Ciepły blask popołudniowego słońca oblewał złotą poświatą kamienice Wrocławskiego Rynku, które swoimi wymyślnymi fasadami odbijały się wyraźnie na tle czystego, niebieskiego nieba. Budynki były najróżniejszych kolorów, od głębokich czerwieni i pomarańczy, poprzez wyraziste żółcie i róże, kończąc na świeżych błękitach i zieleniach. Rzędy okien, pilastrów i złotych zdobień dodawały im uroku. Kamieniczki stały ściśle jedna przy drugiej, otaczając cały rynek i rzucając przyjemny cień na plac wyłożony kocimi łbami. Na jego środku zaś, jaśniejąc jaskrawą cegłą, dumnie wznosił się Ratusz. Jego strzeliste wieżyczki pokryte były zaśniedziałą dachówką. Na wschodniej ścianie budowli widniał zabytkowy zegar astronomiczny z płaskorzeźbą słońca i kuli ziemskiej.
To właśnie Ratusz i jego charakterystyczny zegar wyłaniał się zza rogu ulicy jako pierwszy, gdy liczni turyści docierali na Wrocławski Rynek z ulicy Świdnickiej. Tym samym godnie reprezentował bogaty urok tego polskiego miasta, znanego jako perła Dolnego Śląska. Przechodnie zatrzymywali się, podziwiając urokliwą tarczę zegara i wymyślną konstrukcję Ratusza, i robili zdjęcia samego zabytku lub siebie samych na jego tle. A zegar ze słońcem i kulą ziemską spokojnie odmierzał płynący zawsze tak samo czas, i spozierał na kolejne tysiące turystów, tak jak przez ostatnie stulecia. Wskazówka, po jednej stronie wyrzeźbiona w dłoń, a po drugiej w sierp księżyca, odliczała kolejne minuty tego spokojnego niedzielnego popołudnia.
Ratusz był także i pierwszym zabytkiem, który powitał swoim widokiem dwóch mężczyzn, którzy podobnie jak i tłum odwiedzali Rynek ze strony Przejścia Świdnickiego. Oboje przystanęli na moment, by napatrzeć się na skąpaną w słońcu ceglaną ścianę i zdobną gotycką elewację. Na pozór mężczyźni ci nie różnili się wiele od spacerujących wokoło wrocławian czy odwiedzających to miasto przejezdnych. Jeden z nich był zdecydowanie wyższy i o potężniejszej sylwetce; ubrany był w płowy, wytarty płaszcz, który mimo ciepłej pogody był skrupulatnie zapięty aż pod szyję. Co jeszcze dziwniejsze – mężczyzna miał na głowie czapkę uszankę, a na nogach ciężkie, skórzane buty. Jego niższy i drobniejszy towarzysz był ubrany zdecydowanie bardziej adekwatnie do pogody – miał na sobie brązowy sweterek, spod którego wyglądał biały, wykrochmalony kołnierzyk. W ręku trzymał mapę z planem Wrocławia, na którą co chwilę zerkał, a na ramionach nosił wypchany plecak.
Zwykli turyści, można by pomyśleć, tak jak dziesiątki tysięcy innych przewijających się przez to miasto w każdy weekend. Jednak ktokolwiek, kto był bardziej spostrzegawczy, zauważyłby, że ta dwójka nie jest nawet... ludźmi.
- Spójrz! – odezwał się entuzjastycznie niższy mężczyzna, wskazując palcem na Ratusz. – Czyż nie jest piękny, Es-Er? Och, a popatrz na ten zegar! Prawdziwe arcydzieło. W takich chwilach jestem naprawdę dumny ze zmysłu estetycznego Polaków.
Odpowiedziała mu chwila milczenia. Spojrzał na swojego wysokiego towarzysza, nazywanego przez niego skrótowo „Es-Er", który uważnie wpatrywał się w budowlę. Odezwał się wreszcie, ale jego głos nie zdradzał podobnego zachwytu:
- Kiedy zbudowano ten Ratusz?
- W XIII wieku – odpowiedział mu mężczyzna, zagłębiając się na chwilę w lekturze przewodnika – Styl późnogotycki. Wrocław był już wtedy rozkwitającym polskim miastem!
- No więc, to faktycznie wy, Polsha, a nie Niemcy – uśmiechnął się sucho „Es-Er", posyłając towarzyszowi nieodgadnione, nieco melancholijne spojrzenie. „Polsha" uśmiechnął się głupio, niepewny, jak interpretować ten komentarz.
Ruszyli dalej przed siebie, rozmawiając. Co jakiś czas przyciągali uwagę zwiedzających Rynek przechodniów, którzy dziwili się, dlaczego na czapce uszance wyższego mężczyzny widnieje czerwona gwiazda, a jego prawe oko zasłonięte jest opaską z sierpem i młotem; a także dlaczego jego towarzyszem jest ktoś, kto wygląda, jakby udawał się na mecz piłkarski jako wierny kibic reprezentacji narodowej, z jednoznacznymi barwami na twarzy.
CZYTASZ
Countryhumans: Na Wschodzie Bez Zmian [ZSRR x Polska]
FanfictionPaździernik 2023, Wrocław. Na wschodzie od przeszło roku trwa wojna. To polskie miasto wydaje się być ostoją spokoju, choć tylko pozornie. Bo to właśnie tam rozgrywa się także wojna serc i nieosiągalnych ideałów, spowita nieuchronnym cieniem przeszł...