Rozdział 16

154 12 6
                                    

Pov Adrien

*Piętnaście lat wcześniej*

- Danio! - krzyknąłem prześmiewczo. Wiedziałem, że tego nie lubi, za to ja lubiłem się z nim droczyć.

- Czego chcesz, kretynie? - wywróciłem oczami. Wsiadłem na rower i podjechałem do szatyna – Czego?

Takie przekomarzanie było u nas normalne. Ludzie, którzy się przyjaźnią srają tęczą, a my się wyzywamy. Nigdy nie skreśliłbym tej przyjaźni z błahego powodu.

- Jedziemy na ten plac zabaw? - pokiwał głową i posadził tyłek na siodełku. Ruszyliśmy w kierunku miejsca hańby. Tak Damiano nazwał wczoraj plac zabaw. Ja i Daniello tak nie uważaliśmy. To było nasze ulubione miejsce. Tym bardziej, że plac koło jego domu miał taką super, zakręcaną zjeżdżalnie, jak w Aquaparku. Do tego była w zielonym kolorze, czyli w najlepszym. Na szczęście nie w różowym, bo żaden z nas palcem, by jej nie dotknął. Szybko znaleźliśmy się na miejscu. Porzuciliśmy rowery i zrobiliśmy zawody, kto pierwszy zjedzie ze zjeżdżalni. Biegłem, ile sił w nogach i się opłaciło. Zjechałem pierwszy wytykając, przy tym język do przyjaciela. Prychnął - Pacan.

- Chyba ty.

- Ja chyba, ty na pewno - odparował zanosząc się śmiechem. Przewróciłem oczami. Wszedłem na samą górę budowli i rozejrzałem się po terenie. Na placu, nie było wiele dzieci. Czysto teoretycznie powinniśmy być w szkole. Oprócz nas na huśtawce siedziała mała dziewczynka, a na ławce dostrzegłem jakiegoś faceta.

Dziewczynka była bardzo ładna, miała długie czarne włosy, a na sobie pogniecioną sukienkę i albo mi się wydawało albo na jej policzku widniał siniec. Zaintrygowany zjechałem ze zjeżdżalni i usiadłem na huśtawce obok. Brunetka nie wyglądała na zadowoloną, nie uśmiechała się.

- Cześć, jak masz na imię? - spytałem, ale zanim mi odpowiedziała, ktoś złapał ją za rękę i zdjął z huśtawki - Kim pan jest?

- Jestem jej opiekunem, a ty chłopcze idź się dalej bawić - odeszli, ale dziewczynka patrzyła na mnie znad ramienia mężczyzny.

Miała czarne oczy.

Machnąłem na to ręką i wróciłem do przyjaciela.

****

*Teraźniejszość*

- Tato! - przeniosłem wzrok z komputera na córkę - Możemy pójść na plac zabaw? Prosimy? - spojrzałem jeszcze raz na papiery do wypełnienia, a potem na Less i Nicolę. Praca może poczekać, najwyżej zrobię to w nocy. Pokiwałem głową. Odstawiłem laptopa i dopiłem kawę z kubka.

- Zakładamy buty. Raz, raz – od razu pobiegli do drzwi. Ja trochę wolniej wstałem i wysłałem SMS-a do Miriam, by się nie martwiła, że nie ma nas w mieszkaniu.

Od naszej randki, nasze życie delikatnie się zmieniło. Blondynka częściej pojawiała się w moim domu i czasami zostawała na noc. Nie powiem, że nie odpowiadało mi to. Miałem trochę więcej luzu, bo część opieki nad Less przejęła blondynka.

W końcu czułem, że mogę oddychać.

Ona praktycznie już mieszkała u mnie. Oboje zajmowaliśmy się dziećmi, co było dużo wygodniejsze. Ana nie była już tak często potrzebna.

Życie stało się prostsze. Już nie potrzebowałem pięciu kaw dziennie.

- Tato, chodź już! - wyszliśmy z mieszkania i Alessandra podała mi rękę. Kilka minut później siedziałem na ławce. Było jeszcze jasno. Dzieciaki bawiły się same, a ja włożyłem nos w telefon.

The Endless Dream Of YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz