Chłopak o rudych włosach obudził się w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Przetarł zmęczone oczy i powstrzymując ból oraz zawroty głowy rozejrzał się. Był w małym pokoju przypominającym składzik. Brudne, niegdyś pewnie białe, obdrapane ściany i płytki również nie myte od dawna napawały go lękiem. Niby był przygotowany na taką sytuację, ale nie przewidział bezpośredniości z jaką potraktowano sprawę. Musiał uciec, inaczej nic ich już nie powstrzyma. Rozejrzał się jeszcze raz. Misa z wodą, kromka suchego chleba i koc. Nie było tu nic co mogłoby posłużyć do ucieczki. Na szczęście nogę, w którą go postrzelono ktoś mu opatrzył.
Wtedy zostały otworzone masywne stalowe drzwi. Ktoś, czy może raczej, jak się potem okazało, coś weszło do więzienia rudzielca. Postać o humanoidalnych kształtach, przypominająca człowieka, lecz nim nie będąca. Ledwie ciemna poświata majacząca przed chłopakiem.
- Ciekawe - pomyślał Rudzielec.
Wtedy przy postaci zmaterializowały się kolejne tyle, że te trzymały karabiny i były wyraźniejsze od pierwszej. Machnęły na chłopaka żeby z nimi poszedł, co ten uczynił niezwykle niechętnie. Noga nadal go bolała, a on nie miał ochoty jej przeciążać. Dopiero kilkukrotne, ponaglające machnięcie bronią sprawiło, że przyspieszył kroku.
***
Poranek powitał przyjaciół słoneczną pogodą, na niebie nie było widać prawie ani jednej chmurki. Po dobudzeniu zaspanych marud, zjedzeniu śniadania i spakowaniu prowiantu, większość wycieczkowiczów była gotowa, aby wyruszyć w drogę. Uczniowie wsiedli do pojazdu, czekali już tylko na kierowcę. Pan Mietek doszedł do nich po dziesięciu minutach z kubkiem kawy w ręce i uśmiechem na twarzy.
- No to co, wycieczko, wyruszamy? - zapytał po części retorycznie ze zbyt dużym zapałem i optymizmem.
Odpowiedziały mu nieliczne pomruki radości i westchnięcia zniecierpliwionych uczniów. Pod stację wyciągu dojechali po piętnastu minutach. Młodzież wygramoliła się z autokaru i po zakupieniu biletów przez wychowawców zaczęła ustawiać się w kolejkę do siedzeń. Do Superpaczki podeszła zaprzyjaźniona z Niką Kinga. Średniej długości pofalowane włosy spływały jej po ramionach, a w dużych oczach brązowych skrzyły się fikuśnie iskierki. Cóż, dziewczyna była dość ładna. Nic dziwnego, że już kilku chłopaków prosiło o jej numer.
- Hello, everybody! Kinga jestem. - Dziewczyna pomachała do nich przyjaźnie. Podeszła i ustawiła się obok w kolejce.
Chłopcy po kolei się przedstawili.
- Mogę z wami usiąść? - Wskazała na podjeżdżającą kanapę. Nikt nie zaprzeczył, więc dziewczyna usiadła z nimi. Podczas wjazdu dowiedzieli się, że pochodzi z Torunia i chodzi do prywatnego liceum na biol-chem. W ramach wygranej olimpiady naukowej szkoła wysłała ją na wycieczkę do Warszawy połączoną z wyjazdem w góry.
- To może zostaniesz u nas na dłużej? - zażartował Net. Nie mógł się powstrzymać, żeby na nią nie patrzeć. Była taka piękna! No tylko, że on miał już Nikę... - Wiesz ile na korkach byś zarobiła? Starczyło by na utrzymanie.
Kinga uśmiechnęła się pod nosem. Wszyscy byli dla niej tacy mili. Gdyby nadal była człowiekiem pewnie zrobiłoby jej się smutno, że niedługo wszystko się zmieni, że tą trójkę spotka coś strasznego, że to przez pechowego biol-chema poznała Jego i postanowiła wkroczyć w ten nowy, mroczny i tajemniczy świat, dotąd przez nią niezbadany.
