Rozdział 14

155 8 3
                                    

Pov Daniello

Co ja tu robiłem? Byłem po prostu bratem panny młodej. Bardziej obawiałem się o Larissę. Ja tu znałem parę osób, ona tylko Claire. Mam nadzieję, że jakoś się tam odnalazła.

Pisałem do brata już chyba dziesiąty raz. Wszyscy się zastanawiają dlaczego się jeszcze nie pojawił. Coś musiało być nie tak. Przecież by nas poinformował albo cokolwiek, a on miał specjalne zadanie, którego nie mógł spieprzyć.

- Dan - zawołał mnie jakiś przyjaciel Vittora. Podał mi do ręki kieliszek - Za zdrowie pana młodego - wszyscy się napili, a ja tylko patrzyłem.

Po ostatniej akcji wolałem pozostać względnie trzeźwy. Już wystarczająco wypiłem za jego zdrowie wczorajszej nocy. Vittor dożyje setki.

- Ej Dan, ogarniesz jakąś flachę? Skończył się alkohol - pokiwałem głową bez zastanowienia i udałem się w kierunku wyjścia. To był dobry pretekst, by wyjść i się przewietrzyć. Wymacałem portfel w kieszeni i po chwili stałem w dziale z alkoholem.

Nie miałem głowy do wyboru. Najchętniej poszedłbym po szampana dla dzieci. Wyrządza mniej szkód.

Kuźwa czułem się przymulony przez kłótnie z Larissą. Byliśmy razem dość krótko, nie chciałem tego spieprzyć. Kochałem ją. Było mi z nią cholernie dobrze. To było coś o czym marzyłem od dawna.

Przekręciłem głowę w bok i myślałem, że mam halucynację. Przy jednym z regałów stał wysoki brunet. Miałem wrażenie, że go skądś kojarzę.

Adrien? Nie. To nie mógł być on. Był podobny. To wszystko. To nie mógł być on.

Stanąłem trochę bliżej, by móc mu się przyjrzeć.

Poczułem kopa w dupę, gdy zauważyłem tatuaż wystający z jego rękawa. Wąż. To był kurwa on.

Nie wiedziałem, co robić. Po prostu wziąłem pierwszy lepszy alkohol. Trafiło na jakąś wódkę z nieznanej mi firmy. Na szczęście mnie nie zauważył i sam pierwszy skierował się do kas.

Kurwa, nie powiem jej.

****

Rano czułem się nienajgorzej. Nie wypiłem dużo i na szczęście kac mnie nie zabijał.

- Danio... - odwróciłem się do niej i mocno objąłem Larisse w pasie, tak by położyła się na mojej klatce piersiowej - Stresuję się - mruknęła, a jej oddech łaskotał moją nagą skórę.

W mojej głowie od razu pojawiła się myśl o tym czy jej powiedzieć czy nie.

Może zrobię to po ślubie? Tak chyba będzie lepiej. Tylko nie wiem czyim.

Cieszyłem się tą chwilą, nie chciałem, by zniknęła. Po małym incydencie z alkoholem w końcu wszystko jest jak było, tak jak być powinno.

- Nie mówiłam ci - od razu poczułem jak robi mi się gorąco. Nie wiem czemu - Rozmawiałam z twoim ojcem.

- O czym?

- Pytał mnie o moją ucieczkę od niego. Jak to zrobiłam i tak dalej, aż zaczął mówić, że on jest w niebezpieczeństwie. Ludzie wątpią w jego śmierć i tylko czekają na odpowiedni moment - patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami. Nie wiedziałem, co powiedzieć.

Czy ochrzanić ojca za poruszanie tego tematu, czy to jest dobry moment, by dowiedziała się o tym, że go widziałem. To nie był dobry moment.

The Endless Dream Of YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz