5. Nie wiadomo czy nie udaje

162 14 2
                                    

LOKI

- Ile to jeszcze potrwa? Dzień? Dwa? Kolejny tydzień? Może miesiąc?! - Usłyszałem wzburzony głos, który odbijał się echem w mojej głowie powodując tępy ból. - To nie miało trwać tak długo! On nie może tu być i dobrze o tym wiesz!

- Tony... - Tym razem spokojniejszy głos starał się opanować wzburzenie rozmówcy.

Poznałbym ten głos wszędzie. Thor. Thor był tutaj. Znalazł mnie. Czy znów byliśmy w domu? W Asgardzie? Wszystko zacznie się od nowa? Dalsze tortury i pogarda? Bałem się tam wracać. Moja nieobecność na pewno nie pozostała niezauważona. Nie byłem gotowy ponieść konsekwencji swojej ucieczki, kolejnego podłego występku w moim życiu.

Nie.

Nie mogliśmy być w Asgardzie, bo tam nie byłoby Midgardczyka. Więc strażnicy jeszcze mnie nie znaleźli? A może Thor ich odwołał? Miał w ogóle taką władzę?

- Nie wiem jak dałem się namówić, aby został pod moim dachem! Fury toczy pianę z pyska, przetrząsa całe miasto i tylko jakaś magiczna siła trzyma go z dala od Wieży! Może jak na ironię uważa, że to ostatnie miejsce, gdzie ukrywałby się morderca?!

Chciałem otworzyć oczy, lecz nie miałem siły nawet drgnąć powieką. Nie miałem władzy nad własnym ciałem, nie słuchało się mnie.  Tak samo żadne słowo czy pomruk nie opuściło moich ust pomimo rozpaczliwych prób. Nie spałem. Byłem przytomny, ale jaką stanowiło to różnicę? Leżałem niczym martwy posąg. Mogłem tylko słuchać. Dlaczego jeszcze walczyłem? Dlaczego tak rozpaczliwie trzymałem się życia? Było nic nie warte, łatwiej byłoby pogodzić się z losem, odpuścić.

- Tony... - Po raz kolejny Thor spróbował zabrać głos, co w końcu mu się udało. - Nawet nie wiesz jak wielką masz moją wdzięczność. Mój brat...

- Słyszę to codziennie... - westchnął Stark nie zamierzając dalej kontynuować tej wymiany zdań. - Nie ważne, muszę zająć się robotą, więc jeśli mógłbyś...

- Jeśli Loki się obudzi... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.

- Ty dowiesz się jako pierwszy - zapewnił go.

Po tym nastąpiła dłuższa chwila ciszy. Następnie odgłosy kroków sugerowały, że jeden z nich, konkretnie Thor opuścił to pomieszczenie. Znając go zrobił to dość niechętnie. Nie powinno mnie tu w ogóle być. Co robiłem u Starka? I dlaczego jeszcze mnie nie wydał? Co z tego miał? To wszystko było nielogiczne. Starałem się odnaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie lub motyw jakim się kierował trzymając mnie tutaj.

Przez kolejne minuty dochodziły do mnie odgłosy majsterkowania przerywane od czasu do czasu brzdękiem szkła. Całe pomieszczenie ogarnęła ciężka muzyka. Jak można było słuchać czegoś takiego i to tak głośno? Bolały od tego uszy. Midgardczycy byli dziwni. Byłem zmęczony stanem w jakim się znajdowałem. Zawieszony na pograniczu snu i jawy. Kiedy wydawało mi się, że minęły całe wieki, muzyka ucichła. Odgłos kroków stawał się coraz wyraźniejszy. Ktoś się zbliżał.

- Mogłabyś w końcu wstać, śpiąca królewno - powiedział mężczyzna, a materac na którym leżałem ugiął się pod ciężarem jego ciała, kiedy usiadł na brzegu łóżka. - Dziwnie jest codziennie cię oglądać. Czasem wydaje mi się, że tylko udajesz, że to część twojego kolejnego chorego planu podbicia tej planety.

Poczułem dotyk szorstkich i  zmęczonych pracą opuszek palców na swojej twarzy. Po chwili odcięto mi dopływ powietrza. Było to niemniej  niespodziewane. Zacząłem się dusić, kiedy zatkał mi nos, ale i w takiej chwili ciało nie zamierzało podjąć walki o własne życie.

- Tony?! Co ty wyprawiasz?! - usłyszałem zaskoczenie w głosie ludzkiej formy Hulka, który prawdopodobnie szybko przemierzył dzielące nas metry, aby znaleźć się przy przyjacielu i powstrzymać go od zamierzonego planu.

- To próba... Nie wiadomo czy nie udaje - odparł na swoją obronę Iron Man, od razu cofając swoją dłoń. - Nie zamierzałem go zabić, oczywiście. Za dużo zachodu z nim było, aby pozwolić mu uciec na zawsze.

- Mógłbyś nie podduszać mojego pacjenta, jeśli zależy ci na jego szybkim powrocie do zdrowia, aby niezwłocznie opuścił to miejsce - powiedział rzeczowo Bruce.

Zgonił Starka z zajmowanego miejsca i zaczął przeprowadzać rutynowe czynności. Dzięki jego codziennej pracy nie bolało mnie aż tak bardzo ciało, a jeśli wierzyć jego słowom, wszystkie rany zdążyły się zagoić i nie było po nich śladu. Nie wierzyłem ani trochę w te słowa. Tylko dlaczego nie mogłem otworzyć oczu ani wstać? Zaczęło stawać się to coraz bardziej irytujące.

Po kilku minutach i podłączeniu czegoś, co określił mianem kroplówki, doktorek wyszedł. Znów zostałem sam ze Starkiem, ale tym razem zrezygnował z jakichkolwiek prób przyłapania mnie na kłamstwie. Nie mogłem nacieszyć się błogą ciszą, gdyż pracownie po raz kolejny zalała głośna muzyka, której miałem szczerze dość. Jak można było wytrzymać w takim hałasie? Pragnąłem wstać już tylko po to, aby móc wyciszyć to. Najgorszy był fakt, że Anthony praktycznie w ogóle nie opuszczał tego miejsca. Czasem robił sobie przerwy, ale nie było to na długo. Zacząłem postrzegać to jako rodzaj kolejnej kary, jaka na mnie spadła.

__________

25.10.23

Dziękuję za gwiazdki/komentarze

All of me - FrostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz