Christian
Żałowałem tego, że przeleciałem tą pokojówkę. Byłem skurwielem. Teraz się nie dziwiłem, dlaczego mnie zostawiła i uciekła. Bała się, że ją zostawię samą z dzieckiem. A tak naprawdę może gdyby mi powiedziała wcześniej, bylibyśmy już dawno rodziną. Oczywiście wszystko musiało się zjebać. Jak zawsze.
Siedziałem jeszcze długo na łóżku, aż dobiegł do mnie stłumione stukanie w drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i zmarszczyłem w brwi. Wstałem i podeszłem do nich.
Jeżeli za nimi stoi ta blond cizia to nie ręczę za siebie.
Otworzyłem je szybko i brwi mi poszybowały w górę, gdy ujrzałem Simona ubranego w koszulę i spodnie garniturowe. Lekko ździwiony spojrzałem za siebie w celu zobaczenia godziny. Jak szybko ją zobaczyłem tak szybko podbiegłem do walizki ubrać coś na siebie. Dochodziła trzecia pięć, a ja dalej byłem w samym ręczniku z cholernymi wyrzutami sumienia.
Wyciągnąłem z walizki czarną koszule i czarne spodnie. Wciągnąłem na tyłek bokserki a za nimi spodnie i na końcu koszula. Podwinąłem rękawy do łokci i założyłem zegarek na nadgarstek. Całość dopełniłem perfumami. Wybiegłem z garderoby i szybko przed wyjściem ubierałem czarne lakierki.
Gotowy zgarnąłem telefon i kartę do pokoju. Simon przeglądał coś na smartfonie przy windzie czekając na mnie. Zamknąłem drzwi i pędem do niego podbiegłem. On zauważając mnie, odłożył telefon do kieszeni marynarki i dziwnie się uśmiechnął. To nie znaczyło nic dobrego.
- Jak tam? Przeruchałeś blondyne?.-Spytał poruszając brwiami.
Już chciałem coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Oczywiście, że tak. Było was słychać na cały hotel.-Zaśmiał się a ja go gromiłem wzrokiem.
Mi nie było do śmiechu z tym. To był błąd w ogóle jej ulegać.
Bez słowa wsiadłem do windy i kliknąłem przycisk parter. Simon poważniejąc w ostatniej chwili wsiadł za mną. Spojrzał na mnie urażony, ale mnie to nie ruszyło.
1:1 przyjacielu.
Po kilku sekundach byliśmy na parterze. Wysiedliśmy na nim i wpadłem na kogoś na wyjściu.
Jakie było moje wkurwienie gdy okazała się tym kimś być ta pusta blondyna z recepcji. Uśmiechnęła się i puściła mi buziaka w powietrzu. Skrzywiłem się a ona widząc to spuściła wzrok na buty i odeszła zażenowana.
Spojrzałem na mojego towarzysza, który już na mnie patrzył z tym swoim uśmiechem. Już otwierał usta by coś powiedzieć, gdy go wyprzedziłem.
- Nic, kurwa, nie mów.-Warknąłem i wyszedłem z hotelu, kierując się prosto.
Szedłem tak chwile aż podbiegł do mnie zdyszany Simon. Podniosłem brew do góry a on spytał.
- Wchodzimy razem czy osobno?
Nie wiedziałem po co pyta skoro jesteśmy na początku drogi. On chyba wiedząc o czym myślę, bo kiwnął głową na coś za mną a ja się spojrzałem do tyłu widząc duży wierzowiec i cel mojej wycieczki tu.
Nie zdałem sobie sprawy ile tu szłem. Postanowiłem odpowiedzieć mu na zadane pytanie.
- Idę sam, Simon. Muszę coś z nią wyjaśnić.
On kiwnął głową i gdy już ruszyłem ku drzwi, usłyszałem jego głos.
- Powodzenia, bracie. Bądź dla niej łagodny, jej też jest ciężko.
Wiedziałem o tym, ale to nie oznacza, że nie musimy porozmawiać. To jest też moje dziecko i mam prawo żądać wyjaśnień. Skinąłem lekko głową i ruszyłem wprost drzwiom.
W środku była winda i schody. Wybrałem tą pierwszą opcję, dlatego że Adele mieszka na trzydziestym piętrze, więc wieki by mi zajęło dojście tam.
Wszedłem do środka kabiny i kliknąłem przycisk piętra. Samo dotarcie na piętro zajęło mi półtorej minuty. Wysiadłem i stanąłem przed drzwiami oznaczonymi numerem pięćsetsześć. Sięgnąłem do kieszeni spodni by wyciągnąć klucze do jej mieszkania. Zabezpieczyłem się w taką ewentualność, że będzie mieć zamknięte drzwi.
Włożyłem klucze do środka zamka i jak najciszej się dało przekręciłem go i nacisnąłem na klamkę, która po chwili ustąpiła. Weszłem do ciemnego mieszkania. Było tylko widać panoramę ciemnego Nowego Jorku. Obok drzwi wejściowych były również dwie pary innych. Postanowiłem wejść do tych pierwszych.
To co tam zastałem sprawiło, że moje serce zabiło mocniej. Adele spała z rozrzuconymi włosami po poduszce ze spokojną twarzą. Weszłem w głąb pokoju i kucnąłem przed łózkiem. Spojrzałem na nią. Była śliczna jak cholera. Mój wzrok momentalnie poleciał na jej pełne wargi. Nie mogąc się opanować, musnąłem je. Dalej smakowały tak idealnie.
Wstałem i zobaczyłem, że poruszyła się niespokojnie.
Postanowiłem wyjść i usiąść w salonie, by poczekać aż kruszynka wstanie.Długo nie musiałem czekać. Usłyszałem dźwięk bosych stóp na podłodze i kroków zbliżających się w moją stronę. Wstałem i podeszłem bliżej. Dziewczyna wyszła i wystraszona spojrzała na mnie.
Widziałem jak szybko oddychała.- Witaj, Kruszynko. W końcu się widzimy.- Postanowiłem podjąć rozmowę.
- Co ty tu robisz?.-Spytała spanikowana dalej na mnie patrząc.
-Gdzie jest do kurwy dziecko?.- Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Nie zamierzałem jej się spowiadać. Ja tutaj rządze i rozdaje karty.
Nie odzywała się długą chwile. Spuściła wzrok na swoje stopy. Cierpliwie czekałem aż łaskawie odpowie. Znów nie musiałem długo czekać na odpowiedź.
- Jakie dziecko?
Jakie dziecko? Kurwa, jakie dziecko? W co ona pogrywa.
-Nasze.- Warknąłem i podeszłem do niej, popychając ją na ścianę.
Przycisnąłem ją i złapałem ją za gardło.
- Proszę nie krzywdź go, to tylko sześciolatek.-Wydusiła ze łzami w oczach.
Nie wytrzymałem tego widoku i puściłem jej szyje. Opadła cała czerwona na twarzy, zaczynając chaotycznie kaszleć.
Nagle dobiegł do nas cichutki głosik, przez który zamarłem w miejscu.
- Mamusiu, co się dzieje i kim jest ten pan?.-Spytał mały. Spojrzałem na niego i nogi się pode mną ugieły.
Mój Syn...
___________________________________
Hejka! No i mamy ich spotkanie po latach! Mam nadzieję ze wam sie podoba i do zoba!!
Ps. Zostawcie gwiazdki!!✨
CZYTASZ
Stainless love [18+]
Romance𝒯𝑜 𝒷𝓎ł𝒶 𝓃𝑜𝒸, 𝓅𝑜 𝓀𝓉ó𝓇𝑒𝒿 𝓂𝑜𝒿𝑒 𝒸𝒶ł𝑒 ż𝓎𝒸𝒾𝑒 𝓇𝓊𝓃ęł𝑜 𝓃𝒾𝒸𝓏𝓎𝓂 𝒹𝑜𝓂𝑒𝓀 𝓏 𝓀𝒶𝓇𝓉. Dwudziestoczteroletnia Adele Winston, od sześciu lat mieszka w Nowym Jorku wraz z sześcioletnim synkiem. W dniu swoich osiemnastych uro...