11

22 4 5
                                    

SALALI

Tych kilka słów, tych kilka, cholernie, istotnych słów, dźwięczy w mojej głowie jeszcze jakiś czas po tym, jak zostały wykrzyczane. W obecnej chwili rzeczywistość przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. W obecnej chwili liczy się tylko to, co usłyszane.

– Skąd... skąd możesz wiedzieć... – jąkam się w odpowiedzi, jednocześnie wbijając szeroko otwarte oczy w Richarda Bonetta, nieśpiesznie podnoszącego się z fotela, zajmowanego od początku sesji.

Powtórny, szyderczy śmiech. Śmiech, ponownie uchodzący z moich drżących, rozwartych w oszołomieniu warg.

„Mogę... Mogę i wiem, gdzie przebywa twój braciszek..." – kontynuuje głos w mojej głowie.

– Gdzie... Gdzie jest...

„Powiem ci, jeśli mnie wypuścisz."

– Nie mogę. Nie chcę. Nie...

„Możesz, Salali. Chcesz, Salali. Gdybyś nie chciała, nie byłoby mnie przy tobie w tym momencie."

Przełykam ciężko ślinę, jednocześnie lekko oplatając palcami jeden z podłokietników szezlonga.

Coraz trudniej przychodzi mi panować nad oddechem. Moje powieki stają się ciężkie, a ciało sprzeciwia się narzucanym poleceniom.

Tracę kontrolę. Oddalam się od światła. Za moment zupełnie się od niego odsunę, a wtedy... Wtedy zawładnie mną mrok.

Bonett nie spuszcza ze mnie wzroku. Śledzi wnikliwie każdą, zachodzącą zamianę. Przysłuchuje się słowom, które wypowiadam. Nie reaguje. Nie reaguje, choć ryzyko, jakie niesie za sobą ta bierność, jest diabelnie wysokie. Wie o tym. Wie, do czego może dopuścić, nie podając mi środków uspokajających.

„Odsuń się od światła, Salali..." – zachęca głos. – „Wystarczy, że się odsuniesz, a powiem ci, gdzie jest Nick..."

Idealnie wypielęgnowana, czarna brew psychologa wędruje w górę. Nieznacznie, a jednak zauważalnie.

Potrząsam głową, sapiąc okrutnie. Gorąco pragnę dowiedzieć się, gdzie znajduje się mój brat, ale nie mogę pozwolić, aby mrok przejął światło. Jeśli do tego dojdzie, Bonettowi, który nadał początek wydarzeniu, grozi śmierć. Okrutna. Niezasłużona śmierć.

„No dalej... Wystarczą dwa kroki w tył. Jedynie dwa, niewielkie kroki w tył dzielą cię od informacji..."

– Zakończ to... – szepczę chrapliwie w stronę Bonetta. Stróżki potu spływają po moich skroniach i powiekach. Mrugam kilkakrotnie. – Proszę...

Nie reaguje. W żaden sposób.

Odczuwam dojmujący ból, przeszywający głowę. Klatkę piersiową. Ciało.

– Richardzie! – wołam w panice, a wkrótce potem moja głowa samoistnie odskakuje w tył tak silnie, że aż krzyczę.

Zaciskam oczy, gdy obraz przed nimi zaczyna tracić ostrość. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam te katusze. Nie wiem, jak długo jeszcze zdołam utrzymać to przeklęte światło.

„Nie chcesz wiedzieć, gdzie jest Nick?"

– Chcę – odpowiadam w myślach.

„Więc się poddaj. Dlaczego, kurwa, walczysz ze mną, Salali?!"

Niewidzialna dłoń oplata moją szyję.

Bonett... On nie zasłużył na śmierć...

Niedostrzegalne, długie palce zaciskają się gwałtownie na gardle. Momentalnie odcinają dostęp do tlenu.

Złowrogi śmiech bębni w moich uszach. Zaczynam się krztusić. Nie obronie się. Nie mogę się poruszyć. Mrok wolno przestępuje krąg. Jest tak blisko. Tak blisko mnie...

Tracę świadomość. Samotna łza odnajduje ujście spod mojej zaciśniętej kurczowo powieki. Toczy się po policzku. Znaczy goryczą spłonioną skórę. Nie mam już w sobie wystarczająco siły, by ochronić Bonetta. Nie posiadam wystarczająco siły, by przeciwstawić się stającemu naprzeciw złu...

Say my nameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz