Hellow, gotowi na dalszą część? Jestem pewna że tak. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł na dalszą część, to zapraszam do napisania w komentarzu :)!
*******
Eren Jaeger Pov.
Przyprowadziłem Mikasę do sali po czym poszedłem poszukać Conniego i Sashę. Pewnie znajdę ją w kuchni. Zawsze coś zżera. Poszedłem najpierw do kuchni i o dziwo nie znalazłem jej tam. Zapytałem kucharkę, czy widziała gdzieś bordowo-włosą, a ona na to:
- Nie widziałam jej od wczoraj - mówiła jakby z ulgą. - Nie wiem co się stało, ale nie było jej dzisiaj tutaj i nie zwędziła mi żadne mięso (dzięki bogu, XD).
Podziękowałem jej i wybiegłem na korytarz, po czym skierowałem się w kierunku schodów, ponieważ Sasha mieszka na pierwszym piętrze (kuchnia jest na parterze). Wbiegłem szybciutko i wdarłem się do pokoju po czym padłem na ziemię z zmęczenia.
Po czym podniosłem głowę i wydyszałem do Sashy i Conniego:
- Mamy naradę...
- Już idziemy - odpowiedział Connie.
Spojrzał z troską na Sashę, co nie umknęło mojej uwadze i zasugerował mi, żebym poszedł pierwszy. Zgodziłem się, ale wydawało mi się podejrzanie, więc postanowiłem poruszyć ten temat.
- Wszystko w porządku? - zapytałem ostrożnie.
- Tak, dlaczego nie miałoby być? - Connie odwrócił się do mnie napięcie i odpowiedział ostro.
- Spokojnie, przecież cię nie atakuję, czy coś - powiedziałem trochę urażony.
Poszedłem se, bo bałem się, że Connie mi odgryzie pół głowy za to, że zadałem pytanie. Szybkim krokiem wszedłem do sali, gdzie czekali już wszyscy.
- Gdzie ta dwójka? - zapytał mnie ze zniecierpliwieniem Jean. - Siedzieliśmy tu już od pół dnia, mógłbym zrobić coś bardziej pożytecznego i nie marnować czasu.
Po tym zdaniu, strzelił spojrzeniem ku Arminowi, który spalił potężnego buraka. Zachichotałem cicho. Wszyscy wiedzieli że chłopak czuł miętę do niego, lub po prostu przyczepił się do Armina. Armin, który lubił Jeana jako przyjaciela, był zmieszany, zdezorientowany i nie wiedział co robić. Ale ogólnie to trochę dziwne, że Jean jest gejem. Przecież on leciał na Mikasę! Muszę przyznać, że ludzie z czasem się zmieniają. Po kilku minutach milczenia, weszli do środka dwaj spóźnialscy. Przepraszali Hanji raz za razem, że aż śmiesznie to oglądać. Zauważyłem też, że Sasha poruszała się sztywno i niepewnie.
Kiedy skończyli "komedię", dowódczyni oddziału zwiadowców powiedziała:
- Dobra, zaczynamy naradę!
- Nareszcie - przerwał jej Floch, który miał w dupie co się dzieje.
- Cicho bądź - warknął Jean na niego. - Nikt cię nie pytał o zdanie, ty chuju.
- Zamknijcie się obaj - powiedział Armin. - Dobra. Mam plan jak odbić Levia, ale najpierw...
Floch znowu przerwał rozmówcowi.
- Armin, proponuję, żebyś to ty zamknął ryję. Nasłuchałem się już twoich wspaniałych planów - powiedział z sarkazmem chłopak. - Przez te twoje plany, straciliśmy mnóstwo ludzi. Ile ludzi chcesz poświęcić, żeby osiągnąć swój cel?
Tego było już za dużo, jak zauważyłem. Jean, który nigdy nie lubił rudzielca, rzucił się na osobę, która obraża jego obiekt westchnień i zaczął go okładać pięścią. Floch zareagował natychmiast i przyłożył brązowo włosemu tak, że ten poleciał na okrągły stół. Armin natychmiast podszedł do rannego i sprawdził czy stało mu się coś poważnego. Pobiegł potem po apteczkę (jeśli w ogóle mają) po czym wrócił do Jeana. Mnie przypadło przytrzymywanie rudaska, co mnie nie ucieszyło, bo co chwile się wyrywał i podrygiwał. Przez niego prawie rozbiłem se nos o podłogę, kiedy poruszył się gwałtownie. Kiedy Hanji doprowadziła już wszystko do porządku, jacyś strażnicy zabrali Flocha do jego pokoju żeby się uspokoił. W tym samym czasie, Armin próbował zmusić Jeana do używalności, co było bardzo trudne, bo ten konio mordy wcale go nie słuchał tylko mamrotał coś stylu: "Zabiję tego chuja", "poderżnę mu gardło, jak świńce", "powieszę go". To było trochę przerażające.
W końcu mogliśmy zacząć naradę. Zauważyłem, że już zmierzch, co mnie nieco zirytowało. Skarciłem siebie w duchu, ponieważ znowu siebie przyłapałem na rozmyślaniu o Levia. Z jednej strony jestem szczęśliwy że pozbyłem się ten zrzędę, ale z drugiej strony będzie mi brakowało jego wkurwiającej obecności.
- Nareszcie zaczynamy naradę - powiedziała zmęczonym głosem Hanji. - Dobra... więc... ha?
Urwała w pół zdania, gdyż zauważyła, że wszyscy pochrapują sobie w najlepsze w swoich miejscach. No oprócz mnie, chociaż ja też zaraz zasnę, jeśli nie wypiję coś mocnego.
- Wiesz co, Hanji? - zapytałem, a raczej stwierdziłem. - Najlepiej będzie, jeśli narada odbędzie się jutro, bo dzisiaj nic się nie uda.
- Masz rację, Eren - zgodziła się ze mną dowódczyni. - Och! Przypomniało mi się coś! - krzyknęła nagle Hanji, przez co podskoczyłem całkowicie rozbudzony na miejscu. - Dzisiaj jest piątek!
- I co? - domagałem się odpowiedzi.
- Dzisiaj jest piątek trzynastego (nie wiem czy dobrze napisałam)! - odpowiedziała z przejęciem dziwaczka. - Dzisiaj jest nieszczęsny dzień! Przez to mieliśmy tak parszywe szczęście!
- No, to możliwe - powiedziałem ostrożnie. - Jeśli nie masz nic innego do powiedzenia, to żegnam, bo idę do swojego pokoju, żeby się zdrzemnąć.
Po tym zdaniu ukłoniłem się i poszedłem do swojej sypialni. Wziąłem szybki prysznic, włożyłem piżamę (jakby co, jest bardzo zboczona, bo na piżamie jest napisane Levi) i ułożyłem się wygodnie do łóżka.
- Dobra noc, Levi - powiedziałem to na głos, jak idiota.
Przecież nawet go tu nie ma. Po tym myśle, zasnąłem.
CZYTASZ
Amnezja /Ereri (Eren x Levi)\
FanfictionUwaga ! ⚠️ 1. W niektórych rozdziałach będą 18+ wydarzenia 2. Są wulgaryzmy 3. To jest powiązane z LGBTQ Levi został porwany przez Mareńczyków i oni coś mu zrobili, przez co zapomniał wcześniejsze życie. Podpowiedzieli mu że ludzie z Paradis go wyr...