Dotarli na Kopę* i zahaczając o sklepik oraz robiąc ciągle setki zdjęć, ruszyli w stronę schroniska. Widok był niczego sobie. Za nimi widać było Karpacz, a przed nimi wznosiły się kolejne szczyty. Szli teraz usypaną szeroką ścieżką, odgrodzoną od zbocza po lewej stronie płotem z drewnianych bali. Po prawej dróżka również została wyznaczona ogrodzeniem, ale przebijały się przez nie liczne krzewy kosodrzewiny. Na niektórych jej fragmentach zalegał jeszcze śnieg. Dalej, za lekkim zakrętem, po lewej stał żółty budynek, był to schronisko - ich następny przystanek. Mieli odpocząć przez chwilę, a potem ruszać na Śnieżkę. Ta podłużna góra wyraźnie odznaczała się na tle innych wzniesień, prowadziła do niej kręta ścieżka z której było już widać czeską stronę. Na szczycie znajdowało się obserwatorium meteorologiczne w kształcie kilku talerzy kojarzących się z UFO. W tym ośrodku mieli mieć warsztaty na temat pogody.
Doszli już do schroniska, weszli, i po określeniu zasad przez nauczycieli, rozeszli się do stolików. Felix, Net i Nika wiedzeni przeczuciem zamówili po herbacie, a Jacek, kolega z pokoju chłopaków, postawił Kindze gorącą czekoladę. Usiedli razem przy dużym stoliku obok okna. Felix patrzył, jak Jacek próbuje zaimponować piękności o mysich włosach. Opowiadał jej, jak kilka razy zdobył mistrzostwo na konkursach i pytał o zainteresowania koleżanki. Dość marne były te próby, choć blondyn miał z nich mały ubaw. Od razu jednak jego myśli pomknęły ku Laurze:
Czemu z nami nie pojechała? - ubolewał blondyn. Wiedział doskonale, że jego dziewczyna...
Ale to pięknie brzmi: moja dziewczyna, moja dziewczyna... Ona jest moją dziewczyną! - myślał.
...nie mogła pojechać ze względu na skręconą kostkę. Dowiedział się tego dziś rano, nie powiedział jeszcze nic przyjaciołom. Bardzo się o nią martwił, odradzał jej przecież, żeby jechała na te zawody, a ona nie posłuchała. No i proszę! Skończyło się tak, jak się nie miało skończyć. Z takimi myślami przegapił moment, w którym podeszła do stolika dziewczyna z kiosku. Tak ją nazwał, bo nie znał przecież jej imienia. Była to ta sam osoba, którą na początku wycieczki zignorował.
- Cześć, jestem Kaśka. Mogę się dosiąść? - zagadnęła poprawiając niesforne ciemne loczki oplatające jej twarz. Może i wyglądała dość ładnie, ale przesadna ilość makijażu bardziej ją oszpecała, niż podkreślała jakiekolwiek atuty.
Felix już miał coś powiedzieć, ale przerwał mu Net.
- Nie.
- Jak to nie? - oburzyła się akcentując ostatnie słowo. - Przecież widzę, że macie jeszcze jedno wolne miejsce. - Wskazała na krzesło obok Felixa.
- Tu siedzi powietrze - odparł Net.
Kaśka prychnęła niezadowolona i spojrzała błagalnie na Felixa. Ten posłał takie samo spojrzenie koledze.
- Mówiłem, że jest zajęte! - Net wyciągnął nogi kładąc je na wolnym miejscu i dodał:
- Jego nie interesują brunetki. - Machnął na dziewczynę, żeby już sobie poszła.
- Laura to brunetka - powiedział blondyn, kiedy tamta wreszcie zniknęła z zasięgu wzroku.
- Wcale nie. To czerwonetka, przecież ma czerwone włosy - zauważył Net.
Felix uśmiechnął się pod nosem. Patrzył na górski krajobraz, wsłuchując się w gwar rozmów. Nie miał ochoty myśleć o kim innym oprócz Laury, jego kochanej czerwonetce.
![](https://img.wattpad.com/cover/355144342-288-k406475.jpg)
CZYTASZ
Felix, Net i Nika oraz Historie Nie z Tej Ziemi
Fanfiction- Macie pomysł, o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Net, kiedy zatrzymali się na postój. - Porwania, koperty, roboty, jakieś nieznane wynalazki... - westchnął Felix, zawiązując buty. - Czego się spodziewaliśmy na niby zwykłym wyjeździe? - Znamy j...