Głowa powoli opadała na stół, ale podpierająca ją ręka to uniemożliwiała. Oczy same się kleiły. Bandaże wokół nadgarstków i dłoni rzucały się w oczy. Volta była wykończona. Jeszcze ten dzisiejszy szlaban u Tom'a. Dziewczyna starała się słuchać profesorki, ale odpadła. Jej ciało mówiło "spać!", lecz rozsądek krzyczał "wytrzymasz!". W końcu wystraszona poderwała się z ławki, gdy jakaś książka z hukiem wylądowała tuż obok jej głowy.
-Volta Dellov! Jak możesz spać na transmutacji?! Przecież tak ubóstwiałaś ten przedmiot! - wrzasnęła profesorka.
-Ja wiem, przepraszam. Po prostu... mam małe problemy ze snem. - znowu skłamała. Znów skłamała komuś w żywe oczy.
-U dyrektora się będziesz tłumaczyła! Zabieraj rzeczy i won! - nauczycielka wskazała swoim krzywym palcem drzwi.
Krukonka westchnęła, spakowała rzeczy oraz wyszła z sali, jak na szpilkach. Nie wiedziała, że ktoś z uśmiechem przyglądał się całemu zajściu. Tom Riddle stał przy wejściu i tylko czekał, aż wyjdzie z klasy. Tik, tak. Na korytarzu nie było żywej duszy.
Nie licząc Toma, u którego chyba jej brak. Koniec końców Volta wyszła z sali od Transmutacji i wolnym krokiem skierowała się do dyrektora. Przecierała oczy i marszczyła nosek. Dla niektórych mogłoby to się wydawać słodkie. Tom wywrócił oczami i cichym, ale żwawym ruchem ruszył za nią. Zawsze denerwowała go ta posłusznosć, miłość i szczerość u niej. Można by rzec, że była ideałem.
Niebrzydka buzia i figura oraz inteligencja i opiekuńczość. Właśnie to pociągało mężczyzn. Jednak dziewczyna nie zwracała na żadnego uwagi i przykładała się do zajęć.
Przed wejściem do dyrektora szybko złapał ją w talii i za buzię, by nie krzyknęła. Nie szarpała się. Doskonale wiedziała kto to i nie było po prostu sensu.
-Idziemy, szlamo. - gdy jego dłoń dotknęła jej, poczuła dreszcze. Nie miała pojęcia, o co może chodzić Tomowi.
Bała się. Bardzo. A co jeśli rzuci w nią Avadą? Lub Cruciatusem? W jej głowie zaczęły się snuć teorie spiskowe. Tom wszedł z nią do pustej sali od eliksirów.
-Co masz z Historii Magii?
-Wybitny. - odpowiedziała szeptem.
-Pomożesz mi.- Volta na te słowa odwróciła zszokowany wzrok od ziemi i zatrzymała go na Tomie.
W jego czarnych oczach było coś... niepokojącego. Czerwone iskry, połączone z duszami jego ofiar. I ona to widziała.
-W czym? - z powrotem wlepiła spojrzenie w swoje buty.
-Będziesz mi udzielała z tego korepetycji. - rzekł stanowczo Riddle.
-A ty nie miałeś z tego Powyżej Oczekiwań? - zmarszczyła brwi.
-Miałem, ale nie lubię tego przedmiotu. Kompletnie mi nie wchodzi w głowę. Dlatego, po opiniach innych, sądzę, że potrafisz mi to wytłumaczyć.
-Dobrze. O której i gdzie?
-Na twoim dzisiejszym szlabanie. Przypominam. Biblioteka, 23:30. - wyminął ją i odszedł. Dokąd? Nawet Dumbledore tego nie wie.
***
-Szach i mat. - uśmiechnęła się dziewczyna, zbijając ostatniego pionka Dumbledore'a. Profesor poprawił z uśmiechem okulary i oznajmił:
-Moje drogie dziecko, jak ty to robisz? Okantować takiego starca jak ja to nie lada wyczyn.
-Nie wiem. Może mam wprawę? - Volta zawiesiła wzrok na czymś za Albus'em.
Starzec przeniósł na to swe spojrzenie, dostrzegając myślodsiewnię.
-Czy coś się dzieje, dziecinko? -spojrzał na nią, tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
-Tak. - odpowiedziała od razu. -Potrzebuję pańskiej pomocy. - twarz miała poważną i skupioną.
Czyli taką jak zawsze.
-Chodzi o myślodsiewnię? Jest do twoich usług. - zaśmiał się Dumbledore. -Co moje, to i twoje.
-Dziękuję. Potrzebuję czegoś jeszcze, a mianowicie... - przerwał jej.
-Wspomnień pana Riddle?
-Skąd pan wiedział? - zapytała z zaciekawionym uśmiechem.
-Stąpam już długo po tej ziemi, by wiedzieć, gdzie, co i jak. To ja ci nie przeszkadzam. Zobaczymy się później. - bez zbędnego słowa wyszedł.
Volta niepewnie spojrzała w stronę myślodsiewni. Raz kozie śmierć. Wlała szybko pierwsze wspomnienie Dumbledore'a z Tomem i nachyliła się nad wielką misą. Coś ją wciągnęło do środka.
***
-Przez wszystkie lata, jakie Tom tu był, nikt z rodziny go nie odwiedził, panie Dumbledore. Muszę pana przed czymś ostrzec. Tom miał "incydenty" z innymi dziećmi. Paskudne rzeczy. - rzekła cicho pani Cole, opiekunka do dzieci w domu dziecka Wool's, po czym zapukała do jakichś drzwi.
-Tom, ktoś przyszedł cię odwiedzić. -powiedziała do chłopca. Stał tyłem do nich i wpatrywał się w okno.
-Wyjdźcie! - po pokoju rozbrzmiał chłodny głos, mrożący krew w żyłach. Gdyby Dumbledore wiedział, z kim teraz rozmawia...
-Pozwoli pan, że zostawię was samych. Samantha spod dwójki potrzebuje leków.
-Ależ oczywiście, poradzę sobie. - pani Cole przeniosła wzrok ze starca na Toma i od razu poszła.
-Jest pan doktorem?
-Nie. Jestem profesorem.
-Nie wierzę panu. Ona chce mnie obejrzeć. Myśli, że jestem... inny.
-Więc być może to prawda?
-Nie jestem szalony! - wybuchł Tom. Albus dostrzegł coś, czego nie chciał. Czerwone iskry.
-Hogwart, to nie miejsce dla szalonych ludzi. Hogwart to szkoła. Szkoła magii. - czekał na reakcję chłopca, ale ten nawet nie wzruszył ramionami, więc kontynuował.
-Możesz robić różne rzeczy, prawda? Rzeczy, jakich inne dzieci nie potrafią.
-Mogę sprawić, żeby coś się poruszyło, bez dotykania tego. Mogę zrobić tak, żeby zwierzęta robiły to, co chcę, bez tresowania ich. Mogę sprawić, że dzieją się złe rzeczy ludziom, których nie lubię. Mogę ich krzywdzić, jeśli zechcę. Kim jesteś?
-Jestem jak ty, Tom. Jestem inny.
-Udowodnij. - po tych słowach szafa zapaliła się, a Tom spojrzał na nią z dziwną ekscytacją.
-Chyba coś chce się wydostać z twojej szafy. - czarnowłosy otworzył ją i wyjął ze środka pudełko, a jego zawartość wysypał na łóżko.
-Kradzież nie jest tolerowana w Hogwarcie. W Hogwarcie nauczysz się jak kontrolować i używać poprawnie magii. Rozumiesz mnie? -spytał, na co Tom pokiwał głową.
-Więc ja będę się zbierał. - siwobrody zabrał swoje rzeczy i udał się do wyjścia. Gdy naciskał klamkę, Riddle przemówił:
-Potrafię też rozmawiać z wężami. Przypełzają do mnie. Szepczą coś. Czy to jest normalne, dla tego kogoś, kim jestem?*
***
Obraz się urwał, a Volta szybko wzięła wdech. Zakrztusiła się wodą.
To... to było coś niezwykłego.
Po przeanalizowaniu całego zajścia, jakie tu miało miejsce, 16-latka wytrzeszczyła oczy i poderwała się z miejsca, wybiegając z biura, uprzednio zabierając swoje rzeczy. Tylko jedyna, żyjąca osoba mogła rozmawiać z wężami.
Dziedzic Salazara Slytherin'a.
~*~
*- jest to pierwsze wspomnienie Dumbledore'a z Tomem.
Przerobiłam trochę ich rozmowę, by pasowało.
LittlePsychopath2104

CZYTASZ
Avada Kedavra? | Tom Marvolo Riddle
FanficZakochanie dla niego było czymś słabym. Brzydził się nawet tego słowa. Miłość? To najgorsze, co mogłoby spotkać człowieka. Tom Marvolo Riddle nigdy nie chciał poznać tej definicji. W końcu był... Sami wiecie kim. Jednak to nie było do końca pra...