Rozdział 10

145 11 2
                                    


Piotrek's POV

- Niko...

- CO TU SIĘ, DO KURWY NĘDZY, DZIEJE?!

O nie.

Nie, nie, nie.

Tylko nie to.

Nikodem stoi w drzwiach, a ja modlę się, żeby to był tylko sen.

Dominik wychodzi ze mnie i odwraca się w drugą stronę. Nie wiem, czy wciąż jest pijany, czy nie. Nic teraz nie wiem.

Obraz powoli zaczyna mi się wyostrzać.

Zaczynam szarpać się na materacu. To sen. To musi być sen.

Nikodem patrzy na nas z przerażeniem, które nagle przeradza się w gniew i złość.

To, co się dzieje, to jakiś idiotyczny koszmar.

- Kurwa. Nie.

Chłopak podbiega do nas i łapie Dominika za ramię, przyciskając go do ściany, po czym uderza go pięścią w policzek. Raz, drugi, trzeci.

Oczy zachodzą mi się łzami ze stresu i zdenerwowania. Szybko zaczynam szukać moich ubrań. Gdzie moja koszulka?! Ach tak, Dominiś musiał pierdolnąć ją na drugi koniec pokoju...

- MOŻECIE MI WYTŁUMACZYĆ, CO TU SIĘ DZIEJE?! - Z nosa Dominika leje się krew. Robi mi się słabo. Nikodem puszcza jego ramię, po czym patrzy na butelki. Potem patrzy na mnie.

Wygląda, jakby miał mnie zaraz zabić, albo pocałować... O czym ja, do cholery, myślę?!

- Piotrek - powiedział. Nie ze złością. Nie z gniewem. Z żalem.

Nieudolnie naciągam na siebie pościel i zaczynam płakać. Nienawidzę siebie. Czemu nie umiem wydusić z siebie ani słowa? Czemu muszę ryczeć w takiej chwili? Czemu...

- Piotrek - Nikodem wzdycha ciężko, po czym patrzy mi w oczy. Podziwiam go, że potrafi być tak spokojny i opanowany w stosunku do mnie. Na jego miejscu rozszarpałbym najpierw Dominika, a następnie siebie. - Rozalia mnie pocałowała, prawda. Żałuję, że na to pozwoliłem. Cały czas chciałem cię przeprosić. Ale jestem tchórzem. Zwlekałem z tym, aż do dzisiaj. Postanowiłem, że zrobię to, mimo, że ty również nie zachowałeś się dobrze, bijąc ją. Przyjechałem. Zerwałem kwiaty, zerwałem ci pierdolone kwiaty, patrz! - Nikodem podnosi z podłogi... Śliczny bukiet czerwonych róż i ciska nimi w moją stronę. - Chciałem spróbować. Ale to, co w tej chwili zobaczyłem, było ostatnim, czego się spodziewałem. - Chłopak ma spokojny głos. Zbyt spokojny.

Chcę krzyczeć.

- To Dominik...

- Wiem, upił cię. Mam ochotę go zabić, wiesz? - rzuca krótkie, kpiące spojrzenie w stronę naszego kolegi, leżącego po drugiej stronie łóżka, nagiego, krwawiącego, nietrzeźwego... - Prawie to zrobiłem, ale... zasłużył na to. Niech się nauczy, że nie lubię, gdy zabiera mi się coś, co moje. - Na te słowa robi mi się dziwnie ciepło na sercu, ale chwilowa radość znika, gdy przypominam sobie, w jak niezręcznej sytuacji się teraz znajdujemy.

Pociągam nosem. Patrzę na róże rozsypane na mojej pościeli. Jedna się złamała, z drugiej odpadły płatki. Niszczą się. Niszczą się jak ja i Nikodem nawzajem.

- Nic tu po mnie - przerywa ciszę chłopak, wstając. Podnoszę wzrok i po raz kolejny spotykam jego oczy przepełnione bólem. - Nie płacz, kwiatuszku. Po prostu pomyśl.

Mam ochotę się rozryczeć jak po raz pięćdziesiąty w ciągu ostatnich dziesięciu minut, ale zamiast tego wstaję i naciągam na siebie spodnie. Jestem chłopakiem, czy babą w ciąży?! Muszę stawić czoło tej sytuacji.

Miłość w kolorach tęczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz