Rozdział 7. Dasz Radę Hailie!

548 15 9
                                    

Jak tylko weszłam do środka zobaczyłam...

NIE! 

Nie...

To nie może się tak skończyć!

Podeszłam bliżej i zaczęłam analizować sytuację. 

A więc tak: Vince miał chyba złamaną rękę, ponieważ bezwładnie wisiała mu wzdłuż ciała, Tony miał rozciętą głowę, ale jeszcze był przytomny. Dylan był ewidentnie nieprzytomny, przyparty do ściany oraz miał czerwoną szyje, ale jego klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół więc prawdopodobnie tylko został podduszony. Z Willem było najlepiej ponieważ tylko miał siniaki i lekkie rozcięcie na ręce, ale Shane. Nie, nie, nie, nie, nie! Dostał nożem w okolice podbrzusza a Will nieudolnie próbował uciskać ranę. Oczywiście to były tylko początkowa analiza więc mogło stać się im coś jeszcze. A ja zamiast  ich ratować stałam jak wryta, nigdy nie widziałam ich w takim stanie.

-Na co czekasz? Przyszłaś nas dobić co nie?-zapytał Tony.

Ja się nie odezwałam ponieważ wstrząsnęło mną na tyle że to cud że jeszcze stoję. 

-Zapomniałaś języka w gębie czy co?!-wrzasnął Tony ale nie za głośno bo nie miał sił.

Dopiero wtedy się opamiętałam, stanęłam dumnie i zaczęłam mówić głośno i wyraźnie żeby ludzie zza drzwi mnie usłyszeli.

-Żebyś wiedział, bardzo chętnie zamorduje was w torturach. To co który pierwszy? Widzę że jednego już mam z głowy, hahahahahaha (wymuszony śmiech).

Zaraz po tym ocknął się Dylan. 

-Znowu ty-D.

-¿Tienes más lesiones Dylan? Te sacaré de aquí en un momento. (PL. Czy masz jeszcze jakieś kontuzje Dylan? Za chwile cię stąd wyciągnę).

   -Estoy bien, estaría preocupado por Shane, no se ve bien. ¡un segundo! ¡¿Cómo sabes que hablo español?! (PL. Nic mi nie jest, martwiłbym się o Shane'a, nie wygląda dobrze. sekundę! Skąd wiesz, że mówię po hiszpańsku?!)-D.

-Es una larga historia, pero ahora no es el momento para eso.(PL. To długa historia, ale teraz nie jest na to czas). 

-pero tienes que explicárnoslo todo después, ¿vale?(PL. Ale musisz nam wszystko później wyjaśnić, dobrze?) 

-Está bien (PL. W porządku)

Powoli podeszłam do Dylana sprawdzić czy na pewno było okej, i jak się okazało był pocięty na rękach skąd to wiem? Przeciekła mu koszulka, rozejrzałam się po pokoju ale nie było żadnego opatrunku, więc wzięłam ze swojej torebki płaszcz, podeszłam do kredensu na kłódkę z różnymi narzędziami tortur i wyciągnęłam nóż. Przecięłam płaszcz na dwie części i zrobiłam prowizoryczny opatrunek. Później podeszłam do Vince'a.

-Boli cię coś oprócz jak sądzę złamanej ręki? 

-Powinnaś ratować Shane'a.-V

-Nie tak głośno bo jeszcze usłyszą cię ludzie Azazyla i wszyscy będziemy mieć przerąbane, coś ci dolega jeszcze czy nie?

-Chyba nie.-V 

-Dobrze, a więc przynajmniej tyle że mój najstarszy br..-w ostatniej chwili się powstrzymałam przed palnięciem tego że jest moim bratem.

-Słucham?-V.

-A nic, nic. Uwaga teraz może cię zaboleć.

Zacisnęłam  mu drugi kawałek płaszcza na ręce żeby się troszkę ustabilizowała.

Rodzina Monet: senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz