SALALI
Przebudzam się typowo. Gwałtownie. Zdezorientowana. Roztrzęsiona. Z tępym pulsowaniem w głowie.
Przebudzam się tradycyjnie, a jednak tym razem istnieje różnica. Nie jestem naga. Moje ciało nie wydaje się wycieńczone i nie oblepia je cuchnąca krew. Pachnę... dziecięcą oliwką.
Odruchowo sięgam dłońmi do twarzy, aby kilkakrotnie ją przetrzeć. Napotykam utrudnienie. Moje ruchy są ograniczone. Po natychmiastowej, panicznej ocenie sytuacji, orientuję się dlaczego.
Rozciągnięta jestem na miękkiej wykładzinie, pod łożem sypialnianym. Łożem Chrisa Moora... Przestrzeń między mną a materacem jest nieduża. Przy każdym oddechu muskam klatką piersiową drewniany stelaż.
CO. JA. TU. DO. CHOLERY. ROBIĘ?!
Jak zdołałam się tu wczołgać?
Konsternacja nieprzyjemnie ściska mi żołądek.
Nie mam pojęcia, jak długo spałam. Kilka minut? Godzinę? Tydzień? Nie wiem, czy podczas zaniku świadomości nie wydarzyło się nic... niebezpiecznego. Wprawdzie brak krwi i czysta garderoba pozwala mi wierzyć, iż nie, lecz po wielu latach udręki, doskonale wiem już, żeby nie ufać w pełni temu, co dostrzegam tuż po dostąpieniu światła.
Sięgam do przedniej kieszeni w spodniach, w miejsce, w którym powinien być mój telefon. Odnajduję go bez problemu. Podświetlam ekran, w celu sprawdzenia daty. Dziewiąty lipca. Spałam dwa dni? Spałam dwa pieprzone dni?!
- Do diabła... - mamroczę chrapliwie, współbieżnie z odgłosem zamka przekręcanego w drzwiach. Nim zdołam w jakikolwiek sposób zareagować, wnętrze domu wypełnia odgłos ciężkich kroków. - Kurwa! - warczę przez zęby, chowam telefon i odruchowo wbijam paznokcie w materac, na wysokości twarzy. Jeśli zostanę zauważona... Cały mój wysiłek...
KURWA! MAĆ!
Ktoś nieoczekiwanie wchodzi do sypialni, w której przebywam. Serce w mojej piersi przyspiesza szalenie i równie szybko się uspokaja, gdy dostrzegam znane obuwie. Parę czarnobiałych trampek. Utrwalona w pamięci woń perfum agresywnie wypełniająca pomieszczenie utwierdza mnie w fakcie, że to tylko ty, Chrisie.
Ogarnia mnie bezruch.
- Spakowany? - wyrzucasz z siebie cicho pytanie, wolno okrążając łóżko. Powstrzymuję oddech, gdy przystajesz tuż przy moim udzie. - Można tak powiedzieć. Jutro zbiorę resztę.
Dociera do mnie drugi, przytłumiony głos. Zdaje się, że rozmawiasz przez telefon komórkowy.
- Rano oddaję klucze - ciągniesz. - Jeśli Emma się spręży, kilka minut po dziewiątej będę już w drodze.
W drodze? Gdzie?!
Ktoś po drugiej stronie aparatu śmieje się, a ty odchodzisz, zezwalając mi na swobodny oddech. Czyżbyś poddawał mnie testowi? Jeśli tak, wiedzieć musisz, Chrisie, że zdolna jestem powstrzymać oddech o wiele dłużej, niż dwie minuty.
Podążam wzrokiem za tobą, gdy kierujesz się w stronę drzwi wychodzących na jeden z przedpokoi.
Przystajesz w futrynie. Z tej odległości zdolna jestem objąć wzorkiem całą twoją sylwetkę, co oznacza także, że ty również jesteś w stanie dostrzec mnie. Byłbyś w stanie, gdybyś opuścił podbródek, zamiast go zadrzeć. Mimo tego i tak odczuwam przedziwny skurcz w żołądku na myśl o tym, że mogłabym zostać dostrzeżona. Tkwienie pod twoim łóżkiem nie było moim zamiarem. Dlaczego musiałam obudzić się właśnie teraz? W tak popieprzonych okolicznościach? Dlaczego dałam się omotać tym podstępnym podszeptom?
CZYTASZ
Say my name
Mystery / ThrillerDemoniczne upodobania piętnujące ich życie. Grzechy zaczynające ciążyć temu, kto ich nie popełnia... Salali Cox doskonale potrafi skrywać lepką połać czerni, tkwiącą w jej ubarwionym tatuażami ciele. Przez ponad dziesięć lat podejmowała walkę z b...