Rozdział 31

133 10 0
                                    




-Nie wiem. –wyznał cicho, kręcąc głową na boki. –Prezydent czeka na nas w samolocie i lecimy do jakiejś tajnej bazy wojskowej. Podobno mają tam niezły burdel.

Umilkłam. Przetwarzałam w myślach słowa Wilsona. Rzadko, kiedy byliśmy wzywani do współpracy z wojskiem, bo to było ewentualne zadanie gnid z CIA, więc musiało wydarzyć się coś z czym nawet armia stanów zjednoczonych i wspomniani agenci nie mogli sobie poradzić. Wchodząc do samochodu,  niemal zachłysnęłam się powietrzem. W pojeździe już siedział cały zespół. Isa wpatrywała się we mnie zszokowania a Brown tylko popędzał. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi ruszyliśmy z piskiem opon.

Nikt się nie odzywał. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Wszyscy wiedzieli tyle samo. Czyli NIC...

W zawrotnym tempie dotarliśmy na lotnisko i nie patyczkując się z odprawą skierowaliśmy się prosto na pas startowy przez metalową bramę służącą jako awaryjny wjazd na lotnisko. Osobisty samolot prezydencki już na nas czekał, kiedy samochód zatrzymał się tuż obok schodów, wyskoczyliśmy z niego jeden po drugim jak burza pędząc do środka maszyny i starając się dogonić Logana.

Po pokładzie samolotu spacerował widocznie zirytowany prezydent, kiedy tylko dostrzegł nas usiadł na fotelu zapinając pasy. Nie był w najlepszym humorze i nie potrzeba było do tego detektywa.

-Pośpieszcie się. Musimy ruszać. -ponaglił nas.

Spojrzeliśmy po sobie, ale posłusznie zajęliśmy wolne miejsca zapinając pasy bezpieczeństwa.

Nie czekaliśmy długo, gdy potężna maszyna rozpoczęła kołowanie i wznoszenie się w powietrze. Będąc już w przestworzach Wilson odpiął pas i podszedł bliżej prezydenta.

-Panie prezydencie z całym szacunkiem, ale czy mógłbym się dowiedzieć co się właściwie dzieje? -zapytał.

Prezydent spojrzał na niego niechętnie i odetchnął głęboko.

-Nie mam bladego pojęcia. -zerknął przez okno. -Od siedmiu miesięcy w bazie wojskowej panuje dziwny niezidentyfikowany wirus. Umierają tylko osoby, które wróciły z misji. Niestety ani wojsko, ani dwóch agentów CIA nie jest w stanie dokładnie powiedzieć mi co jest przyczyną nagłych zgonów.

Zerknęłam na Isę w tym samym czasie co ona na mnie. Ani ja, ani Logan, a tym bardziej Isa nie byliśmy w stanie mu pomóc. Jedynie badania laboratoryjne powinny dać jednoznaczną odpowiedź, ale skoro byliśmy właśnie w tym miejscu one też musiały nie dać jednoznacznej odpowiedzi. 

-Rozumiem. -skinął sztywno głową Logan. -Ale dlaczego my? Żadne z nas nie jest przeszkolone jeśli chodzi o wirusy. Jestem agentem tak samo jak panna Miller, a pana Smith jest zwykłym psychologiem. 

Widziałam kontem oka jak Isa zagryza zęby, aby nie wypowiedzieć swoich myśli na głos.

-Uwierz mi też nie chce mi się was tam tłuc, ale dostałem informacje, że agentka Miller będzie w stanie im pomóc. 

Wzrok wszystkich obecnych skierował się na mnie, a jedyne co przychodziło mi na myśl to zamordowanie osoby, która miała o mnie tak wysokie mniemanie. Jeśli misja się nie uda będę kolejną agentką, kolejnym elementem takim samym jak inne, a tego nie chcę. 

-Czyli... agentka Miller będąca pod moimi skrzydłami... -zaczął rozmarzonym głosem Wilson. -Jest pana bronią ostateczną.

-Nie tak bym to ujął, ale dwie osoby, które szanuję, ją poleciły, więc tak. Jest tajną bronią skoro tak chcesz ją nazywać. 

Zmień nazwę kontaktu! Szef Kutas było idealne!

Zapatrywałam się na Logana z mordem w oczach, ale on tego nie widział. Mimo całego tragizmu sytuacji usiadł na fotelu dumny jak paw. 

W świecie zbrodniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz