Rozdział 8 co jest prawdą a co nie?

558 18 69
                                    

W tedy przyszedł lekarz z informacjami o Shane'ie


-Jak powiodła się operacja?-W 

-Mogę porozmawiać z najstarszą osobą?-L (Lekarz)

-Obecnie najstarsza jest na badaniach-W

-To  z najstarszą obecną tu osobą-L

-To ja-W

Lekarz zaprosił Willa na rozmowę w gabinecie a ja tylko patrzyłam w ścianę, nie byłam w stanie odwrócić wzroku, po prostu nie mogłam. Siedziałam tam około 10 min, gapiąc się w ścianę i czekając na wyniki, chwile później przyszedł zapłakany Will. 

Już wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź...

Ale musiałam się upewnić...

Bo to niemożliwe.

To jest Monet, a Monetowie zawsze dają radę.

Jak tylko Will usiadł z powrotem na krześle, ja nie mogłam wytrzymać i w końcu zapytałam.

-Cz.. czy on- nie dokończyłam bo Will mi przerwał.

-Umarł...-W

Nie, nie! To nie jest prawda Łzy nazbierały mi się w oczach, lecz nie mogłam tego pokazać Willowi, nie teraz jak podaje się za ich agentkę. Resztkami sił starałam się zatrzymać płacz i zachować kamienną twarz, niezbyt mi to wychodziło lecz Will nie widział tego, trzymał głowę w rękach. 

-Podejrzewamy że za długo nie dostał pomocy  klinicznej, moje kondolencje.-L

Nie mogłam powstrzymać i po prostu wyszłam, jak tylko wyszłam za ścianę łzy pociekły mi ciurkiem. 

Shane umarł...

To moja wina.

Mogłam szybciej zareagować. 

Mogłam wejść do środka, wyważyć drzwi.

To ja powinnam leżeć na sali szpitalnej nie on.

Nigdy więcej  nie oglądniemy krainy lodu.

Nigdy więcej nie oglądniemy żadnej bajki. 

Nigdy więcej nie będziemy obżerać fast-foodem.

Nigdy więcej nie będzie pięciu braci monet, tylko czwórka.

Nigdy więcej nie będzie bliźniaków Monet. 

Nigdy więcej nie będzie Shane'a, Mojego brata.

Wszystkie myśli, wspomnienia o Shane'ie przelatywały mi przez głowę gdy biegłam do wyjścia ze szpitala. Tego przeklętego szpitala.

Wyszłam i gwałtownie odetchnęłam świeżym powietrzem, przynajmniej próbowałam, dusiłam się, nogi uginały się pod ciężarem myśli, nie zobaczę więcej Shane'a, nie zobaczę jego uśmiechu. Nie usłyszę jego głosu, jego żartów, jego śmiechu.


It's a prank bro! (Ogólnie sprankowałam was wszystkich buchachachachacha, a z resztą czytajcie dalej)


I się obudziłam, na ziemi? Nade mną widać było Willa i w sumie wszystkich braci prócz Shane'a. Nade mną stał również lekarz, okazało się że chłopacy skończyli badania a ja z przemęczenia zasnęłam i dostałam ataku paniki przez sen (Nie pytam czy to możliwe).

Momentalnie przypomniało mi się że Shane nie żyje, ale czy to naprawdę była prawda?

-C..czy S-hane nie ż..żyje?

Rodzina Monet: senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz