Rozdział 5

444 10 7
                                    


Pov Larissa

Założyłam czerwoną sukienkę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cieszyłam się, że moja sylwetka wróciła do normalności. Już nie wyglądałam jak żywy kościotrup. Uśmiechnęłam się na widok bruneta zaglądającego do mnie przez zasłonę przymierzalni.

- Nie podglądaj - zbeształam go.

- Pięknie wyglądasz - uśmiechnęłam się.

W końcu byłam zdrowa, miałam przy sobie chłopaka, który powodował mój uśmiech. Niczego więcej nie potrzebowałam. To chyba mogłam nazwać definicją mojego szczęścia.

Obróciłam się do niego, bez słowa wszedł do środka. Uniosłam wzrok w górę.

- Kiedy koniec? - wywróciłam oczami. Byliśmy tutaj dopiero dwadzieścia minut. Musiałam przymierzyć jeszcze trzy sukienki - W tej wyglądasz wspaniale - powiedział gdy spojrzałam na materiały na wieszakach. Mój wzrok znów spoczął na lustrze. Sukienka sięgała do połowy uda, a na plecach miała sznureczki trzymające całą konstrukcję. Była lekko rozklokoszona, a dekolt był delikatnie lejący. Była ładna, ale nie wiedziałam czy aby na pewno odpowiednia. W końcu to ślub jego siostry. Tym bardziej nie wiedziałam czy to na pewno dobry pomysł wracać do Włoch. Co prawda na kilka godzin, ale nadal - Co cię trapi?

- No bo niedługo wrócimy do Włoch i...

- Szansa na to, że go spotkamy jest minimalna - złapał moją dłoń i delikatnie ścisnął.

- No wiem, ale i tak o tym myślę... Ja zostawiłam ich bez słowa. Wiem, że Elena mi tego nie wybaczyła....

- Nie myśl o tym. Elena na pewno wszystko rozumie, chce dla ciebie jak najlepiej - uniósł mój podbródek - Nie martw się. Czasu nie cofniesz. Zresztą zostawiłaś jej list, prawda? - pokiwałam głową - Wszystko będzie dobrze.

Dlaczego jak chcę walczyć o siebie to wszyscy dookoła muszą cierpieć?

- To długo jeszcze?

- Jak będziesz tu długo stał, to tak - przewrócił oczami, ale posłusznie wyszedł. Od razu zdjęłam z siebie ubranie i założyłam długą fioletową sukienkę z rozcięciem na nodze. Była dość obcisła, ale mi to nie przeszkadzało. Miała delikatny dekolt i pasek w talii. Zawołałam Daniello. Stwierdził, że ta się nie nadaje, w sumie podzielałam jego zdanie. Była taka dość brzydka. Na wieszaku wyglądała lepiej.

Następną kreacją była błękitna sukienka z gorsetem. Była ładna, ale nie. Ostatni materiał był koloru ciemno zielonego. Przełknęłam śline, a w głowie pojawił mi się obraz pewnego dnia. Czasami nadal dręczyły mnie koszmary z tej nocy.

Nawet nie przymierzałam jej. Skreśliłam ją na starcie. Najlepsza była czerwona. Szatyn miał rację. Reszta była stratą czasu.

Kilka minut później wyszliśmy ze sklepu.

Trzymałam jego rękę obserwując ulicznego grajka. Spod strun jego gitary wydobywały się dźwięki jakiejś piosenki.

- Co to za piosenka?

- Chyba Despacito - odparł.

- A co to znaczy? - zmarszczyłam brwi.

- "Powoli", chyba tak można to przetłumaczyć - parsknął. Nagle złapał moją drugą dłoń i obrócił. Pisnęłam przez ten niespodziewany ruch. Spojrzał na mnie z uniesionym kącikiem ust. Znów mnie obrócił, ale tym razem odbiłam się plecami od jego klatki piersiowej. Przycisnął mnie do siebie i delikatnie się poruszaliśmy. Byliśmy na ogromnym placu, koło fontanny. Ludzie zaczęli na nas patrzeć. Mało mnie to obchodziło, gdy na ustach miałam uśmiech. To było piękne. Przy każdym obrocie moja sukienka falowała, tak jak moja klatka piersiowa przy każdym oddechu - No to pierwszy taniec mamy za sobą.

The Endless Dream Of YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz