Rozdział 10 - Poszukiwania cz.2

23 2 6
                                    

Oskar

Byłem trochę zdenerwowany. Ksawery już znalazł swoją mate, chociaż że teraz zaginęła. Większość osób z tego stada albo ma mate albo jest na jakimś śladzie do owego mate. A ja? Ani jeden trop. Kurwa. Dlaczego muszę mieć takiego pecha?

Westchnąłem cicho do siebie.
- Może się rozprężę i pójdę na spacer. Zaproszę Ksawerego. -
Postanowiłem po chwili zamyślenia.

Wstanąłem z łóżka, na którym już leżałem niewiadomo ile czasu i wyszedłem z pokoju. W skrócie wtedy wyszedłem z swojego domu i, bez pukania ani zawiadomienie, wszedłem do domu mojego najlepszego przyjaciela, bo czemu nie? Skierowałem się w stronę Ksawerego pokoju pracy. Napewno tam był. Albo tam, albo w swojej sypialni.

Otworzyłem drzwi i, widząc mojego najlepszego przyjaciela, wywrzeszczałem powitanie.
- Ej, stary! -
Po chwili się obrócił i zobaczył że to ja.

- Czego chcesz, Oskar? - Zapytał się, ale zauważyłem, że ma coś inny ton głosu niż zwykle, po czym mój uśmiech lekko przygasł.

Podszedłem do niego, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Wszystko okej? -
Zapytałem się, trochę zmartwiony. Pewnie się martwi o nią.

- Nie. Nie jest wszystko okej. -
Powiedział, wkopując twarz w swoje dłonie, po czym kontynuował:
- Martwię się o nią. -
No, i tak myślałem. Bym go przytulił, ale trochę niezręcznie by było, więc po prostu zdecydowałem podnieść mu humor.

- Może zechcesz iść ze mną na spacer na poprawkę humoru? -
Spytałem się, po czym uniósł głowę, spoglądając się na mnie.

- Kiedy?

- No teraz oczywiście.

- W formie wilka?

- Czy jest to na serio pytanie które mi zadajesz?

- Tak.

- Oczywiście, że w formie wilka. - Postanowiłem ostatecznie, lekko się śmiejąc. Widziałem, jak kąt jego ust się podniósł lekko, po czym wstał.

- Idziemy.

. . .

Już minęło trochę czasu, jak byliśmy w środku lasu między drzewami w formie wilków. Pewnym razem zwolniliśmy i zaczeliśmy po prostu chodzić i rozglądać się po jednym specyficznym miejscu, ponieważ usłyszeliśmy coś.

Odwróciłem się od stronę mojego przyjaciela, i od razu zobaczyłem prawdopodobnego sprawce owego dzwięku.

Była tam jakaś dziewczyna oparta o drzewo. Moje oczy szeroko się otworzyły i przejrzałem się jej. Ciemno blond kręcone rozpuszczone włosy sięgając jej do ramion. Makijaż na jej twarzy podkreślał jej piękną twarz, a ubrane na sobie miała jasno niebieski sweter, a jeszcze do tego karmelowe bojówki.

Byłem mezmerowany jej urodą. Czy w ogóle istnieje ktoś ładniejszy? I nagle sobie zdałem sprawę, jak moje myśli do mnie przemawiały.

To jest moja mate. Moja druga połóweczka, którą jak długo szukałem. Nie mogłem zwierzyć moim oczom.

Słyszałem jak zaczął do mnie wyszeptywać Ksawery, ale nie mogłem przestać patrzeć na nią, wszystkie moje myśli skierowane były właśnie na nią, na miłość mojego życia. Nawet nie zauważyłem, gdy począłem podchodzić bliżej jej.

Nadepnąłem na gałąź, co spowodowała, że ona gwałtownie obróciła głowę w moją stronę. Przetrzymaliśmy kontakt wzrokowy. Widziałem oba strach i zadumę w jej kakaowych oczach. Czułem, jak mi mocno serce biło.

Wyłamałem się z transu, gdy ona coś w końcu powiedziała.
- Ty... jesteś... -
Wstrzymała dalszą mowę. Nie mogłem tam stać jak kołek. Powiedz coś w końcu, Idioto.

I powiedziałem.
- Nie bój się. Nie skrzywdzimy cię. -
Powiedziałem, podchodząc bliżej do niej. Wstanęła jak podszedłem. Mieliśmy metrową odległość między sobą.

Nie odsunęła się.

- Ty jesteś wilkołakiem?! Nie wierzę! O mój boże, w końcu widzę wilkołaka na żywo! - Wykrzyczała podekscytowana, zanim zdążyłem ją uciszyć, ona już zaczęła następne przemówienie.

- Chwila, chwila... widziałeś gdzieś w pobliżu taką dziewczyny około mojego wzrostu, może trochę wyższa, czarne włosy, zielone oczy, yy... taka lekko opalona cera... -
Zapauzowa, a ja usłyszałem głos za sobą.

- Co? Czy ci chodzi o Angelicę Trowis? Znasz ją? -
Zapytał się Ksawery, podchodząc bliżej nas.

- No, oczywiście, że znam! To moja najlepsza przyjaciółka! -
Wypowiedziała się dumnie.
- Dlaczego pytasz?

- To jest moja... yy... znasz pojęcie "mate"? -
Spytał się, po czym dziewczyna szeroko otworzyła oczy i buzię.
- Ona... moja najlepsza przyjaciółka na całym calutkim świecie... jest twoją... co? Mate?? Ty mówisz na serio??? -
Powiedziała z niedowierzaniem, po czym kiwnąłem ja głową.

- Musisz iść z nami. -
Postanowiłem ja tym razem, po czym kiwnęła głową po chwili.
- O... Okej -
Lekko się zawachała. Na pewno miała dalej jakiś strach, ale z łatwości przekonaliśmy ją.

Po chwili znaleźliśmy się w moim miejscu zamieszkania. Czas było na pogadunek. Nie tylko o tym, że ona była moją mate, ale skoro jest najlepszą przyjaciółką Angelici, czyli Ksawerego mate, to zapewnie coś wie o jej zaginięciu... albo może też nie.

Zobaczymy.

* * *

Wow, ale szok! Wiem, że dawno nic nie publikowałam i przepraszam, że w ramach tego daję taki krótki rozdział, ale no obiecałam sobie, że dzisiaj opublikuję, a nie chciałam, żebyście dłużej czekali. Mam nadzieję, że wam się podobał!

~ Luna i Alfa ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz