Rozdział 5

170 26 3
                                    


Po powrocie do domu nie umiem znaleźć sobie miejsca. Wypalam jednego papierosa za drugim, zastanawiając się nad przyszłością i czekając, aż moja gosposia przygotuje kolację. Gdy obserwuję stół zastawiony wieloma potrawami, tracę apetyt. W szpitalu nie udało mi się porozmawiać z lekarzem. Skończył wcześniej pracę i poszedł do domu. Poprosił także o kilka dni urlopu ze względu na operację kolana matki. Do tego czasu powinienem się wstrzymać z odwiedzinami. Przytłacza mnie przesiadywanie w tym ascetycznym miejscu, w dodatku w całkowitej ciszy.

Cholera! Robię się miękki!

Nie powinienem zapominać o słowach ojca, który przestrzegał przed tą szopką. Część mnie jest bezustannie nabuzowana wrogością wobec klanu Reedów i to się nigdy nie zmieni, ale...

Przecież anemii nie da się udawać. Dzieci także nie kłamią, gdy bezustannie zapewniają o swojej miłości i proszą, abym przy nich był. Nie mówiąc już
o prośbach dotyczących jedzenia...

Odsuwam od siebie nietknięty posiłek i idę na górę do sypialni. Kładę się na idealnie pościelonym łóżku i przez dłuższą chwilę wpatruję w sztukaterie, którymi ozdobiony jest sufit.

Choć bardzo się staram, by odciąć się od obrazu szpitalnej klitki, jak na złość, wszystko mi o niej przypomina. Wisienką na torcie jest spojrzenie Samuela
– zbolałe i nieszczęśliwe.

Wzdycham ciężko i wstaję ze swojego miejsca, szukając wzrokiem porzuconego przeze mnie pudełka papierosów. Leży na biurku, tuż obok komputera, który mógłby mi pomóc rozwiać wszystkie spekulacje. To jest to! Wpisuję
w przeglądarkę nazwę kliniki i zaczynam zwiedzać ich stronę internetową.

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w być porządku. „Całodobowa opieka lekarska. Prywatność. Jednoosobowe pokoje." Nie ma się do czego przyczepić. Dla pewności zerkam także na dyplomy lekarzy. W takich sprawach wolę dmuchać na zimne. Nie chciałbym później pluć sobie w brodę,
że powierzyłem dzieci jakiemuś szarlatanowi, który ukończył studia korespondencyjnie.

Od strony medycznej nie mam żadnych zastrzeżeń. A skoro tak, to najwyższa pora zapoznać się z opiniami samych pacjentów. Wybieram pierwsze lepsze forum i zagłębiam się w lekturze.

***

Godziny, które minęły od chwili, gdy rozpocząłem mój mini-research, już zawsze będę wspominał jako prawdziwy koszmar. Czuję się tak, jakby w jednej chwili urzeczywistniły się moje najczarniejsze obawy. Najczęściej byli pacjenci skarżą się na kiepską opiekę, skandaliczne warunki oraz zastraszanie. Większość z nich albo od razu zmieniała miejsce pobytu, albo prosiła rodzinę
o natychmiastowe przeniesienie do innej placówki. Brak ciepłej wody, ogrzewania, jedzenia... Niestety, nie każda ciężarna omega miała gdzie pójść.

„Jeśli jesteś w ciąży, a wybór ogranicza się do kliniki lub mieszkania na ulicy, dobrze to przemyśl. Czasami lepiej poprosić o pomoc przechodniów..." – Lwia część postów napisana została w podobnym tonie.

Koniec! Nie zniosę więcej!

Z przerażeniem odkrywam, że wypaliłem prawie dwie paczki papierosów. Świetnie, Jeremy... Po prostu świetnie... Teraz przynajmniej wiesz, dlaczego Samuel ma anemię, oddział świeci pustkami, a dzieciaki są wiecznie głodne.

Muszę coś z tym zrobić! Natychmiast!

Tylko co?

Stop! Po kolei. Nie bądź w gorącej wodzie kąpany. Masz do czynienia z rodziną Reedów. Jackson mógł celowo umieścił brata w tak podłym miejscu, na co zwracał ci uwagę własny ojciec. Cała ta sprawa śmierdzi na kilometr. Może o to właśnie im chodzi? Mam się napatrzeć na rzekomą krzywdę omegi i dać się złapać w zastawione przez Jacksona sidła...

WpadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz