nine

1.2K 88 42
                                    

Montanha uchylił powieki z trudem, czując, jak bardzo mu ciążyły. Wymamrotał coś i zakopał twarz w poduszce. "Poduszka" tylko cicho westchnęła, pozwalając starszemu na poranne przytulanie się. Knuckles, tak jak wczorajszej nocy, zaczął przeczesywać włosy szatyna, które opadały na opalone czoło właściciela.

— No i na chuj tyle chlałeś... — Erwin bardziej stwierdził niż zapytał. Gregory jedynie jęknął boleśnie w odpowiedzi. — No debil. A i tak wiem, że za kilka tygodni, gdy znów będzie okazja do najebania się, to skorzystasz z tego. Alkoholik pierdolony. Ale przynajmniej mamy potwierdzenie, że jeśli jeden z nas jest nietrzeźwy, to nie ma to fizycznego efektu na drugą osobę.

— Ale ból ma — wymamrotał cichutko brązowooki.

— Co?

— Mniej boli, gdy mnie dotykasz — sprecyzował, jeszcze bardziej wciskając twarz w ciało młodszego.

Siwowłosy prychnął rozbawiony, lecz pozwolił wyższemu na "kurację" w owy sposób. Powstrzymał się od westchnienia, gdy pisał do Carbonary, że dziś będzie zajęty "prywatnymi sprawami". Kasyno może poczekać, prawda?

Po dwóch godzinach, Erwin siłą wyciągnął Gregorego z łóżka, argumentując, że go "zaraz pojebie od siedzenia na dupie w bezruchu". W takich momentach zaczynał wierzyć przyjaciołom, którzy naciskali na to, że ma ADHD.

— To się leczy — mamrotał Montanha, niechętnie idąc za młodszym do kuchni. — Dostajesz diagnozę, leki i inne takie, a nie udajesz, że problemu nie ma.

— Odezwał się ekspert w zdrowiu psychicznym — prychnął złotooki.

— Gdzieś czytałem, że nieleczone ADHD może później powodować inne choroby, na przykład depresję. — Szatyn nie przyznałby się, że zainteresował się tematem z troski o siwowłosego. — Nie chcę drugiego Capeli.

— A ja nie chcę alkoholika — mruknął Erwin, parząc kawę. — I co z tego że nie chcę, jak i tak zostałem na niego skazany.

— Erwin ostro o Sanie — wymamrotał starszy. — Trochę przesadzasz, nie sądzisz?

— Wiesz, że o tobie mówię, zjebie.

— Piję rzadko, a jak już to z umiarem! — oburzył się Montanha. — A tak poza tym, to podasz mi tę kawę, czy będziesz tak stać? — dodał spokojniej.

Knuckles westchnął i podał policjantowi kubek z gorącą kawą. Gregory uśmiechnął się wdzięcznie i upił łyk napoju.

— Chlanie które powoduje utratę pamięci, to nie jest picie z umiarem. — Erwin skrzyżował ręce na piersi.

— Oj tam, wczoraj się nie liczy... A poza tym, wszystko pamiętam!

— Wszystko? — Siwowłosy uniósł brew. Montanha ułożył ręce na jego talii i przyciągnął go bliżej.

— Wszystko — mruknął, pochylając się nad młodszym.

Zastygli tak, bardzo blisko siebie. Wpatrywali się w swoje oczy, próbując odgadnąć myśli drugiego. Gdy Gregory bardzo wymownie wlepił wzrok w wąskie usta Erwina, złotooki przymknął powieki, gotowy na dokończenie wczorajszego prywatnego spektaklu.

Stłumił ostrzegawcze myśli, który stopowały go przed zrobieniem jakiegokolwiek ruchu przez ostatnie miesiące. Pozwolił sobie zatopić się w miękkich wargach partnera. Czuł się tak błogo, tak dobrze. Idealnie, lepiej, niż najśmielsze wyobrażenie. Jakby byli stworzeni do całowania siebie nawzajem.

Erwin poczuł jak Montanha wplata rękę w jego włosy i zaciska dłoń na siwych końcówkach. Silne ramiona szatyna trzymały go blisko, jakby martwił się, że Knuckles zaraz się odsunie. Złotooki natomiast nawet o tym nie myślał. Właściwie to o niczym nie myślał. Był jedynie w stanie skupić się na gorącym dotyku.

Soulmate Potion (Morwin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz