Prolog

362 16 2
                                    

-Halo?-usłyszałam głos Manu w telefonie.-Winter?

-Hej Manu.-zaczęłam.-Mam sprawę.

-Słucham, w czym mogę pomóc?-zapytał próbując udawać głos jakiegoś lokaja co swoją drogą było zabawne, przez co oboje po chwili zaczęliśmy się śmiać.

-Jestem w Shorehaven.-wypaliłam szybko z lekka ekstrakcja w głosie

-Nie gadaj!- zrobił krótka przerwę, aby chyba przetworzyć moje słowa.-Ale jak to? Poppy wie? Gdzie się zatrzymałaś? Na jak długo?-zawalił mnie lawiną pytań.

-Spokojnie Manu. Nie, Poppy nie wie i proszę nie mów jej. Przyjedź proszę po mnie na lotnisko, a ci wszystko opowiem.

***

Takim sposobem 20 minut później siedziałam już obok brata Poppy w jego aucie i odpowiadałam po kolei na jego wszystkie pytania.

-Jesteśmy!-powiedział entuzjastyczne mężczyzna.

Szybko wybiegłam z auta i wleciałam jak opętana do domu Tetanui. Usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki zza, lecz oprócz widzieć ją zobaczyłam siedem par oczu skierowanych na mnie. Poczułam się strasznie głupio, co zniknęło tak szybko, a nawet szybciej niż się pojawiło. Bo usłyszałam pisk dziewczyny, spojrzałam na lewo od kanapy gdzie każdy siedział, zza framug drzwi od łazienki wystawała głowa Poppy.

-Winter!!-krzyknęła i biegiem ruszyła w moją stronę.

-Poppy!!-krzyknęłam w tym samym momencie co dziewczyna i natychmiastowo biegiem ruszyłam w jej stronę.

Dziewczyna wskoczyła na mnie z taką siłą, że poleciałam na plecy. Leżałyśmy tak dobre kilka minut przytulając się najmocniej jak to było możliwe. Gdy w końcu dziewczyna odkleiła się od mojej klatki piersiowej i pomogła mi wstać poczułam kilka par oczu wpatrujące się w nas. Wielki ból w tyle głowy odwrócił moją uwagę od najprawdopodobniej znajomych dziewczyny. Chwytając się za tył głowy przeszłam kilka kroków, a Poppy natychmiast podeszła do mnie i zaprowadziła mnie do wyspy kuchennej. Za jej pomocą usiadłam na wysokim stołku przy blacie, a dziewczyna ruszyła w stronę lodówki. Po chwili podszedł do mnie jakiś wysoki chłopak z różowymi włosami i niższa od niego szatynka z zielonymi pasemkami.

-Hej wszystko dobrze?-zapytał chłopak.

-Tak lepiej.-poczułam zimny okład w okolicach bolącego miejsca, który najprawdopodobniej przykładała mi przyjaciółka.

-Tak w ogóle jestem Bax. Baxter.-przedstawił się wystawiając do mnie rękę.

-Winter.-chwyciłam jego dłoń patrząc mu w oczy, które były hipnotyzujące. Nigdy się tak nie czułam, nie mogłam oderwać wzroku od jego niebieskich tęczówek. Kątem oka zauważyłam jedynie jak wokół nas zbiera się cała grupka.

-O ironio.-powiedział prześmiewczo blondyn, który wyglądał jakoś dziwacznie z samej twarzy, a jego włosy i ułożenie ich to jeden wielki dramat.

-Summer.-spojrzałam na dziewczyna obok Baxtera. „O ironio" te słowa nabrały sensu, gdy zobaczyłam jak dziewczyna wpatruje się w nadal splecione ręce moje i chłopaka.

Coś czuję, że to nie będzie nudne lato.

Perfect SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz