Rozdział 21

132 12 0
                                    




Od jego powrotu zmieniło się wszystko. Było prawie, tak jak wcześniej. Prawie, bo spędzaliśmy każdą chwilę razem, przytulaliśmy się i to było na tyle. Nie dotknął mnie w inny sposób nawet gdy go prowokowałam. Mogłam w sumie spytać o powód, ale postanowiłam zostawić go w spokoju. Szczególnie, gdy pewnej nocy leżąc w jego ramionach uświadomiłam sobie bolesną prawdę. Ja Audrey Miller zaczęłam się zakochiwać. Przerażenie jakie mnie ogarnęło było niczym fala tsunami. Dopuściłam do siebie mężczyznę i moje serce zareagowało. Rościło sobie do niego prawa.

Chciałam porozmawiać o tym z Isą, ale kiedy w końcu się na to zdecydowałam zadzwonił Logan. Oznajmiając mi o misji, która zabierze mi kolejne tygodnie jak i nie miesiące życia. Nie protestowałam chociaż miałam ochotę tupnąć nogą i zostać. Wiedziałam, co będzie oznaczać tak długa rozłąka. Ból i urwany kontakt. Nie wierzyłam w relacje na odległość, szczególnie tak nie określone relacje. 

Dzień poprzedzający mój wyjazd spędziliśmy u mnie w domu, a finalnie zasnęliśmy na kanapie podczas oglądania jakiegoś kryminału. Rano obudziłam się pierwsza. Leżałam na nim i przyglądałam się jego rysom twarzy pragnąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów. On się nie obudził, bynajmniej nie w pełni. Mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem przy każdym moim ruchu i tyle. Zerknęłam na zegarek. Była już dziewiąta co dawało mi zaledwie dwie godziny do wyjazdu. Musiałam się wyszykować, ale gdy spróbowałam uwolnić się z jego objęć uścisk nasilił się.

-Gdzie znikasz? -wymruczał sennie.

-Muszę się zbierać. -wyszeptałam, bliska pocałowania go i sprawdzenia mojej teorii o zakochiwaniu się.

-Masz jeszcze czas. Nie słyszę wrzasków, więc wnioskuję, że Logana jeszcze nie ma. 

-Nie mam zamiaru mu podpaść. Przypominam ci, że leci ze mną.

Carter pomarudził pod nosem przez kilka kolejnych minut, finalnie mnie puszczając. 

Szykowałam się ciągle odtwarzając w głowie nasze wspólne chwile, analizowałam każdą jedną próbując doszukać się odpowiedzi. Nie znalazłam jej. Nie byłam pewna czy uczucie jakie poczułam do szatyna to miłość, zwykła sympatia czy przyzwyczajenie. On był ciągle obok. Gdy ja domykałam walizkę on siedział obok zagadując mnie, gdy robiłam kawę wyrwał mi kubki z rąk i usadził na blacie sam zabierając się za przyrządzenie dawki kofeiny. Dostawałam od niego masę sprzecznych sygnałów... 

Wyszedł razem ze mną biorąc psiaki na smycze, miał się nimi zająć podczas mojej nieobecności, a w razie gdyby został wezwany na misje podrzucić je do Isy. Rozmawiał przez jakiś czas z Loganem, gdy ja pakowałam swoje bagaże do samochodu i na Boga nie wiem co mu tam bredził, ale Wilson spoglądał co jakiś czas na mnie z wysoko uniesioną brwią.

W końcu do mnie podszedł. Chciałam pożegnać się dość neutralnie ze względu na mętlik w mojej głowie, ale on miał inne plany. Objął mnie w pasie przyciągając do siebie i wyszeptał obietnicę, której nigdy nie powinien dawać.

-Będę dzwonić codziennie.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się smutno. Nie będziesz... zapomnisz o mnie. Nie jestem wyjątkową częścią twojego życia.

Nie odpowiedziałam mu, nie powtórzyłam moich myśli. Odeszłam. Zostawiłam go bez pożegnania, na które sama nie byłam gotowa mając gdzieś z tyłu głowy, że koniec nigdy nie jest oczywisty i pojawia się niespodziewanie, a w moim odczuciu tak właśnie wyglądał koniec. Ja z nie do końca określonymi uczuciami, on bez nich. Nasze spotkanie owiane było tajemnicą, tak samo jak kolejna rozłąka.

Widziałam jak podąża wzrokiem za odjeżdżającym samochodem, ja kilka długich miesięcy temu robiłam to samo...

Odetchnęłam głęboko, gdy zniknęliśmy za zakrętem i przymknęłam powieki opierając się o zaglówek fotela.

-Umie zająć się psem nie bój się. 

Zerknęłam na Logana kątem oka.

Gdybyś tylko wiedział o co mi chodzi...

Ale nie wiedział, a ja nie poczuwałam się do uświadomienia mu tego.

W świecie zbrodniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz