Rozdział 11

214 10 3
                                    

Pov Adrien

Ledwo wyszedłem z biura i mój telefon zaczął dzwonić w kieszeni. Wziąłem głęboki wdech w myślach obmyślając plan zabójstwa Enrico. Z niczym nie umiał sobie poradzić. Na chuj ja go zatrudniłem? Mogłem się pięćset razy zastanowić.

- Halo?

- Adrien, przepraszam, że dzwonię tak późno, ale mógłbyś dzisiaj ty odebrać dzieciaki? Coś mi wypadło i nie dam rady - odetchnąłem na dźwięk głosu Miriam. Gdyby to był Enrico to naprawdę bym go kurwa skremował. Spojrzałem na zegarek, od razu zacząłem kalkulować, czy zdążę.

- Raczej się wyrobię - odparłem, myśląc ile zajmie mi spotkanie z ostatnim klientem.

- Dziękuję ci bardzo. Postaram się jak najszybciej przyjechać po Nicole.

- Nie ma problemu. Na razie się spieszę, cześć.

- Cześć.

Wsiadłem do auta i ruszyłem w kierunku kostnicy.

****

Udało mi się nie spóźnić. Weszliśmy razem do domu, dzieciaki pobiegły do pokoju Less, a ja usiadłem na kanapie uprzednio wyjmując sobie piwo. Byłem cholernie zmęczony i miałem nadzieję, że Ana do nich przyjdzie. Nie mam siły na nic, najchętniej podszedłbym spać, ale niestety była dopiero piętnasta, a Miriam przyjdzie po Nicole za godzinę, chyba, że wyrobi się wcześniej. Miałem nadzieję, że jej się uda, a Alessandra nie będzie robiła problemów z zaśnięciem.

Opcje są dwie. Pierwsza, pójdę z nimi na plac zabaw, żeby się wybawili za wszystkie czasy, albo opcja druga, włączę im bajkę i zasną na kanapie. Chociaż to, że zasną to bardzo optymistyczny scenariusz. Wziąłem głęboki wdech i napiłem się gorzkiego płynu. Na szczęście było bezalkoholowe i Ana mnie nie zabije, za to, że jestem pijany, a pod opieką mam dzieci. Pożyję trochę dłużej.

Przynajmniej jak umrę to będę miał zniżkę na grób we własnej firmie kamieniarskiej.

Jedyny plus jej posiadania.

- Tato! - odwróciłem się w stronę głosu - Zrobisz naleśniki? Prosimy! - może bym zaprzeczył, gdyby nie zrobiła słodkiej minki. Nie mam kurwa pojęcia, gdzie nauczyła się trzepotać rzęsami, ale mnie tym kupiła. Nie umiałem jej odmówić.

Może nie spalę kuchni.

- Dobrze, ale mi pomożecie - pokiwali głowami. Wstałem z miejsca i udaliśmy się do kuchni. Wyrzuciłem pustą butelkę po piwie i otworzyłem lodówkę. Miałem nadzieję, że wszystkie potrzebne składniki były w środku, w ogółe w domu. Wyjąłem telefon z kieszeni i zacząłem szukać jakiegoś przepisu. Kiedy w końcu jakiś znalazłem spojrzałem na moich pomocników. Siedzieli na stołkach i czekali na polecenia – Znajdźcie jakąś dużą miskę - od razu zerwali się z miejsc i brunetka otworzyła jedną szafkę. Ja w tym czasie zacząłem czytać instrukcje.

Ana, ratuj mnie.

Kurwa to tylko naleśniki. Przepis ma być prosty. Tak było napisane. Nawet debil da sobie radę.

Wyjąłem z szafki mąkę, a z lodówki dwa jajka, mleko i olej. Postawiłem wszystko koło miski i położyłem telefon na blacie. Dzieci patrzyły na mnie uważnie.

Ja sam nie wiem, co robię. Ja i gotowanie to jedno wielkie nieporozumienie.

Według przepisu powinienem oddzielić żółtka od białek i białka ubić. Znalazłem mikser, wsypałem szczyptę soli i zacząłem ubijać. Nie wiem jak, ale udało mi się nie ujebać doszczętnie. Less patrząc na mnie śmiała się jak opętana.

The Endless Dream Of YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz