Rozdział 4. Tak dużo pytań a mało odpowiedzi

649 22 21
                                    


Czekałam na moją mamę przed blokiem, i ciągle powtarzałam sobie w myślach jedno zdanie.

Czy oni mnie pamiętają?

Czy pamiętają swoją siostrzyczkę?

Czy oni mnie znają?

Czy będą mnie chcieli wpuścić z powrotem do domu?

Czy Adrien mnie pamięta?

Czy pamięta jak rzuciłam w niego nożem? (Cytaty Adriena: Hailie Monet, kwiatuszku) 

Czy Vince mnie pamięta?

Czy Pamięta nasze rozmowy w bibliotece? ( cytaty Vince'a: Zapraszam do biblioteki, masz mi coś do powiedzenia? Drogie dziecko.)

Czy Will mnie pamięta?

Czy pamięta jak się w siebie wtulaliśmy? (Cytaty Willa: Malutka)

Czy Dylan mnie pamięta?

Czy pamięta jak sobie dogryzaliśmy nawzajem? (Cytaty Dylana: Mała dziewczynko)

Czy Shane mnie pamięta?

Czy pamięta jak się obżeraliśmy i oglądaliśmy krainę lodu? (Cytaty Shane'a: młoda)

Czy Tony mnie pamięta?

Czy pamięta jak mnie ignorował, a potem porozmawialiśmy sobie szczerze w Los Angeles? (Jakby co to to było w książce, w sensie ten moment) (Cytaty Tony'ego: ...)

Co jeśli oni mnie nie pamiętają?

(Kom. Autora. Wow Halinka jakie przemyślenia, sorry teraz wszyscy pewnie mają takie ojoj biedna Halina a ja mam takie: dobrze widzieć. Nie pytajcie)

Myślałam tak długo ale z transu wyrwała mnie moja mama bo właśnie podjechała autem pod blok.

-Co się stało myszko?-zapytała i od razu wysiadła z auta, a ja wtedy dopiero się zorientowałam że jedna łza spłynęła mi po policzku, szybko ją starłam rękawem bluzy.

-Nie wiem tak chyba po prostu-skłamałam.

-Na pewno wszystko dobrze?

-Tak, na pewno jedziemy?

-Jasne.

I pojechałyśmy. Zastanawiałam się czy to napewno prawda, może to był tylko głupi sen. Jednak powoli traciłam nadzieje że to tylko sen, zostało mi tylko wierzyć że moi bracia mnie pamiętają. Ale skąd mieliby mnie pamiętać? Ja mam 14 lat a oni dopiero mięły mnie poznać po wypadku mojej  mamy i babci. A może jednak to był sen? Może oni nawet nie istnieją? Może to tylko głupi sen o jakiś wymyślnych braciach? Tak dużo pytań a mało odpowiedzi.

Gdy dojechałyśmy na lotnisko pożegnałam się z mamą i poszłam na bramki, jak przechodziłam zobaczyłam te bramki VIP gdzie kiedyś przechodziłam do prywatnego odrzutowca, zagapiłem się i jakiś koleś mnie pchnął.

-Idź a nie stoisz jak słup-powiedział do mnie.

-A ty uważaj jak leziesz-powiedziałam. Jeszcze trochę dawnej dwudziestoczteroletniej mnie zostało w tym ciele przerażonej czternastolatki.

-Ale rozwydrzona-burkną ten facet.

Zignorowałam go już bo przyszedł mój czas na przejście, więc przeszłam. (Kom. Autorki. Wow naprawdę? Myślałam że się przeczołgałaś).

Wszystko poszło w miarę bez komplikacji, tak mi się wydawało ponieważ chwilę później jak usiadłam na krześle i czekałam aż będzie można wejść do samolotu znowu zjawił się ten koleś od bramek co się z nim pokłóciłam.

Rodzina Monet: senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz