Rozdział 1

593 10 2
                                    

Pov Adrien

Nie powiedziała tego. Nie. Nie. Nie. Nie chciała tego powiedzieć.

- Adrien... ja nie umiem na ciebie patrzeć, w głowię mam tylko to jak wynoszą cię w czarnym worku. Nie wiesz co wtedy czułam. Nie masz kurwa pojęcia - łzy okalały jej policzki.

Wiem co czuła. Nienawidzę się za to, że o tym nie pomyślałem... nie chciałem o tym myśleć. Teraz mogę sobie tylko pluć w brodę.

- Wiem co czułaś i naprawdę nie wiem co teraz zrobić...

- Wyjdź.

Wziąłem głęboki wdech i spojrzałam na nią. Jej piękne czarne oczy nie biły już nadzieją na lepsze jurto. One zgasły. Były czarne jak śmierć. Śmierć, której tak bardzo pragnęła.

- Pamiętaj, że cię kocham...

- Ty nie wybaczyłeś Vivi, więc czemu ja mam wybaczyć tobie? - spytała i mnie zatkało. Chociaż był jeden dobry argument. Ja pokochałem kogoś innego. Ułożyłem sobie życie, a ona je zniszczyła. Weszła do mojego życia po raz drugi i ostatni.

To mi tylko przypomniało, że muszę wrócić do Alessandry.

Wstałem, ale zanim wyszedłem z sali, zatrzymałem się w progu.

- Nie wybaczyłem jej wielu rzeczy, ale nie zrobiłem tego, bo cię kocham. Nie miałem motywacji by jej wybaczyć, ona była dla mnie nikim, ty jesteś wszystkim - i wyszedłem.

Zamknąłem za sobą drzwi i mój wzrok padł na siostrę Larissy. Marge już tu nie było. Może i lepiej.

- Nigdy ci tego nie wybaczę - warknęła i mnie minęła. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem wzdłuż białych korytarzy. Miałem już dość szpitali, za dużo w nich ostatnio przebywałem. Wyszedłem z budynku i szybko odnalazłem swoje auto. Wsiadłem do środka i po prostu siedziałem. Wiem, że powinienem jechać do córki, ale wpadłem w stan zawieszenia. Mój wzrok utkwił w kierownicy. Małe logo wyryło mi się w pamięci.

Mój kochany Jaguar jest na złomowisku, a Kia choć podobna, to nie to samo...

Nie umiałem nad sobą zapanować. Uderzyłem mocno w kierownice przez co klakson rozbrzmiał bardzo głośno.Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w drogę do domu.

Gdy w radiu pojawiła się jakaś piosenka latino, wyłączyłem ją, by pozwolić sobie na ciche łzy. Łzy jebanej bezsilności. Wytarłam krople z policzków.

Szybko dojechałem na miejsce. Wszedłem do domu i od razu obok mnie pojawił się pies... pies Nicoli. Czyli on nadal tu był. Może nawet lepiej. Less się przynajmniej nie nudziła. Przemogłem w sobie chęć wydarcia się na to bydle i pogłaskałem psa.

- Tata? - mimo wszystko to było wspaniałe uczucie. Dziewczynka podbiegła do mnie i mocno przytuliła się do mojej nogi. Uśmiechnąłem się, choć w oczach miałem łzy.

Bałem się tego co będzie dalej. Przerażało mnie to, że Larissa może naprawdę odejść, a ja zostanę sam. Zostanę samotnym ojcem. Wiem, że nie mogłem wymagać od Riss, tego by mi pomagała w wychowaniu Less, ale byłoby mi raźniej widząc ją obok siebie każdego dnia. Budzenie się obok niej było czymś czego bardzo nie chciałem stracić.

- Cześć słoneczko - wziąłem ją na ręce. Pisnęła przez mój niespodziewany ruch. Objęła mnie rękami - Co robiłaś kiedy mnie nie było?

- Bawiłam się z Nicolą. On jest super. Pokazał mi swoje samochody - mówiła to z ogromnym entuzjazmem. Samoistnie moje wargi wygięły się w półuśmiech - Chcesz zobaczyć? - zaśmiała się.

The Endless Dream Of YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz