Rozdział 45

122 8 0
                                    




Spędziłam z nim dokładnie pięćdziesiąt dwa dni. Rana zagoiła się. Zakażenia nie dostała. 

Mogłam wracać, ale czy było do czego?

Nie wiedziałam. Kurczowo trzymałam się nadziei, że Carter na mnie czeka, ale po miesiącu, gdy nie zostałam odnaleziona, gdy nikt po mnie nie przyszedł nie byłam pewna czy nadzieja to dobry kompan.

-Gotowa? -zapytał z lekkim uśmiechem, gdy wyszłam z domu.

-Jak widać. -wzruszyłam ramionami i poprawiłam ubranie jakie podarował mi Marco.

-Świetnie. -skomentował i przywołał wilczura. -Skoczymy tylko na mały obchód. 

Skinęłam głową zgadzając się. 

Ruszyliśmy na piechotę, aby się rozejrzeć. Spacerowaliśmy już dobrą godzinę, gdy nagle rozpoznała miejsce naszej lokalizacji.

To tutaj...

Spojrzałam na wysoką skałę i rwącą rzekę. Przymknęłam powieki, gdy przed oczami pojawiła mi się tamta scena. Gdy tamtego wieczoru ze zwykłego tchórzostwa skoczyłam w przepaść licząc na rychłą śmierć.

-Pamiętasz wszystko? –zapytał niepewnie, dotykając mojego ramienia.

-Ze szczegółami...

Cisza. Głucha cisza rozrosła między nami. Mimo upływu wielu dni, oboje ze szczegółami pamiętaliśmy swoje spotkanie. Rozmawialiśmy o tym. Nie raz..

Nie raz wspominaliśmy uczucia jakie mi towarzyszyły. 

Strach.

Ból.

Niepewność.

Według niego miało mi to pomóc uporać się z traumą.

-A! Właśnie byłbym zapomniał! –ciszę przerwał głos Marco. Zerknęłam na niego, kiedy szukał czegoś po kieszeniach –To chyba twoje. Zdjąłem ci go w domu. –dodał, podając mi pierścionek. 

Wzięłam go delikatnie, zakładając na palec. Jego widok boleśnie przypomniał mi o tym którego zostawiłam, a jego dotyk palił skórę na palcu.

-Dziękuję. –wyszeptałam, gładząc kamienie na obrączce, który miał być symbolem naszej przyszłości...

-Tęsknisz pewnie za nim. –powiedział, uśmiechając się subtelnie.

-Tak... ale to już... może nie mieć sensu. Pewnie zapomniał o mnie, pochował mnie już dawno temu. –powiedziałam cicho.

Samotna łza spłynęła po moim policzku bez wiedzy umysłu. Marco od razu ją wyłapał i delikatnym ruchem dłoni otarł nim zdążyła skapnąć na ubranie.

-O takiej kobiecie się nie zapomina. –wyszeptał, uśmiechając się czule. –Ja bynajmniej nie zapomnę.

Te słowa zawisły pomiędzy nami. Zbliżyliśmy się do siebie. To oczywiste, jednak żadne z nas nie pragnęło czegoś więcej. 

-Wracajmy. -szepnęłam. 

***

Jechaliśmy już dobre dwie godziny rozmawiając jak najzwyklejsi ludzie co jakiś czas wsłuchując się w przyjemne brzmienia radiowej muzyki. Muzyka niespodziewanie ucichła, a zastąpił ją głos młodej kobiety z najnowszymi informacjami.

„Agentka Audrey Miller, zaginęła przeszło sześć tygodni temu. Dziś szef oddziału FBI wydał ogłoszenie:

Nasza agentka Audrey Miller była doskonała w całej swojej osobie. Parę tygodni temu ujęliśmy kilku podejrzanych. Niestety najczarniejszy scenariusz sprawdził się. Nasza agentka została zamordowana przez szajkę, którą miała za zadanie rozpracować. Podejrzani zostali oskarżeni o morderstwo i czekają obecnie na wyrok. Niestety mimo wielu wysiłków naszych i wojska. Nie udało nam się odnaleźć jej ciała."

W świecie zbrodniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz