Prolog

1.4K 72 5
                                    

Pomimo, że minęły zaledwie dwa tygodnie odkąd opuścił Hogwart już na zawsze, ponownie wspinał się nierówną, wyboistą ścieżką, prowadzącą z Hogsmeade do bram zamku. Potrzebował czasu do namysłu, dlatego też właśnie pokonywał kolejny zakręt, idąc na piechotę. Te ostatnie dwa tygodnie spędził na udzielaniu wywiadów, publicznych wystąpieniach, spotkaniach z fanami i rozdawaniu autografów. Harry był już znużony całym tym zamieszaniem wokół jego osoby, więc perspektywa kilkudniowej ucieczki od całego świata wydawała się bardzo kusząca. Wciąż gdzieś w pobliżu znajdowali się ochroniarze z Ministerstwa, ale nie zwracał na nich uwagi. Musiał się zastanowić. Musiał coś zrobić - nie wiedział jeszcze tylko, co - żeby odzyskać kontrolę nad swoim życiem zanim będzie za późno.

To wszystko stało się zbyt szybko. Bycie Chłopcem, Który Przeżył nie przygotowało go na zostanie Chłopcem, Który Pokonał Voldemorta. Chłopiec, Który Przeżył był sławny przez przypadek, a dwa tygodnie temu Harry ciężko zapracował na miano bohatera. Jednakże świadomość, że tym razem zasłużył na wyrazy uznania, absolutnie nie pomagała mu w znoszeniu natrętnych prób ingerencji w jego prywatne życie.

Bitwa rozpoczęła się w dniu osiemnastych urodzin Harry‘ego, ku uldze wszystkich, poza murami Hogwartu. Rozwój zdarzeń był niemal szokująco przewidywalny: od oczekiwanego szturmu na zamek, przez korytarze pełne rannych czarodziejów i ciał poległych, aż po wielki finał, z którego tylko jeden mógł wyjść zwycięsko. Oczywiście, kto miał przeżyć nikt nawet nie śmiał przypuszczać, ale Harry był w pełni zadowolony z rezultatu walki.

Maszerując, rozmyślał o ogromnej wdzięczności, jaką czuł do tych wszystkich ludzi, którzy przygotowali go do ostatecznej bitwy: począwszy od rodziców i przyjaciół, na nauczycielach i mentorach kończąc. Wszyscy oni byli częścią jego samego, to właśnie dzięki nim mógł wyjść z ostatecznego starcia z Voldemortem zwycięsko. W ciągu ostatnich lat szczególnie profesor Lupin i Snape spędzili niezliczoną ilość godzin, ucząc go, jak najlepiej wykorzystać swój umysł i ciało. Pracowali bez wytchnienia, by być pewnym, że na samym końcu nie będzie żadnych luk w jego wiedzy. I kiedy ta najważniejsza chwila nadeszła, przepełnieni grozą patrzyli, jak umiejętności i przeznaczenie splatają się ze sobą i łączą w jedno w szczupłym, czarnowłosym wojowniku, który wygrywając tamtego dnia, wygrał całą wojnę. Byli wymagający i nieugięci, kiedy było trzeba, ale także cierpliwi i wyrozumiali. Cóż, właściwie to jeden z nich był wyrozumiały, ale to wystarczało. A nad tym wszystkim czuwał dobroduszny Albus Dumbledore, roztaczający wokół siebie atmosferę pełną pomocy, uprzejmości i hojności.

Jednak już od piątego roku Harry był świadom podwójnego dna dyrektorskiej duszy. Irytowało go to, czasami doprowadzało nawet do furii, ale - szczególnie w ciągu minionego roku - nauczył się doceniać pewną cechę Albusa i, acz niechętnie, podziwiać. Była to jego determinacja. Całkowite oddanie sprawie, które mogło zawierać dobroduszność, ale także bezwzględność czy beznamiętność. Był to człowiek, który dla wyższego dobra, był skłonny odmienić jego znaczenie. Przez cały ten czas, różni ludzie cierpieli, a nawet ginęli w imię planu Dumbledore’a, podczas gdy Potter był centrum jego wszystkich działań. Mimo wszystko, Harry kochał tego starego czarodzieja, który, jak dowiedział się kilka godzin wcześniej, leżał teraz na łożu śmierci w zamku. Poważne obrażenia, doznane w czasie bitwy, początkowo zaleczone, spowodowały uaktywnienie się wszystkich dolegliwości, charakterystycznych dla wieku starczego.

Profesor Snape krótko, ale jakże treściwie oświadczył - Jest już umierający i oczekuje twojej obecności. - Harry nie miał innej możliwości, jak natychmiast przybyć do Hogwart’u.

Snape, pomyślał, to dopiero typek. Chociaż mężczyzna nie raz uratował Harry’emu życie, to wciąż w najlepszym wypadku odnosili się do siebie z wymuszoną uprzejmością, podczas gdy w sytuacjach kryzysowych dochodziło do bójek, a raz nawet zdołali się przekląć. Mimo to, w głębi duszy szanowali się, do czego znacznie przyczyniły się wydarzenia ostatniego roku, gdy zmuszeni byli przebywać ze sobą więcej, niż by chcieli.

ROCZNICA snarry (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz