rozdział 10

3 1 0
                                    

W środę rano nie nie jadłam, nie czułam takiej potrzeby. Wyszłam na miasto, by kupić sobie sushi do szkoły. Biegłam najszybciej jak mogłam bo zaraz miał przyjechać po mnie autobus. Ścieżka była zasypana małymi kamyczkami. Jednak znalazło się kilka dużych. Wywaliłam się.

- kurwa - szepnęłam pod nosem, gdy poczułam straszny ból w kościach. Robiło mi się gorąco w tamtym miejscu, i poczułam jakby paraliż. - Aua! - wydarłam się, a wszyscy na mnie się  patrzyli.

Jakaś starsza pani która właśnie jadła precla z makiem, spanikowała na widok krwi która litrami spływała mi z rozdartej skóry.

Kątem oka zobaczyłam autobus z Anyą w środku. Patrzyła na mnie ze strachem. Po chwili fo mnie zadzwoniła.

- co się dzieje!? - zapytała spanikowana.

- dzwoń po karetkę. - powiedziałam cich, zwijając się z bólu.

- ale po co... - zaczęła

- dzwoń po tą jebaną karetkę! - wydarła się do telefonu a chwilę potem zakończyłam połączenie.

Ścieżka zaczynała przybierać ciemno czerwony kolor przez moją nogę która krwawiła strasznie mocno. A co z Avą?

Napisałam więc do Anyi.

Ja:  Anya, zadzwoniłaś?

Anya: tak

Ja: w autobusie jest Ava

Anya: Luna mówi, że poszła z Taro do restauracji.

Luna jest przyjaciółką Anyi.

Jak to? Muszę tam iść! MUSZE!

***

W karetce było zimno, a mój tata trzymał mnie za rękę. Nie jechaliśmy długo, lecz przez ten czas robiło mi się niedobrze. W środku pielęgniarka założyła na moją nogę bandarz który i tak przesiąk krwią.

- tata?

- tak?

- muszę iść do szkoły

- są sprawy ważniejsze

- szkoła jest ważniejsza!

Bloody HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz