Rozdział 3

258 16 0
                                    




Równo o szóstej zero, zero obudził mnie dźwięk budzika. Jest to chyba jedna z najbardziej irytujących melodii na całej kuli ziemskiej.

Zrzuciłam z siebie pościel i wstając przeciągnęłam się niedbale, a następnie poczłapałam do łazienki. Gorąca woda płynąca z deszczownicy była dla mnie zbawienna po kolejnej nieprzespanej nocy. Jednak nie mogłam się nią długo rozkoszować. Musiałam przygotować się do wyjazdu. Małą walizkę z rzeczami spakowałam już wczoraj, dziś została mi jedynie podręczna torba i dokumenty, które nadal leżały na kuchennym stole.

Ubierając bieliznę mimowolnie spojrzałam w kont na śpiącą Arię.

Kurwa! Aria!

-Jasne cholera! Zapomniałam! -warknęłam w przestrzeń i pośpiesznie złapałam moje wczorajsze ubrania, aby wygrzebać z tylnej kieszeni karteczkę od Isabelli.

Wymięty papier na szczęście nie utrudnił mi rozpoznania numeru i już po chwili stałam w półnegliżu z telefonem przyciśniętym do ucha modląc się aby odebrała. Była moją jedyną nadzieją.

-Kto mówi? -jej zaspany głos rozbrzmiał po drugiej stronie słuchawki.

-Hej. -rzuciłam lekko zażenowana. -To ja Audrey.

-Coś się stało? -zapytała rozbudzając się.

Westchnęłam ciężko i spojrzałam kolejny raz na Arię.

-I tak i nie. -powiedziałam już mocno zażenowana, że muszę prosić o pomoc. -Za niecałą godzinę wyjeżdżam i nie mam z kim zostawić mojego psa. Czy mogłabyś na przykład zajrzeć do niej i nakarmić jak mnie nie będzie, albo...

-Audrey, daj spokój. -przerwała mi. -Za pół godziny podjadę do ciebie i wezmę ją do siebie. Naszykuj dla niej tylko karmę i sobie poradzę.

-Jasne, ale to nie będzie problem? -wolałam się upewnić niż nadszarpywać nową relację z jedyną kobietą, która w miarę przypadła mi do gustu w całym moim życiu.

-Żaden problem. Będę za pół godziny. -rozłączyła się.

Chciałam do niej znów zadzwonić, aby przekazać jej mój adres, ale po chwili uświadomiłam sobie, że skoro wiedziała jak się nazywam to zdobycie mojego adresu nie było ogromnym wyczynem. Muszę ją zapytać kiedyś czy wie też jaki mam numer buta.

Postanowiłam, jednak zrobić tak jak prosiła i po szybkim ubraniu się spakowałam do osobnej torby worek z karmą Arii.

Tak jak mówiła. Po równo trzydziestu minutach zauważyłam obce auto pod domem i wysiadającą z niego Isabelle. Wyszłam z domu i podałam jej szybko torbę rzucając krótką instrukcje jak zając się moją ogromną kulką futra.

-Spokojnie. Damy sobie radę. Już nie raz zajmowałam się psiakami. Aria akurat będzie miała towarzystwo, bo kolega przywiózł mi swojego labradora kilka dni temu. -wyjaśniła, a ja uśmiechnęłam się do niej lekko.

Chciałabym z nią jeszcze porozmawiać, ale tuż obok nas zatrzymała się czarna mazda, a na miejscu pasażera zauważyłam Logana.

Złapałam w dłoń walizkę i poprawiłam torbę na ramieniu.

-Jestem twoja dłużniczą. -powiedziałam w jej kierunku wsadzając do bagażnika moje rzeczy tuz obok dwóch czarnych walizek, które na tle mojej jaskrawo czerwonej wydawały się okropnie smętne.

Isabella pomachała mi tylko w odpowiedzi dając znać żebym już jechała i najpewniej skończyła jej marudzić.

-Jak się spało piękna? -zapytał Wilson, gdy tylko zajęłam miejsce na tylnej kanapie.

W świecie zbrodniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz