Miasto Duchów

43 4 1
                                    

Net wyjrzał przez okno. Nie miał nic innego do roboty, Nika spała, Felix czytał książkę, a z Manfredem nadal się nie pogodził. Zostało więc pogapić się w szybę. Po przeszło pięciu godzinach jazdy wszyscy mieli już dość, na szczęście z  tego co wiedział byli już blisko celu.

- Normalnie miasto duchów, co? - zagadnął chłopak siedzący przed nim. Był wysokim blondynem o jasnej, wręcz białej, karnacji, ale tak samo jak Net wyglądał jakby nie czesał włosów od zeszłorocznych świąt.

- He? - zapytał nieprzytomnie Net.

- No miasto duchów normalnie. Zauważyłeś, że w zasadzie żadnego przechodnia nie było widać na ulicy?

Net musiał przyznać, że chłopak miał rację. Od wjazdu do Karpacza nie zobaczyli ani jednego przechodnia. Nie zauważył tego wcześniej. Było już późnym popołudniem, a oni nawet nie stali w żadnym korku podczas wjazdu  do miasta.

- Nie przedstawiłem się. Jestem Olaf.

- Net. - Chłopcy podali sobie ręce. Netowi imię kolegi od razu skojarzyło się z bajką Disneya, zwłaszcza, że wyglądem trochę przypominał bałwanka - jasna skóra i blond włosy robiły swoje, nie powiedział jednak tego na głos

- Felix jestem. - Tą znajomość również przypieczętowano uściskiem dłoni.

Porozmawiali akurat tyle, aby spokojnie spędzić czas w drodze do hotelu. Skręcili w boczną uliczkę i znaleźli się w innym świecie. Ośrodek znajdował się na obrzeżach Karpacza niedaleko lasu. Parking był na środku, po lewej zostało zrobione miejsce na ognisko, za którym wznosił się wysoki, gęsty las. Naprzeciwko parkingu stał budynek, w którym położona była świetlica i jadalnia. Można było to wywnioskować z małej tabliczki przywieszonej nad drzwiami. Po prawej stronie mieściła się reszta hotelu. Dwukondygnacyjna budowla z poddaszem wprowadzała w swojski klimat drewnianą elewacją. Okiennice również były wykonane ze starannie struganego drewna. Całość prezentowała się bardzo przytulnie.

Pan Mietek otworzył duży bagażnik z boku autokaru i wraz z wychowawcami zaczął rozdawać walizki. Net i Nika odebrali bagaże zabierając również ten dla Felixa. Po paru minutach, gdy wycieczka zgromadziła się w świetlicy aby odebrać klucze do pokoi i plany lekcji na kolejne dni, przyszedł Felix.

- Sorry, Laura dzwoniła. - Wytłumaczył, spuszczając głowę aby przyjaciele nie mogli widzieć rumieńca oblewającego mu twarz. Zawsze kiedy z nią rozmawiał, twarzą w twarz czy nawet przez telefon pojawiało się to uczucie. Motylki w brzuchu, rumieńce i ogarniająca tęsknota, gdy znowu byli daleko od siebie. No, ale przecież nie ma uczucia silniejszego niż miłość. Ta łamie każde bariery nawet te, które na początku wydają się nie do przejścia.

Z zamyślenia wyrwał go ostry głos pani Marioli:

- Krupa, Polon, Bielecki i Jutrzyk! - huknęła opiekunka. - Pokój numer 77, już!

Posłusznie odebrali klucze do pokoju i zabrali się za jego poszukiwanie. Inni lokatorzy pokoju Jacek Krupa, wysportowany chłopak o kasztanowych dłuższych włosach spiętych w koka, oraz wcześniej już poznany Olaf Jutrzyk wnieśli walizki na ostatnie piętro hotelu.

- No dobra. - Net postawił swój bagaż przed drzwiami loku i podał Felixowi klucze. - Czyń honory.

Chłopak otworzył drzwi i oczom czwórki lokatorów ukazał się mały pokoik z łazienką. Tutaj, tak samo jak na zewnątrz wszystko obite było deskami. Po prawej stronie od wejścia była mała łazienka i wieszaki, dalej stały dwa łóżka piętrowe. Felix i Net od razu zajęli to samo, a brunet dodatkowo wspiął się na górę. Między posłaniami zostało umieszczone jeszcze okno, pod którym stał stolik.

- No to co, witamy na wakacjach. - Net przymknął powieki delektując się ciszą zakłócaną tylko chwilami przez lokatorów z naprzeciwka.

***

Wzburzone morze rozbijało się o skaliste klify. Nadchodził sztorm. Czarna furgonetka podjechała pod zejście na jedną z wielu prywatnych plaż. Wysiadło z niej kilkoro ludzi, którzy, po rozejrzeniu się wokoło, weszli na posesję. Auto podjechało bliżej, a mężczyźni wtargali do niego nieprzytomną osobę. Nie była jednak ona tak osłabiona jakby się zdawało. W pewnym momencie kopnęła jednego z osiłków tak mocno, że ten chwilowo go uwolnił. Inni nie pozostawali dłużni i potraktowali go paralizatorem. Chłopak upadł na ziemię, pozbywając się reszty sił. Kiedyś zwycięży. Tylko żeby nie było wtedy na późno...

***

Ta dam, mamy kolejny rozdział! Jeden z dłuższych, jak na razie 651 słów.

Felix, Net i Nika oraz Historie Nie z Tej Ziemi [BARDZO WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz