Rozdział 4 - Miałam przechlapane (Kate)

129 20 6
                                    

Część 2


To było bardzo miło spędzone ponad pół godziny.

###

Kiedy już wszystko ustaliłyśmy, pożegnałyśmy się po uprzednim wymienieniu się numerami telefonów i Lisa wyszła.

Ja również kończyłam swój dyżur, więc zaczęłam zbierać się do wyjścia.

Przebrałam się w swoje ubrania z tych wierzchnich, które miałam do pracy, założyłam na siebie swoje wysokie trapery, kurtkę i czapkę, wsunęłam do kieszeni rękawiczki wysuszone na grzejniku, pogasiłam światło, sprawdziłam, czy wyłączyłam wszystkie urządzenia i wyszłam przez drzwi, by odwrócić się i zamknąć je na klucz.

Pół minuty później odwróciłam się z krzykiem i podskoczyłam, kiedy ktoś za moimi plecami zawołał cicho moje imię.

- Och, przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć - zobaczyłam Lisę w otwartym oknie chyba nowego, sporego, srebrnego SUV'a Audi, stojącego z włączonym silnikiem na parkingu przed kliniką.

Nie słyszałam go.

- Nic nie szkodzi! - lekceważąco machnęłam jedną ręką, kiedy odkrzyknęłam do niej nieswoim głosem - Po prostu nie spodziewałam się, że jeszcze tu jesteś - dodałam trochę ciszej i spokojniej.

- Musiałam zapakować Blondi do bagażnika i ją przypiąć - wyjaśniła Lisa, a ja w myślach pochwaliłam ją za taką troskliwość.

- Nie widzę twojego samochodu - zauważyła Lisa coś, co było oczywiste, bo nie było tam żadnego samochodu.

- Przyjechałam autobusem - wyjaśniłam - Mój samochód się zepsuł.

- Och, to wsiadaj, podwiozę cię - zawołała Lisa.

- Nie chcę robić problemu... - speszyłam się, ale ona już wychyliła się ze swojego fotela i od środka otwierała drzwi pasażera, więc wiedziałam, że była jedną z tych kobiet, które nie uznają odmowy.

- Nie wygłupiaj się - odparła - To nigdy nie jest bezpieczne, kiedy kobieta chodzi sama po zmroku.

Cóż, miała rację.

Machnęła na mnie ponaglająco dłonią, przywołując mnie do swojego samochodu, więc poddałam się, bo prawdę mówiąc, poczułam ulgę, że nie byłam zmuszona do samotnego wystawania na przystanku w oczekiwaniu na autobus.

Kiedy zajęłam miejsce, jeszcze trochę ceregieliłam się, mówiąc, że nie potrzeba, że dałabym sobie radę, trochę się krygowałam, ale robiłam to bez przekonania i raczej dla zasady.

Po długim dniu byłam bardzo zmęczona, głodna i naprawdę miałam ochotę wyłącznie na położenie się do łóżka z kubkiem gorącej herbaty, najlepiej malinowej z miodem, chociaż na taką chyba nie mogłam liczyć, mając w pamięci to, czym dysponowałam w akademiku, po zjedzeniu czegokolwiek na szybko wyłącznie z rozsądku, bo nie czułam głodu i po opatuleniu się kołdrą po sam czubek nosa, by spać, spać, spać.

Podczas jazdy trochę odpoczęłam, bo to była przyjemna odmiana, kiedy nie musiałam prowadzić, ktoś martwił się, że miałam bezpiecznie dotrzeć do celu, a na dodatek Lisa była cichą, miłą towarzyszką, która nie wypytywała nadmiernie i nie zmuszała mnie do rozmowy.

Zadała mi tylko jedno dziwne pytanie.

Przez te kilkanaście miesięcy mojego pobytu w Stanach przekonałam się, że ludzie nie rozpoznawali obcego akcentu w mojej wymowie.

Albo może raczej wiedzieli, że mój akcent był odmienny od tych, które znali, ale nie kojarzyli miejsca, z jakiego pochodził.

- Przepraszam, że pytam - zwróciła się do mnie Lisa po kilku minutach jazdy - Ale... czy ty przypadkiem nie pochodzisz z Polski?

Kate - Zaufaj [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz