Część 5

1.3K 191 23
                                    

Rozdział 5

Powoli wstałam i ucząc się na błędach z wczoraj. Wchodząc pod prysznic dzisiaj powoli odkręciła dyszę i wybrałam tylko jedną z nich a nie wszystkie cztery. Umyłam całe ciało pięknie pachnącym płynem pomarańczowym a truskawkowym szamponem umyłam głowę i wyszłam spod prysznica pachnąc niczym letni sad owocowy. Wysuszyłam głowę suszarką, którą znalazłam pod zlewem. I ułożyłam moje czarne włosy, które sięgały mi już prawie do ramion. Wzdrygam się na samo wspomnienie mojej głupoty, kiedy uznałam, że po obejrzeniu paru filmików na tikotku już wiem, jak można samemu podciąć włosy, aby zaoszczędzić parę dolarów. Po czym skończyłam w salonie fryzjerskim z krótkimi włosami i biedniejsza o dwieście dolarów.

Zakładam podobny zestaw ubrań co wczoraj tyle, że zamiast bluzy i T–shirta wybieram jedwabną bluzkę z długim rękawem i wychodzę z łazienki. W sypialni już czeka na mnie mój cień i kiedy nie zauważam tacy ze śniadaniem na stoliku tam, gdzie wczoraj stała kolacja lekko marszczę brwi.

– Śniadanie? – pytam się cicho.

– Szef uznał, że może będziesz miała ochotę zjeść w jadalni.

– Z nim?

– Nie. – Hulk chrząka i dostrzegam zmieszanie na jego twarzy. – Szef jada wcześnie. Bardzo wcześnie.

– Ah. Dobrze, a więc prowadź. – pokazuję mu na drzwi, ale on się nie rusza. Po chwili mówi.

– Dobrze się czujesz? Chcesz leki?

I wiem doskonale, że chodzi mu o mój nocny koszmar. Podchodzę do niego i kładę mu rękę na ramieniu. Całe jego muskularne i zbite niczym skała ciało jeszcze bardziej się napina. Ale nie zabieram dłoni tylko z lekkim uśmiechem mówię spoglądając w jego oczy.

– Tak Hulk wszystko dobrze i nie nie potrzebuję leków.

– A więc chodźmy. – odpiwiada po czym razem wychodzimy z sypialni.

Nadal zbyt szybkie chodzenie sprawia mi ból, ale nie jest aż tak duży jak zaraz po tym jak się obudziłam po wypadku ani taki jak czułam dzisiaj w nocy. Powoli mogłabym nawet rzecz, że bardzo powoli niczym żółw idę za Hulkiem a on razem ze mną. Kiedy dochodzimy do schodów lekko wstrzymuję oddech i nawet nie wiedząc czemu ani kiedy łapię Hulka pod ramię. On nic nie mówi tylko delikatnie ściska moją dłoń dodając mi na swój sposób otuchy i schodzimy. I robimy to jeszcze wolniej niż żółwie a ja jestem wdzięczna Hulkowi z jego cierpliwość i to, iż nic nie mówi. Tylko mocno trzymając mnie za rękę kroczy za mną. Kiedy dochodzimy do dwóch ostatnich schodków z radości mam ochotę zacząć skakać. Serio. Te parę stopni było dla mnie niczym wejście na górę Kilimandżaro. I już chce mi się w sumie płakać wiedząc, że będę musiała po nich jeszcze wejść.

Nagle silne ramię Hulka znika i kiedy już mam zapytać się co jest grane dostrzegam wkurwione spojrzenie Gallo, które jeśli by potrafiło to zabiło by Hulka od razu tak jak tu stoi.

– Szefie ja tylko... Noel się... – jąka się Hulk a ja na jego słowa marszczę brwi i przyglądam się obu mężczyzną.

– Zamilcz. – Gallo podnosi dłoń i ucisza Hulk, który tak jak wcześniej spuszcza głowę i nic więcej nie mówi.

– Ohhh nasz piękny anioł się obudził. – melodyjny głos Monari przerywa tę dziwną atmosferę, kiedy podchodzi do nas. I kiedy on przygląda się to Hulkowi to Gallo jego uśmiech jak by gaśnie, ale nie znika. – jak się czujesz piękna?

– Obolała, ale żywa. – odpowiadam na co mężczyzna wybucha głośnym śmiechem.

– No powiem ci, że jak cię tutaj zobaczyłem. – pokazuje na miejsce, w którym wylądowałam. – to miałem wątpliwości czy jeszcze kiedyś zobaczę te piękne anielskie niebieskie oczy.

– Dosyć. – ostry ton Gallo przerywa Monariemu. Po czym obaj mężczyźni przyglądają się przez chwilę sobie. Tyle, że w przeciwieństwie do Hulka Monari nie spuszcza głowy, ale już więcej nic nie mówi.

Dziwne to wszystko jest takie dziwne.

– Jedziemy. – Gallo informuje i nawet nie żegnając się ze mną wychodzi.

Spoglądam na Monariego który lekko się uśmiecha po czym podchodzi do mnie i mówi cichym głosem.

– Wybacz mu w dzieciństwie był zamykany w piwnicy i nie nauczył się jak być miłym dla tak pięknych kobiet jak ty droga Noel. Miłego dnia. – puszcza do mnie oczko i znika za drzwiami tak samo jak przed chwilą jego szef. A ja czuję jak na policzkach powoli znika mi rumieniec, który tam się pojawił zaraz po usłyszeniu słów Monariego.

– Śniadanie.

– Jadalnia.

Mówimy oboje w tym samym czasie. Po czym zaczynamy się śmiać. Tak zdecydowanie wolę takiego Hulka. Łapię go pod ramię i kiedy dostrzegam jak nerwowo się rozgląda klepię go po klatce i mówię ze śmiechem.

– Szef już pojechał.

– Tak, ale tu są kamery.

– Oh. – rozglądam się po sufitach i dopiero je dostrzegam. Przecież byłam tutaj z Nicole i wtedy też je zauważyłam. Spoglądam na Hulka i mówię. – Przecież nie robimy nic złego. Pomagasz mi tylko dojść do jadalni. Po za tym...

– To i tak by się szefowi nie spodobało. – przerywa mi on nie dając nawet dokończyć.

– To jego sprawa przecież nie nasza. – odpowiadam. Na co on z lekkim uśmiechem mówi.

Po czym lekko ciągnę go do jadalni. Kiedy tam wchodzimy za drzwi wychodzi drobna kobieta w średnim wieku w pięknym kwiatowym fartuchu.

– No na reszcie. Jesteście już Hulk. – spogląda na niego po czym na mnie i mówi. – Myślałam, że już nigdy nie zejdziesz na śniadanie moja droga. – kobieta odkłada talerze parujących bułeczek których zapach od razu uderza do mojego nosa a brzuch zaczyna burczeć głośno domagając się jednej lub dwóch. Na co kobieta zaczyna głośno się śmiać tak samo jak Hulk, który już idzie w stronę drzwi, z których kobita przed chwilą wyszła. Jak się domyślam drzwi które prowadzą do kuchni. – Doskonale. – kobieta po chwili klaszcze w dłonie i łapie mnie za moje. – Lubisz jeść. – po czym prowadzi mnie do krzesła bardzo ostrożnie. Tak jak by była poinformowana jak ma się zachowywać. Lekko uśmiecham się do niej z wdzięczności i siadam na miejscu. – już się bałam, że będziesz należeć do grona tych lasek. – spoglądam na nią z zaskoczeniem i kiedy ona dostrzega moje zmieszanie mówi z lekkim śmiechem. – no wiesz tych co jedzą tylko samą sałatę, bo od X lat są na diecie.

Na jej słowa wybucham głośnym śmiechem, do którego i ona szybko dołącza.

– Niezdecydowanie nie należę do tego grona kobiet. – mówię nadal się śmiejąc. I kiedy ból w żebrach daje o sobie znać przestaje.

– No już już. – kobieta zauważa mój dyskomfort i lekko poklepuje mnie po ręce. – zobaczysz szybko doprowadzimy cię do zdrowia. Napijesz się kochana kawy czy herbaty?

– Kawa z mlekiem proszę. – odpowiadam.

Kobieta kiwa głową na zgodę i znika za drzwiami. Po chwili pojawia się z filiżanką gorącej kawy i pokazuje na mój pusty talerz.

– No już kruszynko nakładaj sobie. Czy życzysz sobie abym ja to zrobiła. – łapie za łyżkę a ja pośpiesznie mówię.

– Nie. Sama sobie nałożę, ale będzie mi bardzo miło, jeśli Pani usiądzie i zje ze mną.

– Żadna tam Pani. Mam na imię Klara.

– Noel. – odpowiadam chociaż doskonale zdaję sobie spawem, że ona już to wie. – a więc jak Klaro mogę liczyć na towarzystwo.

Kobieta siada obok mnie i mówi z uśmiechem.

– Śniadanie jadłam już kilka godzin temu, ale chętnie się napiję z tobą kawy i porozmawiam co ty na to?

– Cudownie. – odpowiadam jej z wyczuwalnym entuzjazmem w głosie na co ona jeszcze bardziej się uśmiecha. Wstaje znika za drzwiami i po chwili wraca ze swoją filiżanką i siada przy mnie. A ja zabieram się za pałaszowanie tych pyszności, które Klara przygotowała. A jest tego sporo.



***

10.12.2023

Święta z GangsteremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz