowia, nawet po dużej ilości obrażeń. Tym bardziej zdziwiło go dwadzieścia godzin przespanych w szpitalu. To nie mogło być zwykłe odwodnienie. Skoro Knuckles twierdził, że ma jakąś specjalną krew, to może poprzez dziwne połączenie wytworzone tajemniczym płynem ich ewentualne "moce" się połączyły? Chociaż to jedynie rodzi więcej pytań. Chyba musi być inne, łatwiejsze wytłumaczenie.

Soulmate Potion (Morwin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz