ten

1.3K 86 23
                                    

— Ja pierdolę — jęknął Gregory, wychodząc z komendy na wciąż drżących nogach.

— A nie mó-kurwa-wiłem? — warknął Erwin, podtrzymując się starszego.

Obaj nie mieli siły na cokolwiek, a jazda samochodem w takim stanie byłaby dość niebezpieczna, więc mimo niechęci Erwina, mężczyźni zamówili taksówkę. Przez całą drogę się nie odzywali. Wpakowali się do windy i ledwo dotarli do mieszkania.

Będąc już w środku, Erwin opadł bez grama energii na kanapę, ciągnąc za sobą starszego. Montanha poprawił swoją pozycję, wtulając się w klatkę piersiową złotookiego. Knuckles odruchowo wplótł dłoń w brązowe kosmyki: jak odkryli niedawno, przeczesywanie ich dawało im obu ulgę. Właściwie, tak jak jakakolwiek bliskość cielesna. Może i byli w beznadziejnych nastrojach, ale to nie oznaczało, że będą się unikać. Zresztą, i tak nie mieli wyboru.

Naukowcy z Pentagonu nie byli złymi ludźmi; Gregory o tym wiedział. Rozumiał, że musieli jakoś ich zbadać, by móc jakkolwiek pomóc, tak jak lekarz musi zbadać pacjenta nim wystawi diagnozę. Mimo to, musiał przyznać, że owe eksperymenty były wyjątkowo nieprzyjemne. Najgorsze było wielokrotne zaprzestawanie dotyku i mierzenie bólu. Przez to nawet pół godziny później nadal trzymały ich drgawki.

Montanha wyczuł jak ciało Erwina ponownie drży, lecz w nieco inny sposób niż dotychczas. Bardziej nieregularnie, lecz dość subtelnie. Gregory przekrzywiło głowę tak, że mógł spojrzeć na twarz Knucklesa. Zdziwił się, gdy dostrzegł, że złote oczy były przykryte silnie zaciśniętymi powiekami.

— Co się dzieje? — Szatyn zapytał wyjątkowo łagodnie, kładąc dłoń na bladym policzku i delikatnie go pocierając.

— Kurwa — wymamrotał Erwin, przecierając twarz. — To przez te jebane testy. Nie lubię tego.

— Chcesz o tym porozmawiać? — bąknął Gregory.

Nie był dobry w pocieszaniu ani w terapeutycznych gadkach, lecz miał nadzieję, że chociaż bliskością i rozmową będzie w stanie pomóc chłopakowi. Knuckles uchylił powieki i rzucił starszemu obojętne spojrzenie z nutą smutku.

— Nie wiem — westchnął siwowłosy, pozwalając się przytulić. — W sumie nie ma co gadać. Gdy byłem mały poddano mnie serią eksperymentów z powodu moich włosów, oczu i innych "wad genetycznych". Tylko geniusze zapisali mnie do jakiegoś pierdolniętego pseudo-lekarza, przez co siedmioletni ja został lekko straumatyzowany.

— Och. — Montanha nie spodziewał się czegoś takiego. — Przepraszam, że cię przymusiłem do tego — dodał, czując, że jego reakcja była trochę niewystarczająca.

— To nic takiego. Nie ma to na mnie wpływu... zazwyczaj. Jebać, nie chcę o tym pamiętać. Przynajmniej teraz jest to za nami — mruknął Knuckles. — Trzeba tylko czekać na odpowiedź i rozwiązanie.

Gregory patrzył na niego niepewnie, przytakując. Wiedział (wręcz za dobrze) jak to jest mieć PTSD, lecz nie był pewien w jakim stopniu dzieciństwo Erwina miało na niego efekt. W końcu każdy funkcjonuje inaczej, a skutki choroby mogą zostać zmniejszone na różne sposoby.

— Jest okej. Serio — mruknął złotooki, gdy zauważył nieprzekonany wzrok szatyna na sobie.

Siwowłosy przeniósł ręce na kark starszego, przyciągając go bliżej. Musnął usta starszego, udowadniając, że nie chce dłużej myśleć o przeszłości. Wolał skupić się na teraźniejszości. Gregory oddał pocałunek, chcąc pomóc odgonić nieprzyjemne wspomnienia. Usłyszał ciche westchnienie wydobywające się z ust niższego, po czym poczuł rękę zaciskającą się na jego włosach, powodując, że ich usta ponownie się spotkały w namiętniejszym pocałunku.

Soulmate Potion (Morwin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz