SALALI
- Dyrektor zawiesił cię na dwa tygodnie. Dwa, cholerne tygodnie. Takiego obrotu spraw oczekiwałaś?! - unosi się mama, a następnie wzdycha ciężko i przekręca kluczyk w stacyjce srebrnego mercedesa klasy C. - Co się z tobą, do jasnej cholery, dzieje? - warczy, zapinając pas. - Rozumiem, że w tym wieku może rozpierać cię energia, ale to nie powód, aby wdawać się w bójki. Jeśli tak dalej pójdzie, wyrzucą cię z kolejnej szkoły!
- Kiedy ja nic nie zrobiłam! - krzyczę. Po moich piekących ze złości policzkach płyną łzy. - Te dzieciaki kłamią! Ja nikogo nie uderzyłam! Ani razu, mamo! To one ciągle mnie popychają i przezywają od dziwolągów. Ja tylko przed nimi uciekam! Ja zawsze tylko im uciekam, mamo! - Zaciskam dłonie w pięści i w przypływie niezrozumiałego szału, uderzam nimi we własne, kościste kolana. Z każdym, kolejnym, dniem coraz trudniej jest mi zapanować nad emocjami. Coraz trudniej jest mi zapanować nad wybuchem gniewu. Nad przerażającym głosem we wnętrzu mojej głowy, namawiającym do robienia paskudnych rzeczy.
- Przestań kłamać, Salali - żąda, ale ja jej nie słucham. Dyszę ciężko, w dalszym ciągu niemiłosiernie tłukąc kolana. - Na monitoringu szkolnym widać, jak szarpiesz się z chłopakami.
- Ja nie kłamię! Nie kłamię, mamo! Dlaczego ty nigdy mi nie wierzysz?! - zanoszę się spazmatycznym płaczem, którego, choć bardzo bym chciała, nie potrafię powstrzymać.
Rwący ból spowodowany uderzeniami w kolana, przenika rzepki i knykcie. Biję się do momentu, aż mama ponownie nie podnosi na mnie głosu.
- Przestań!
Chowam mokrą od łez twarz w drżące ręce. Sapię głośno. Zbyt głośno.
- Spójrz na mnie, Salali! Spójrz, do cholery! - znów warczy, stanowczo chwytając mnie za lewą rękę. Odrywa ją od twarzy, ujmuje podbródek i obraca moją twarz w swoją stronę.
Zatapiam zamglone spojrzenie w jej czarnobrązowych oczach, gdy patrzy na mnie przez chwilę. Oczy mamy przypominają magiczną kulę, w której dostrzec można całą prawdę. Ja widzę w nich jedynie swoją brzydotę. Moje przekleństwo, przez które jestem prześladowana.
- Nie jesteś dziwolągiem. Jesteś kimś wyjątkowym - stara się mnie pocieszyć, nieco zbyt mocno zaciskając palce na podbródku. Zaciskam usta w bólu. - Jesteś wyjątkową dziewczynką. Jesteś moją wyjątkową dziewczynką, Salali
Pociągam nosem i parskam z niedowierzaniem w jej piękną twarz.
- Jestem wyjątkowa, tak? - powtarzam. - Spójrz na mnie. Czy wyglądam na kogoś wyjątkowego? - pytam z wyrzutem, znów czując spływające po policzkach łzy. Okropnie wkurza mnie to, że nie potrafię powstrzymać tego dziecinnego płaczu. - Widzisz moje oczy? Widzisz, jak paskudnie się różnią? Czy one są normalne, mamo?! Widzisz je? A czy moja twarz jest normalna? Jest?!
- Widzę twoje piękne oczy i twarz - odpowiada, o dziwo, ze spokojem. - Widzę. Widzę to, jak bardzo podobna do mnie jesteś.
Ma rację. Jestem do niej podobna. Mamy ten sam średnio brązowy odcień skóry, identyczne, długie, czarne włosy i szerokie nosy.
- Dlaczego nie mogę być taka, jak wszystkie dzieci w mojej szkole, mamo?! Dlaczego nie jestem choć trochę podobna do Nicka?!
Puszcza moją brodę.
- Gdyby każdy był taki sam, świat przepełnialiby tylko zwykli ludzie. Od czasu do czasu rodzi się ktoś taki jak twoja babka, ja i ty. Ktoś osobliwy.
Wycieram obrzydliwie zasmarkany nos w rękaw szarej bluzki i pytam:
- Osobliwy?
- Inny. Odstający od norm. Jesteśmy właśnie kimś takim. Jesteśmy potomkami Indian, w naszych żyłach płynie ich waleczna krew, ogromna siła i godna podziwu odwaga, Salali. Dla takich ludzi, zwłaszcza w Massachusetts, życie nie jest proste.
CZYTASZ
Say my name
Mystery / ThrillerDemoniczne upodobania piętnujące ich życie. Grzechy zaczynające ciążyć temu, kto ich nie popełnia... Salali Cox doskonale potrafi skrywać lepką połać czerni, tkwiącą w jej ubarwionym tatuażami ciele. Przez ponad dziesięć lat podejmowała walkę z b...