Gdy było już dawno po południu, Volta ubrała się w długi płaszcz i zarzuciła kaptur na głowę.
Nie była głupia. Cóż, w końcu należała do Ravenclaw. Jednak tutaj chodziło o coś więcej. Zakrywała się, bo nie chciała, aby Tom ją przyłapał na wychodzeniu. Nie martwiła się o siebie. Wiedziała, że Tom nic jej już nie zrobi – przynajmniej fizycznie. Po prostu nie chciała, by Avery miał przez nią problem. Chciała wyjść z czystym sumieniem. Przyczepiła swoją plakietkę prefekta i z dumą wyszła z dormitorium.
Niespodziewanie wpadła na profesora Albusa. Podskoczyła lekko, jednak po chwili odetchnęła z ulgą.
-Wystraszył mnie pan - szepnęła, łapiąc się za serce.
-Panna Dellov, jak zwykle z głową w chmurach - zaśmiał się starzec. - Wychodzisz? - uniósł jedną brew ku górze.
- Tak, profesorze. Nie będę pana okłamywała. Wychodzę z Avery'm. Isabel- Moja mama podpisała zgodę na wyjście do Hogsmeade - szybko z kieszeni wyjęła kartkę i pokazała ją nauczycielowi. - Wrócimy o ustalonej porze - lekko się uśmiechnęła.
-Cóż, nie widzę przeszkód, by cię tutaj zatrzymywać. W końcu pan Avery czeka na ciebie - mrugnął i odszedł powolnym krokiem, głaszcząc swoją brodę.
Volta zbiegła na dół, o mało nie przewracając się o własne nogi.
-Jestem! - Wydyszała, zginając się w pół i podtrzymując się za swoje kolana.
Avery odwrócił się z uśmiechem i poklepał ją po plecach.
Gdyby Tom tu był, jego poplecznik w tym momencie straciłby dłonie.
-Obawiałem się, że mnie wystawiłaś. Podziwiam za odwagę - pokiwał głową w geście uznania.
-Jaką odwagę? - Zapytała skołowana i się wyprostowała.
-No wiesz... Sprzeciwstawiasz się Riddle'owi. Ja bym nie potrafił - westchnął cicho. - Nieważne. Idziemy? Obiło mi się o uszy, że w Hogsmeade jest najlepsza kawa - rzekł rozmarzony.
Volta pokiwała delikatnie głową i wyszła za Avery'm. Ciągle dręczyło ją dziwne uczucie. Serce ją kuło i szybko biło, dłonie się pociły, a ona sama była bardzo rozkojarzona. Na miejscu, gdy już zasiedli, Volta rozejrzała się. Jej torebka spadła na ziemię, a usta zaczęły drżeć.
Tom? Dlaczego? Dlaczego on tu jest? W dodatku z Mellisą Malfoy?
Dziewczyna zachwiała się na nogach i padła na krzesło. Pusto wpatrywała się w stół. Zacisnęła pięści i zęby, żeby się nie rozpłakać.
-Dlatego chciałem tutaj przyjść. Chciałem pokazać ci coś, co dzieje się od dawna... - Wyszeptał Avery.
A więc to tak? Zaprosił ją na kawę, by ją upokorzyć? Pokazać jej, że Tom to świnia?
Cóż, teraz przy Tomie, świnia to skarb.
Dziewczyna wstała i pod wpływem impulsu złapała wodę. Wylała na Toma i Mellisę, którzy trzymali się za ręce, a ta uśmiechała się uroczo do chłopaka i ucałowała jego policzek.
Czemu to zrobiła? Przecież nawet nie są i nie byli razem.
Jakieś silne uczucie zawładnęło krukonką. Szybko oddychała. Już sama nie wiedziała, czy przez złość czy też smutek.
Tom wściekły wstał i dopiero zaszczycił wzrokiem osobę, która wylała na niego wodę. Jego wzrok złagodniał, a sam przełknął ślinę.
Volta przechyliła głowę na bok w milczeniu. No dalej, Riddle. Wytłumacz się.
Tom otwierał już buzię, żeby coś powiedzieć, gdy znowu poczuł jak kobieta go oblewa.
-Lepiej się nie tłumacz. Nie masz z czego. Takie tłumaczenie będzie głupie, nie sądzisz? - Zapytała ze stoickim spokojem.
Tom przetarł oczy i zarzucił włosy do tyłu. Patrzył tylko jak jego ukochana poprawia płaszcz, patrzy na niego bezuczuciowo i idzie w kierunku wyjścia.
-Co za szlama sobie myśli?! Thomas, zrób coś! Widać, że wychowali ją wstrętni mugole - Mellisa pociągnęła Riddle'a za rękaw, jednak ten nie zareagował i patrzył za Voltą.
Krukonka przystała w półkroku. Powoli odwróciła się w stronę dwójki ślizgonów. Wolno do nich podeszła i spojrzała na dziewczynę.
Mellisa nagle złapała się za policzek i w szoku patrzyła na czarnowłosą, zgięta w pół.
-Jeśli jeszcze raz obrazisz moich rodziców, dostaniesz z prawej strony, a przednimi zębami zatrzymasz się na małym przyrodzeniu Riddle'a - rzekła 17-latka tak chłodno, że nawet Toma przeszły dreszcze.
Patrzył jak krukonka odchodzi. Stał w miejscu. Nie mógł za nią biec. Nie wiedział jak się z tego wytłumaczyć. Sam, jedyny wiedział, że nie wybrałby nikogo innego niż Dellov. Ale ona mu nie uwierzy.
Mellisa ze łzami spojrzała na czarnoksiężnika, który tylko wzruszył ramionami.
-Należało ci się - prychnął i zabrał płaszcz, wychodząc z kawiarni. Na odchodne tylko dodał - A, przy okazji. Nie dotykaj mnie więcej bez mojej zgody. Jesteś obrzydliwa - rzekł chłodno, zamykając za sobą drzwi.
Tom tak naprawdę nie był z Mellisą na randce ani tym podobne. Miała wykonać za niego brudną robotę, żeby on pozostał czysty. Miał użyć tylko trochę swojego uroku osobistego, żeby ją zmanipulować. Jednak on sam wie, jak to wyglądało w oczach Volty.
Volta wbiegła do pokoju i głośno oddychała. Zaczęła płakać, łzy niemiłosiernie spływały po jej policzkach, a sama padła na ziemię. Schowała głowę między nogi i opatuliła je rękoma.
Czy to naprawdę się wydarzyło? Tom przecież nie mógłby... Nie. Mógłby.
Volta uniosła głowę i patrzyła pusto w ścianę.
Riddle od zawsze był taki. Tylko przyćmiła ją jego chwilowa zmiana. Już zapomniała, co jej zrobił. Zapomniała, jak ją dręczył. Jak prawie przez niego umarła.
A teraz? Wyrwał jej serce i zmiażdzył na jej oczach.
Głowa Dellov z powrotem opadła na jej nogi. Zamknęła oczy.
—•—
-A więc to był twój plan, Avery? - Zapytał ze stoickim spokojem, jednak w jego głosie dało się wyczuć ten chłód i niewyobrażalną wściekłość.
Riddle chodził wokół chłopaka, jak wilk wokół owcy.
-Volta musiała poznać prawdę. Było mi jej... Szkoda - dopowiedział Avery, jednak jego głowa była spuszczona w dół.
Riddle patrzył na chłopaka z jedną brwią podniesioną, a reszta jego twarzy pozostawała jak skała.
-Nawet nie wiesz, co uczyniłeś... - Syknął nagle Tom i podszedł gwałtownie do chłopaka. Jego oczy lekko mieniły się na czerwono. - Volta myśli, że jestem z tą... obrzydliwą dziewczyną! - Wykrzyczał zdenerwowany i uderzył w krzesło, na którym spoczywał Avery.
Chłopak bał sie unieść wzrok i lekko się wzdrygnął. Nie chciał ryzykować.
-Volta nie zasługuje na takie traktowanie. Nie pamiętasz już jak ją sponiewierałeś? Ona ci się oddała! A ty wbijasz jej nóż w plecy! - Powiedział głośniej Avery. Przełknął ślinę i uniósł wzrok.
Tom przejechał językiem po wewnętrznym policzku w celu ukazania swojej złości.
Z jego rękawa wysunęła się różdzka.
Zacisnął mocno na niej dłoń.
Ah, Avery. Tak miło było cię znać.
Żegnaj, Avery. Jako jedyny byłeś dobrym ślizgonem dla Volty.
—•—
LittlePsychopath2104
CZYTASZ
Avada Kedavra? | Tom Marvolo Riddle
FanfictionZakochanie dla niego było czymś słabym. Brzydził się nawet tego słowa. Miłość? To najgorsze, co mogłoby spotkać człowieka. Tom Marvolo Riddle nigdy nie chciał poznać tej definicji. W końcu był... Sami wiecie kim. Jednak to nie było do końca pra...