... czyli o tym, jak poeci nie rozumieli metafor i swoich ciepłych, miziastych kapci
Miejsce_ Oakland, CA
Czas_8/9 grudnia 2012
*Strefa czasowa Green Day_Urodziny Treja
This blue-eyed hero
From sun-soaked mountain hills
Sat behind the drums
And saved a million broken hearts
Thirty years ago
He asked: Throw?
And his sticks pound the drums
With Jimmy and Christian
Now on stage again
The best drummer's back to save the world
Thank you for taking my hand
When no one else is there
You colour my world so it's no longer grey...
Happy birthday, Tré! xx
Drogi Nieznajomy. Z życzeniami dla mojego dobrego druha przekazuję mu opowiedzenie Wam tej historii. Któż przecież zrobiłby to lepiej? Wszystkiego najlepszego, Tré!
Najfajniejszą rzeczą w świętach jest zdecydowanie śnieg. I prezenty. I żarcie. I Sylwester. I cholera, miała być jedna rzecz. No nic. Nie mam doświadczenia ze spisywaniem wspomnień. Billie mi dał ten swój pamiętniczek, ale tylko na dzisiaj. I tak fajnie, chociaż musiałem się zastanowić, po co mi to dał. Może po to, żebym się czymś zajął, podczas gdy on i Mike przygotowują mi przyjęcie - niespodziankę. Jeśli przygotowują.
Bo na razie siedzimy razem w mojej kuchni i odpisujemy na listy od fanów. Bardzo to miłe, bo ostatnio dostaliśmy dużo wsparcia i teraz chcemy się odwdzięczyć. Dlatego Billie wpadł na pomysł przygotowania paczek świątecznych dla kilku losowych osób. Wiemy, że jest jeszcze wcześnie, bo święta dopiero za dwa tygodnie, ale pewnie parę z tych osób mieszka poza Stanami, to wtedy paczki dłużej idą.
W międzyczasie Billie poszedł odebrać telefon, bo Adrienne i Brit zostawiły nas same i poszły na świąteczne zakupy, co osobiście uważam za potworną zdradę. Ten mi każde pisać, a do tego czyjaś żona sadza mnie w mojej kuchni z moimi przyjaciółmi i daje coś do czytania. Boże. Co się stało z tym światem?
-Nie uwierzycie, co się stało. - Billie wszedł z powrotem do kuchni. To znaczy, najpierw usłyszeliśmy głośny ryk śmiechu, a potem Billie się pojawił. - Jakob poszedł na wagary.
-Brawo! - wrzasnąłem, wybijając pięść do góry (tak się mówi?) i podskakując na krześle. Mike pozostał niewzruszony, bardzo się wczytując w czyjeś koślawe pismo.
-Tré, poczekaj, to nie wszystko. On się zerwał z ostatniej lekcji, bo mu się już nie chciało, i poszedł do warzywniaka po cukinię, bo Adrienne mu rano powiedziała, żeby kupił, jak będzie wracać.
Popatrzeliśmy na siebie przez chwilę.
-Masz halucynacje? - Zapytałem ostrożnie. Billie potrzepał (tak się mówi?) swoją czuprynę i usiadł na swoim krześle.
-Ludzie! Dzwonią do mnie z jego szkoły, to odbieram, mówię: słucham. Odzywa się jakaś baba, pyta: Pan Armstrong? No to mówię, że tak. I ona mi zaczyna nawijać, że Jakob się zerwał z ostatniej lekcji, ja do niego dzwonię, on odbiera i ja się go pytam, gdzie jest. A on mówi, że w warzywniaku, kupuje cukinię, bo go mama prosiła.
CZYTASZ
Beautiful People
FanfictionGreen Day Fanfiction* Ponad 35 lat wspólnego grania. Pewnie z tysiąc koncertów po drodze. I zawsze jedna, duża rodzina, której serca biją w rytm American Idiot. *trochę odbiega od prawdy, ale co tam, przecież po to są fanfiki ;)