Rozdział 12

34 4 53
                                    

Hellow, bez mojego ględzenia zaczynajcie czytać! 

********

Levi Ackermann POV. 

Po przynajmniej dziesięciu minut wędrówki zobaczyliśmy, że niedaleko są światła. Przyśpieszyliśmy, a przynajmniej Eren przyśpieszył, bo ja byłem tak zmęczony, że ledwo zmuszam własne nogi do chodzenia. Brunet, widząc mnie daleko za sobą zawrócił i stanął przede mną, przyglądając mi się uważnie. Odwrócił się ode mnie, kucnął i mruknął coś w stylu "wsiadaj", po czym lekko się zarumienił. Uśmiechnąłem się mimo woli, włażając na niego. 

- Wiesz, uroczy jesteś, kiedy się rumienisz - wyszeptałem do niego, czując satysfakcję, gdy ten jeszcze bardziej się przypalił. 

- Zamknij się - odpalił prędko, odwracają swoją głowę ode mnie. 

- Hahaha, nigdy nie przestanę mieć ubaw z tobą - zaśmiałem się. 

Ten zmilczał tę uwagę i szedł naprzód z skoncentrowaną miną. Co chwilę się trochę chwiał, co mu najwyraźniej przeszkadzało w maszerowaniu, a raz prawie się wywalił, kiedy zahaczył prawą nogą o korzeń. Wtedy poczułem, jakby moje serce miało mi wyskoczyć przez gardło.

- Ile ty jesz na co dzień? - sapnął nieźle pomęczony chłopak. - Ważysz więcej niż Sasha, a ona je strasznie dużo.

- Bujasz - odpowiedziałem. - Ważę tylko około 55 kilo. 

- Hmm? - mruknął niedbale brunet. 

Ucichłem, gdyż wiedziałem że chłopak jest zmęczony niesieniem mnie przez kilkadziesiąt metrów. W końcu dotarliśmy do najbliższego namiotu, a on mnie wywalił delikatnie na ziemię, przez co skoczyłem jak poparzony o dwie stopy, ponieważ na ziemi było bardzo brudno, a ja nie chcę iść spać cały w błocie. 

Ten tylko sobie stroi żarty z tego:

- Co jest, trochę kurzu czy brudu ci nie zaszkodzi - powiedział kpiąco Eren. 

Rzuciłem mu spojrzenie pełen furii, wytrzepałem se spodnie i poszedłem szukać blondyna, który pewnie znajdzie mi miejsce do spania. Jednak zostałem zatrzymany przez "Zakurzacza"(on go tak nazywa, bo brudzi, a nie odkurza), który zapytał:

- Gdzie ty się wybierasz? 

- Idę zapytać Arlerta gdzie będę spał - powiedziałem oczywistym tonem. 

- Ach, uzgodniłem to już z Hanji i Arminem - oznajmił zadowolonym tonem, co wywołało u mnie niepokój. - Będziesz spał ze mną w jednym namiocie, a Armin wyprowadzi się do Jeana, który mieszka z Flochem i Connie. 

- Co, to oni się tam zmieszczą? - zapytałem z niedowierzaniem. 

- No tak, bo nasz...  - jasno i wyraźnie powiedział to słowo. - ... jest najmniejszy, a największy namiot należy do Jeana - wypluł te ostatnie słowa jadowicie.

- Okay - odpowiedziałem trochę zdziwiony niechęcią bruneta do rabusia (Jean). 

Eren zaprowadził mnie do naszego namiotu, dał mi koc i ubrania, ale zaoponowałem:

- Nie potrzebuję ich, moje są dostatecznie wygodne. 

- Dobrze - brunet skinął głową. 

Zabrał te ubrania, potem sam przygotował się do spania (normalnego spania, chyba, XD).  Ułożyłem się tuż obok otworu, gdzie można wyjść na zewnątrz. Zawinąłem się ciaśniej w koc. Eren ułożył się gdzieś na prawo ode mnie, co spowodowało u mnie żywsze bicie serca. Wydawało mi się, że chłopak słyszy te miarowe uderzenia. Spojrzałem ukradkiem na niego, ale szybko odwróciłem wzrok na nóż. Dziwne, ten nóż wygląda mi na znajomego. Spojrzałem uważniej na ten nóż. Tak, zdecydowanie familijny. Postanowiłem zapytać mojego współlokatora skąd pochodzi, ale mnie ubiegł w zadaniu pytania:

Amnezja /Ereri (Eren x Levi)\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz