Dziewczynka z zapałkami

28 1 3
                                    

Nika z na wpół przymkniętymi powiekami leżała oparta o barierkę. Oddech miała równy, ale płytki, a skóra od zimna przybrała nienaturalnie blady odcień. Nie wiedzieli ile czasu już minęło. Czy była to minuta, czy kilka, a może nawet godzina...? Pośród otulających ich białą ręką mrozu i śnieżycy, wszystko zlewało się w jedną całość. Monotonność była czymś do czego nie przywykli, ale nie widzieli już innego wyjścia; właz był zamknięty, komputer, który miał przy sobie Net nie miał baterii, więc nie było opcji, aby w jakikolwiek sposób wezwać pomoc. Pozostawał jeszcze, dość ryzykowny, choć też sposób - miał być nim skok z dachu. Ten był jednak z jednej strony wystawiony na urwisko, a z drugiej pod jego spodem rozciągał się biały pas. Zasypało nawet ich odśnieżony wcześniej kontener i resztę budynków.

- To co my teraz zrobimy? - zapytał cicho Net. - Niby do środy jeszcze kilka dni, ale nie mam zamiaru tu zamarznąć.

Odpowiedział mu tylko szum wiatru, który przez chwilę poderwał do niskiego lotu ośnieżone włosy Niki. Dziewczyna wyglądała jak rodem wyjęta z "Dziewczynki z zapałkami". Net widząc, że Nika zaczyna szczękać zębami przykląkł przy niej i okrył szczelniej bluzą.

- Zimno mi - powiedziała ledwo słyszalnym głosem.

- Wiem, mała - odparł chłopak i złożył na czole ukochanej delikatny pocałunek. Usta dziewczyny odruchowo wygięły się w zmęczonym uśmiechu.

Felix za to udawał, że nie interesuje się poczynaniami znajomych. Była w tym po części prawda, choć jedyne myśli jakie mu się nasuwały, były na podobne tematy. Ich podstawę stanowił nie kto inny, jak Laura. Ciągle pragnął choć na chwilę o niej zapomnieć, by za moment znów zanurzyć się we własnych wspomnieniach. Błądził myślami tak od samego wyjazdu z Warszawy, a jego tęsknota była potęgowana tym, że od porannej rozmowy nie słyszał jeszcze jej głosu.

***

Laura siedziała właśnie na łóżku w swoim pokoju, oglądając nadwyrężoną kostkę. Była napuchnięta chyba do granic możliwości, a ból który jej sprawiała też znalazł się na górnej granicy. Przeciwbólówki nic nie dawały.

Dziewczyna westchnęła cicho.

Na nic poszły te lata treningów, bo teraz i tak przez kontuzję jest uziemiona. Nie wie nawet, czy rodzice pozwolą wystartować w tych ważnych zawodach za dwa miesiące. Na samą myśl, aż łzy zakręciły jej się w oczach. Szybko przegoniła smutki i pokuśtykała, krzywiąc się z bólu na co drugim kroku, do drzwi, zobaczyć czy rodzice już wyszli. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że w domu jest całkiem sama. Dla pewności zawołała jeszcze przybranego brata:

- Staszek, jesteś? - krzyknęła przez pokój.

Odpowiedziało jej milczenie, które w tym przypadku stanowiło najlepszy wyraz ulgi. Nie mogła pozwolić, aby ktokolwiek znajdował się teraz w domu.

Z lekkim trudem doszła do drzwi i je zamknęła na dwa spusty, sprawdzając kilka razy, czy nikt nie zaskoczy jej niespodziewaną wizytą.

Doszła do swojego pokoju, zamknęła na klucz również swoje drzwi i wyjęła z dna szafy pudełko po butach, w którym trzymała kilkadziesiąt przyozdobionych tasiemką zdjęć.

Znajdowały się na nich głównie dwie osoby - ona oraz Felix. Te zdjęcia były jej skarbem, stanowiły przepustkę do tych chwil, które w swoim życiu uważała za szczęśliwe. Szczęśliwe, bo spędziła je z ukochaną osobą. Z osobą, z którą wiedziała, że chce być właśnie teraz.

Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, będąca tym gorzkim wyrazem bezsilności. Laura doszła do wniosku, że ostatnio zbyt często płacze. Albo ostatnio po prostu uzbierało się jej na głowie zbyt dużo powodów do płaczu.

Wygrzebała ze sterty zdjęć to ostatnie, a zarazem najcenniejsze. Gdyby rodzice teraz dowiedzieli się, że spotyka się z Felixem, już więcej by go nie zobaczyła. A na to nie mogła sobie pozwolić.

Teraz wylewała już istny wodospad łez. Nie był on może spowodowany tęsknotą - choć ta też miała tu swój udział - ale bezsilnością i wszechogarniającym smutkiem, który potęgowała jeszcze boląca noga i zakaz rodziców na posiadanie chłopaka. Tak bardzo się martwiła o kolejną godzinę, o jutro i następny tydzień... I nie przepadała za swoją wrażliwością w niektórych momentach.

Odłożyła zdjęcia odrobinkę na bok, ciągle tępo się w nie wpatrując. To zawsze Felix pomagał jej poukładać sobie wszystko w głowie, ale przez następne kilka dni będzie musiała poradzić sobie sama.

Wzięła powolny długi wdech, próbując uspokoić drżący oddech. Wdech - wydech. I jeszcze raz, wdech - wydech.

Po paru minutach oddychała już równomiernie i spokojnie.

Wtedy jednak usłyszała ciężkie kroki na klatce schodowej. Nie mogła być to jej mama, bo dziewczyna wiedziała, że ta chodziła tylko w szpilkach. W takim razie, kto? Jej ojczym też odpadał, nigdy nie chodził w takim ciężkim obuwiu. To może Staszek? Ale on w życiu nie włożyłby na siebie takich cegieł...

Rozmyślenia przerwały jej kroki zbliżające się do drzwi wejściowych. Przez głowę przeszła jej myśl, czy aby na pewno je zamknęła? Ktoś przystaną, a ona z szybciej bijącym sercem wyczekiwała na dalszy ruch tej osoby. Nie spodziewała się jednak, że usłyszy dźwięk jakby wyważanych drzwi, które chwilę później uderzyły głucho o ścianę na przeciwko wejścia.

Ciężkie kroki postąpiły do korytarza i przeszły się po mieszkaniu. Nie minęło wiele czasu, jak za lekko przeszklonymi mlecznym szkłem drzwiami ujrzała czyjś cień. Barczysty i wysoki, sięgający właśnie dłonią do klamki.

Powietrze wokół Laury jakby zawisło nagle w miejscu.

Klamka poruszyła się nieznacznie, ale w chwili, w której cień ogarną, że dziewczyna się zamknęła odszedł od drzwi. A później wszystko wydarzyło się, tak szybko, że ledwo to zarejestrowała.

Cień, który okazał się dziwnym człowiekiem wywarzył drzwi, lecące właśnie tuż na nią. Uchyliła się przed nimi, ale chyba nie wystarczająco, bo poczuła ostry ból gdzieś w okolicy barku. Skutecznie ją to obezwładniło.

Drzwi uderzyły gdzieś za nią, ale nie zauważyła gdzie dokładnie. W oczach zakręciły jej się łzy, bo nie mogła w ogóle poruszyć prawą ręką.

Przeniosła nieznacznie wzrok na osobę, przekraczająca właśnie próg jej pokoju.

Ogromny wręcz, czarnoskóry łysy mężczyzna, ubrany w przylegający kombinezon podszedł do niej i spojrzał w oczy. Jej wyrażały przerażenie i nieogarnięty ból, a jego były puste - widać w nich było tylko nieprzeniknioną czerń, która zabiła wcześniejsze, pełne dobroci spojrzenie.

To było jej ostatnie wspomnienie, które zapamiętała z tamtego dnia.

Chwilę później mężczyzna pochylił się nad nią i wyszeptał niezrozumiałe słowa, podświadomie każące jej zapaść w długi niespokojny sen.

***

Dzień dobry wszystkim, którzy tu dotarli!

Wiem, że w rozdziale może niezbyt dużo się dzieje, aczkolwiek chciałam tu dać perspektywę Laury (Zrobię o niej oddzielną książkę, co wy na to?). W dodatku rozwinęłam trochę swoje pisanie i ten rozdział jest tego nudnym przykładem. Jak wrażenia? Macie pomysł, jak Superpaczka ucieknie przed mrozem z tego nieszczęsnego dachu? Jakieś pomysły, co do tej zagadki, którą wam przemyciłam w rozdziałach?

P.S. To 19 pisany rozdział, ale 20 część tej  książki! Hip hip hurrra!

P.S.2. Kusi mnie, żeby dać tu jakieś powalone zakończenie. Za czy przeciw?

1000 słów

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Felix, Net i Nika oraz Historie Nie z Tej Ziemi [BARDZO WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz